Jak ?

16 2 2
                                    

Skończyłam osiemnaście lat. 

Jako że ja i Hugo, naprawdę się kochaliśmy, zamieszkaliśmy ze sobą i razem handlowaliśmy towarem. Dostawaliśmy go od najróżniejszych dostawców, Włochów, Polaków, Brytyjczyków ludzi niemalże każdej narodowości. Zaczęliśmy być rozpoznawalni jako 'Biała Para'. W teren wychodziliśmy tylko razem, oraz zaczęliśmy handlować ulepszoną amfetaminą. Wszystko układało się pomyślnie. 

Do czasu. 

Straciliśmy kilku naprawdę opłacalnych klientów, nasz budżet z czasem się zmniejszał. A to o jedno, a to o dwa zera i tak w kółko. Musieliśmy znaleźć sposób na większe zyski. 

Napisałam rozszerzoną maturę z chemii, na co wskazywał mój profil, biologiczno-chemiczny. Jeździłam na olimpiady, lubiłam to. Różne reakcje, to t czego zbudowany jest ten świat, i różne substancje. Nauka przestała być nauką, zaczęła być moim hobby. Sama nie wpadłam na to, że hobby może być również sposobem na zarabianie pieniędzy. 

I tak o to Hugo został dostawcą a ja producentem. 

Na początku było dość prymitywnie, ale z czasem ja tylko opracowywałam receptury, a od reszty miałam ludzi. To wszystko działo się tak szybko. A pieniądze? Było ich coraz więcej. Z biegiem czasu nie musiałam się martwić czy znów nie zabraknie. Zaczęłam przewozić nasz produkt. A może raczej przemycać. Razem podróżowaliśmy i dzieliliśmy się z ludźmi tym co wychodziło nam najlepiej. Kochałam to, ten dreszczyk emocji przy sprawdzaniu bagaży i rewizji osobistej. Adrenalina była moim jedynym nałogiem. Byliśmy Bogami własnego życia. 

A co na to rodzice? 

Moi rodzice choć na początku tak nie było, po czasie dowiedzieli się czym zajmuję się ja i mój, wtedy już narzeczony. Myślę że nie byli ze mnie dumni, ale mimo to szanowali moją decyzję. Bali się jedynie ryzyka jakie przynosi właśnie bycie dilerem i przemytnikiem. Ja sama oczywiście też miałam pewne obawy, ale wiedziałam, że nie boję się więzienia. Ani ja, ani on. Oboje dalibyśmy sobie świetnie radę. Wysyłałam im kartki z każdego odwiedzonego miejsca, od Portugalii, przez Włochy, Tajlandię, Tunezję, Afganistan, RPA, Chiny do Ukrainy, Rosji, Finlandii. Zwiedziłam kawał świata, i to była chyba jedyna rzecz z której byli dumni. Nie bolało mnie to, ale wiedziałam, że jeśli przyjdzie mi być matką nadal będę robiła to co kocham. Nie chcę by moje dzieci też to robiły, ale nie jest to dla mnie wystarczający powód do porzucenia pracy. 

Podczas ostatniego przetargu mieliśmy przewieść trzy kilogramy czystej amfetaminy. Lecieliśmy z Londynu, ponieważ tu właśnie mieszkaliśmy i stąd też pochodzimy. Miejscem docelowym było San Francisco, to tutaj mieliśmy przekazać klientowi towar. Lot trwał trzynaście godzin i nie był naszym najdłuższym lotem. Cała podróż odbyła się bez jakich kol wiek zakłóceń. Udawaliśmy parę nowożeńców, która leciała na swój miodowy miesiąc. Łatwa rola, dobrzy aktorzy, co mogło pójść źle? Mogło. Na lotnisku w Kalifornii mój bagaż został dokładnie przejrzany. Okazało się że pies wyczuł coś w mojej walizce. 

Wpadłam.

W jednej chwili, jeden człowiek zniszczył to co tak bardzo kochałam. No i zaczęło się, przesłuchania, pytania, rozprawy, areszt a później więzienie. Wydarzyło się to trzeciego maja dwa tysiące dwunastego roku. Mój prawie mąż, wspierał mnie na wszystkie możliwe sposoby, przeprowadził się do San Quentin, był ze mną na każdej rozprawie. 

Tak właśnie znalazłam się tutaj. Z wyluzowanej hipsterskiej dilerki zostałam osadzoną. 

Osadzona Where stories live. Discover now