ROZDZIAŁ 8

365 22 1
                                    

Obudziłem się, odruchowo spoglądając na zegar. 14:28? No to chyba nieźle "zabalowaliśmy" z chłopakami. Graliśmy do późnych godzin nocnych. Chociaż, kto wie, może nawet i porannych. Umyłem się szybko i ubierałem jeszcze bluzę, zbiegając na dół, do kuchni. Skoro dzisiaj rano wrócił Slendy, to powinno już być po obiedzie. Bynajmniej będę mógł zjeść w spokoju.

Wszedłem do kuchni i zobaczyłem Slendermana przy stole nad jakimiś papierami.
- Joł Slender! co tam?
- Nie zawracaj głowy, rachunki opłacam.
- A co? Hajsu brakuje?
- No. A masz jakiś pomysł?
- 300 100 100 Bocian pożyczki to jest to! - zaśmiałem się, na co Slender "spojrzał" się na mnie ironicznie. - co na obiad?
- To co leży na stole - odchrząknął.
- Okay. Tak wogóle gdzie Smile?
- Bawi się z Rake'm. A czemu pytasz?
- Bo coś mnie wzięło żeby częściej wychodzić z nim na spacery. - zacząłem jeść. - nawet dobre. - przyznałem dalej jedząc nieznaną mi do tej pory zupę krem. - Jak chcesz, to mogę od razu porozwieszać kartki. - zaproponowałem.
- No dobrze. Znajdziesz nowy plik kartek w szufladzie. U mnie w biurze.

Gdy skończyłem jeść tą breję w kolorze miodu bez zastanowienia pobiegłem do biura Slendermana. Otworzyłem czarne drzwi i wszedłem do środka. Zacząłem kręcić się na fotelu, aż usłyszałem pukanie do drzwi, w których po chwili pojawiła się Jane.

- No elo - rzuciłem w jej stronę.
- Jeff, co ty tutaj robisz? - spytała zdezorientowana.
- A nic. Przyszedłem po kartki, idę na spacer ze Smilem. A ty...
- A ja muszę iść z tobą - dokończyła za mnie zdanie, po czym skierowała się do wyjścia.
- Za 5 min na tarasie! - zdążyłem jeszcze dodać nim zamknęła drzwi. Tak więc wziąłem z szuflady kartki i zszedłem na dół po mojego ukochanego psiaka. Nie minęły 2 min, a wraz z Jane po raz kolejny ruszyliśmy na spacer pobawić się ze Smile Dogiem.

Kiedy szliśmy tak przez las rozmawiając przed moimi oczami przeleciał sztylet z kartką, który następnie wbił się w drzewo. Na kartce było napisane "Widzę Cię Jeff". Razem z Jane spojrzeliśmy w stronę z której nadleciała broń. Na gałęzi wysokiego drzewa ujrzeliśmy postać, która po chwili zaczęła się szyderczo śmiać uciekając po gałęziach. Ruszyliśmy za nią, a raczej za nim, bo po głosie można wywnioskować że był to chłopak. Biegliśmy dobre 5 min, po czym kazałem Smile'owi węszyć. Niestety nic ani nikogo nie znalazł, więc ruszyliśmy rozwieszać kartki. Gdy wracaliśmy do rezydencji, po drodze zabrałem ze sobą sztylet, najprawdopodobniej należący to tego całego Bloody Fightera. Tylko czemu ta kartka była zaadresowana do mnie? Coś czuję, że niedługo się dowiem...

Elita Slendermana [całość do korekty]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz