Z perspektywy Nicoli:
Noc. Jestem w lesie. Koło mnie przesuwają się białe zjawy, syczące między sobą w niezrozumiałym mi języku. Siedzę na ziemi, a kiedy próbuję się podnieść, upadam. Wszystko mnie boli. W oddali słyszę krzyk Nicka, wołający moje imię. Patrzę w tamtą stronę. Co widzę? Nicka walczącego mieczem z jakimś ogromnym stworem, o wielkości co najmniej 4 metrów, miotającego w niego toporem. Przewagą chłopaka jest zwinność. Nagle zza drzewa wyłania się jakaś postać z oszczepem i skrada się do Nicka. Krzyczę, żeby uważał, ale mnie nie słyszy. Niespodziewanie zauważam siebie biegnącą w stronę chłopaka i zasłaniającą go własnym ciałem. Oszczep przebija mnie na wylot, osuwam się na plecy chłopaka. Kulę się i zaczynam płakać. Czuję, jak ktoś potrząsa mnie za ramiona. Nie reaguję. Nagle czuję, że jestem polewana lodowatą wodą...
Zrywam się z łóżka jak poparzona, wyciskając jednocześnie ubranie z zimnej cieczy.
-W porządku?- dopiero teraz zauważyłam, że zebrała się przy mnie nie mała grupka. Odrzuciłam z twarzy mokre włosy, niczym cocker spaniel i spojrzałam na nich z rumieńcem wstydu, złości, wściekłości? Cały mój strach zniknął, a zastąpił go gniew.
-Macie 10 sekund na wyjaśnienie mi czemu, do jasnej cholery jestem cała mokra i szczerzycie się jak głupi do sera?
-Nie musisz nam dziękować za wybudzenie cię z koszmaru- odezwał się loczkowaty blondyn z zielonymi paczałami.
-Co w ogóle ci się śniło?- spytała szatynka z dużymi, szarymi oczami.- Przez kilka minut nie mogliśmy cię obudzić...
-A miotałaś się po łóżku, jak chora psychicznie, którą właśnie obłażą wielkie, gryzące mrówki- przerwał jej loczek.
-Zamilcz- moje spojrzenie mówiło dokładnie to co: powiesz jeszcze słowo, a zabiję cię jednym ze sposobów, które właśnie obmyślam.
-Ten idiota chciał powiedzieć, że przestraszyło nas twoje zachowanie. więc użyliśmy trochę bardziej... radykalnej metody wybudzenia cię- powiedziała cicho.
-Dobra- powiedziałam.
Podeszłam do komody, wyjęłam suchą piżamę i skierowałam się do łazienki by się przebrać. Wysuszyłam jeszcze włosy i wtuliłam się w kołderkę, odwracając się plecami od spojrzeń posyłanych mi przez współlokatorów. Usłyszałam westchnięcie, a po chwili także dźwięk zgaszanego światła. Ochh, jak ja kocham spanie. Gdyby była taka praca, która polegałaby na spaniu, słowo daję byłabym biliarderką. Z marzeniami i mojemu przyszłemu zawodowi, usnęłam.
***
Dyń, dyń, dyń. Oghhh, dajcie mi jeszcze pospać! Muszę jakoś zarabiać na życie! Dyń, dyń, dyń. Słysząc otwieranie się drzwi drę się:
-Czy człowiek nie może sobie normalnie pospać?!
-Nie i pospiesz się, bo śniadanie wydają do 10:15 usłyszałam głos loczka, hehe, fajne przezwisko nie?
Kiedy wyszedł, rozejrzałam się po domku. Nikogo nie było. Zerknęłam na zegarek- 9:30 osz, cholibka. Jak torpeda zerwałam się z łóżka, uderzając się przy okazji w głowę o belkę, no bo jakże inaczej! Zabrałam pierwsze lepsze ciuchy z komody i pognałam do łazienki się naszykować. Pewnie zastanawiacie się, dlaczego u osoby kochającej sen takie szybkie wstawanie, ale niestety- jedzenie wielbię tak samo. Kto jest głodny? Ja! Kto jest śpiący? Ja! Kto ma nadwagę? Ughhh, ja! To ostatnie może nie jest zbytnio prawdą, chociaż kilka kilogramów przydałoby się spalić. Może czas pobiegać? Hahahha, żart! Gdzie moja czekolada? Może będzie gdzieś, gdzie podają śniadanie. Na tą myśl zaburczało mi w brzuchu. Miejsce, które pokocham tak jak łóżko nie trudno było znaleźć. Znajdowało się obok "Domu szefa", który stał w centrum domów. A wcześniej wam nie wspominałam. Wszystkie domy położone są w równych, pionowych rzędach. Na końcu jednego, w środku znajduje się "Dom szefa", a obok niego "Stołówka". Dziwne, że wcześniej tego nie zauważyłam. Zanim udałam się na jedzonko postanowiłam zajrzeć do pegaza. Tak, po tej awanturze, jaką ostatnio urządziłam wielki, zły Drakopp zgodził się go zatrzymać Jego zagroda była stosunkowo duża, mógł sobie spokojnie pobiegać. Przeszłam przez bramkę i pogłaskałam zadowolonego stworka. Trącił mnie łbem i zarżał przyjaźnie. Z wiaderka stojącego niedaleko wyjęłam kilka kostek cukru i podałam je Błyskawicy. Tak od teraz nazywa się mój pegaz. Haha, mój! Pogłaskałam go i poszłam do stołówki.
CZYTASZ
(Nie) zwykła dziewczyna
Teen FictionNiczego nieświadoma 16 letnia dziewczyna ma ocalić albo zniszczyć cały świat, podejmując jedną decyzję. Czy uda jej się uratować chłopaka, którego kocha? Czy będą mogli być razem szczęśliwi?