05 - List.

162 13 3
                                    

   Ogarnia mnie smutek. Nie mam siły, czuje się jakby moje ciało było bezwładne. Opadam na kolana a moje policzki momentalnie robią się mokre od łez. Kłamstwo... tysiąc kłamstw - to jedyne co przychodzi mi do głowy. Nagle słyszę jakiś głos. To Ilza . Stoi przy ścianie i się patrzy na mnie...

- Widzę, że przeczytałaś list... - zaczyna. Zaraz ... skąd ona wie o liście ? - Och pewnie się zastanawiam skąd ja to wiem... spokojnie, wytłumaczę ci. Kiedy twoja pseudo babcia wiedziała, że niedługo jej koniec powiedziała mi, żebym dokończyła eksperyment. Miałam stać się twoją "psiapsiółą". Chodzić na zakupy, całymi dniami plotkować z tobą, mieszkać. Na początku było nawet do przeżycia ale potem... - podeszła do mnie i chwyciła mnie za brodę - Potem niańczenie Cię stawało się nudne.

- Odejdź stąd - to jedyne co mogłam powiedzieć.

- Słyszałaś ? Odejdź stąd - mówi czyjś głos. Głos Erica.

Eric bierze Ilze i wynosi ją z pokoju, a mnie ogarnia złość. Cholerna złość. Wstaje, biorę do rąk wazon który roztrzaskuje się na milion kawałeczków. Nie wytrzymuje, muszę na czymś się wyżyć. Podchodzę do ściany a wszystkie obrazy momentalnie lądują na podłodze. Następnie książki, poduszki i krzesła. Kiedy jestem przy szafce aby znowu coś rozwalić, naglę ląduje w czyiś ramionach. Czuje jego zapach jego ciała, jak mnie nim opatula. Czuje jego oddech na moim policzku.

- Spokojnie, Cendy. - mówi cichy głos... Eric

Złość minęła, teraz został smutek... Jedyne co potrafię robić to płakać w remie Erica. "Dobra, Cendy ogarnij się! " mówię, bo trochę to pomaga. Pomogło i teraz, przestaje płakać i odsuwam się od Erica

- Muszę posprzątać... - stwierdzam kiedy widzę mój pokój. Przez stłuczony wazon i obrazy szkło jest prawię wszędzie. Rozwalone książki i poduszki walają się po kątach. Dopiero teraz poczułam ból w rękach, które mi krwawią - ale najpierw zrobię coś z moimi rękoma - dokańczam i idę w stronę łazienki.

Siedzę na dachu domu, a w owiniętym bandażem ręku trzymam list. Posprzątałam pokój. Teraz chcę tylko patrzeć w gwiazdy poukładać sobie w głowię.

Ilza. Cały czas udawała, że jest moją przyjaciółką ponieważ " pilnowała eksperymentu ".

Ilza... pewnie teraz znajduje się u najpotężniejszych. Już wiem... Wiem, dlaczego Dan był dziwny, wiem, dlaczego Nera przestraszyła się, kiedy chciałam odnaleźć demona...

- Cendy... - wyrywa mnie z zamyśleń głos Erica.

- Mogę pobyć sama Eric ? - pytam spokojnie. Chcę o wszystkim pomyśleć.

- Nie. Nie wiem co się z tobą dzieje. Coś się z tobą stało czy coś ? O co chodzi z Ilzą ? Dlaczego ją wygoniłaś...- i zanim zdąży powiedzieć daje mu do ręki list.

- Co to ? - pyta się mnie brunet.

- List. Nie gadaj tylko czytaj. - odpowiadam trochę ostro.

Po jakiejś minucie Eric mówi :

- To chore... Jak można zrobić z dziewczyny jakiś pierdolony eksperyment?! - Krzyczy.

Eksperyment - o to kim byłam.

Nie wytrzymuje. Łzy momentalnie napływają mi do oczy i spływają po policzkach.

- Przepraszam... nie powinienem tego mówić na głos

- To prawda. Jestem eksperymentem - mówię z trudem

Odwracam głowę i szlocham w jego ramię. Babcia i przyjaciółka... to było jedno wielkie kłamstwo...

- Eric... - mówię powoli się uspokajając

- Tak ?

- Czy ja... będę miała kiedyś coś prawdziwego ? - pytam się Szatyna. Milczy. - Przepraszam... to głupie pytanie - kończę. Nie chcę się użalać na sobą... Po prostu potwierdziłabym, że jestem słaba.

- Nic się nie stało... Cendy, co teraz będzie ? Co chcesz zrobić ? - Pyta się chłopak.

Dobre pytanie... Nie chcę już tu być. Nie chcę udawać, że nic się nie stało. Nie chcę posyłać sztucznych uśmieszków w stronę dziewczyn z klasy, które i tak mają mnie gdzieś.

Chcą stąd uciec... ale gdzie ?

Wiem gdzie.

- Chcę stąd uciec. Z tobą.... do krainy demonów. - Odpowiadam. Chłopak zerknął na mnie , czy ze mną wszystko dobrze.

- Nie możesz.... nie wiesz jakie to niebezpieczne.

- Co niby jest tam niebezpiecznego ? Tobie się jakoś udało. - stwierdzam. Niech on nie myśl, że jestem od niego słabsza!

- Las mroku. Jest on otoczony magią, która nas osłabia. Jesteśmy jak ludzie. Nie mamy skrzydeł, musimy cały czas chodzić... w dodatku musimy jeść i spać. Są tam różne zwierzęta , przeszkody. To nie będzie łatwe.

Las mroku... Tak znam go. Uczono nas, że nie wolno tam pod żadnym pozorem wejść.

- Dam sobie radę. Eric... proszę - mówię i zerkam na niego. Jego czarne oczy wyglądają w mroku jeszcze ciemniej. Jego czarne włosy opadają lekko na czoło. Zastanawia się.

- Dobrze.. ale najpierw będzie cię czekał trening- mówi i się uśmiecha.

- Trening ? Jaki trening ? - pytam się szatyna.

- Zobaczysz. - mówi i odlatuje.

O co mu chodzi ?

****************************************

Cześć !

Witam was w już piątym rozdziale. Na końcu jest trochę nudny, ale mam nadzieje że nie zasneliście.

Wiem, że jest smutny. Szósty będzie bardziej weselszy. Przepraszam,że taki krótki :/

Do zobaczenia w szóstce ;*

Werka
PS. To samo opowiadanie znajduję się na bloggerze. Więc, jeśli komuś będzie wygodniej na nim czytać, zapraszam : http://tuumierajaaniolyy.blogspot.com/

Anioły i Demony...Where stories live. Discover now