07 - Oni widzą

188 15 6
                                    


  Dziś piątek - ostatni dzień tygodnia i wreszcie weekend.

Kiedy zegarek wskazuje 8.00 zaczynam się zbierać do szkoły. Biorę do ręki typowe ciuszki aniołków : zwykła, biała koszulka z krótkim rękawkiem i spódniczka do kolan. Moje czarne, falowane włosy tylko rozczesuje - jak zawsze. Lekki makijaż... i gotowe.

Jestem Szatynką, a nie blondynką... to też jest sprawa tego, że jestem córką demona ? Czy włosy też mają znaczenie? Jeżeli tak, to trochę porąbane.

- Och, czyli koniec z wagarującym aniołkiem ? - pyta Eric oglądając mnie od stóp do głów.

- Tak, pora ogarnąć tyłek. - odpowiadam spoglądając na Erica.

Jak zwykle, te same czarne włosy opadające mu lekko na czoło, czarna koszulka i jeansy, i ten chytry uśmieszek.

- Jak myślisz, ktoś oprócz ciebie i Ilzy wie w szkole ? - pyta się gdy zakładam na nogi białe trampki.

- Wiesz, to zależy od tego, jak bardzo Ilza była dwulicowa. Bo jeżeli bardzo bardzo, to słabo.

- Nie lubisz być w centrum uwagi ?

- Myślałam, że już do tego doszedłeś - odpowiadam z uśmiechem - jak to było... " Mała szara myszka, nie wyróżniając się niczym z tłumu " ?

- Dokładnie - stwierdza a ja już wychodzę z domu.

- Dobra, na razie - żegnam się z szatynem i wychodzę z domu.

Kiedy wchodzę do szkoły chcę zapaść się pod ziemie. Każdy się na mnie patrzy, jakbym nie wiadomo co zrobiła...

Cendy, skoro jesteś upadłą, czemu nie możesz się zachowywać jak ona ?

Uśmiecham się na tą myśl. Szybko się wyprostowuje, uśmiecham się i patrze w oczy wszystkim, którzy gapią się na mnie.

Lecę w stronę sal od Historii Stworzeń. Uczymy się tam o różnych stworzeniach które możemy spotkać... nudy.

Gdy wszystkie siedem lekcji jakoś minęło, lecę w stronę szafek z moimi rzeczami.

Dziś było dosyć dziwnie. Na początku wszyscy się na mnie gapili, no może oprócz Ilzy. Cały czas mnie olewała.

Przyjaciółka na wieki...

Nauczyciele też wydawali się by dziwnie. Zawsze kątem oka na mnie patrzyli, jakbym miała zaraz wybuchnąć. Nawet pani Jenny zatrzymała mnie na kilka minut na przerwie, aby spytać czy u mnie wszytko dobrze itd. Ja się tylko zastanawiam czy zrobiła to z dobroci, czy ze zwykłego obowiązku ?

- Cendy - wyrywa mnie z rozmyśleń nie kto inny, tylko Ilza

Cóż za niespodzianka...

- Co? - pytam nawet na nią nie patrząc

- Och, proszę, naprawdę będziesz udawała obrażoną, diabełku ? Dobra, mniejsza z tym. Radzę Ci aby ten twój Eric, wrócił do domku, a nie się pałętał po nie jego terenach. Dlaczego? otóż powiedziałam to najpotężniejszym - w tym momencie mnie zatkało.

Cendy, dasz radę ...

- Słuchaj, Ilza. - zaczęłam. Blondynka o zielonych oczach spojrzała na mnie z... lekką złością ? zdziwieniem? - Jeżeli przez cały czas udawałaś moją przyjaciółkę, w jednym z moich najgorszych dni mojego życia powiedziałaś, że miałaś i nadal masz mnie w dupie nie zważając na to, że choć jestem tym całym demonem też mam uczucia, proszę, nie mów mi co mam robić a co nie. W sprawię Erica powiem tylko jedno : Ten " mój " Eric zachował się lepiej niż ty, więc uważam, że zachowałaś się jak tępa idiotka zgłaszając go najpotężniejszym - powiedziałam stanowczo Ilzie, która po moich ostatnich słowach szybko odleciała.

Czyżby Ilza czuła się choć troszkę winna ?

Jednak myśli o Ilzie szybko ulatniają się z mojej głowy.

Co mam tera z robić ? Powiedzieć Ericowi ? Sama nie wiem. Powiem mu, ale nie od razu... Tak to dobry pomysł.

Wchodzę cicho do mojego domu i idę w stronę mojego pokoju starając nie myśleć o sprawie z w szkole.

- Skradasz się do własnego domu, kotku ? - zatrzymuje mnie głos Erica, który trzyma w ręku szklankę z sokiem.

Nie teraz, Cendy...

- Nie mów do mnie kotku. - syknęłam.

- Jasne, skarbie - powiedział i puścił do mnie oczko...

Ugh, czy on musi być taki wkurzający ?!

On jest demonem, Cendy. Ty też jesteś.

Odzywa się moja podświadomość.

Idę do mojego pokoju... będę musiała w nim co najmniej do wieczora, ponieważ nie chcę się widzieć z Ericiem ...

Jednak potem postanawiam wziąć blok rysunkowy, mój ulubiony ołówek w czarne wzory i polecieć na dach domu.

Kiedy wiatr stał się o wiele silniejszy

i zimny, a słońce już chowało się za widnokręgiem zaczęłam się zbierać. Wzięłam do ręki blok, w którym dziś nabazgroliłam co najmniej pięć rysunków i inne rzeczy. Wleciałam do mojego pokoju a moim oczom ukazał się Eric. Przełknęłam głośno ślinę. Musiał się tu znaleźć w najmniej odpowiednim momencie?!

- Przestraszałem cię? - spytał brunet widząc moją minę.

- Nie tylko... nie wiedziałam, że tu będziesz - kłamałam.

" Nie wiedziałam, że tu będziesz" Przecież on tu mieszka! Stuknęła m się w głowę w myślach. Patrze w jego granatowe tęczówki i się uśmiecham, żeby nie myślał, że kłamie czy coś w tym stylu. Chłopak zmarszczył brwi, spojrzał na blok rysunkowy, który leżał na mojej szafce. Zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować szatyn miał już go w swoich rękach. Mówiłam już, że jest wkurzający?

- Ten jest zajebisty - mówi i pokazuje mi wilka, którego kiedyś narysowałam i nie powiem , jest niezły.

Kiedy jesteśmy już w miejscu, gdzie mamy ćwiczyć cały czas mam w głowie jedno : powiedzieć mu?

- Cendy czy ty mnie w ogóle słuchasz? - wyrywa mnie z przemyśleń Eric.

Teraz.

- Oni wiedzą- szepce i dociera do mnie, że nie mógł tego usłyszeć- Oni wiedzą- powtarzam, niemal krzycząc i spoglądam na Eric'a. ****************************************

No i przed wami rozdział siódmy! Od razy przepraszam że w tamtym tygodniu go nie było. To wszystko przez to, że laptop mojego brata się zepsół i teraz jestem ns nim mniej i muszę pisać z tel. Mam nadzieję, że się spodobało ;))) Ps. Błedy sprawdzę, gdy będę na laptopie Pps. Teraz rozdziały będą się pojawiać w pon. , wt.

Anioły i Demony...Where stories live. Discover now