ROZDZIAŁ 9

342 21 0
                                    

Siedziałem na łóżku obracając nóż w rękach, kiedy niespodziewanie do mojego pokoju wszedł E.J. Spojrzałem na niego pytającym wzrokiem na co wzruszył ramionami i rzucił się na moje łóżko.
- A ty nie na polowaniach? - spytał.
- Nope. A ciebie też nie powinno być na polowaniach?
- Nie chciało mi się.
- No to teraz wiesz czemu mnie też tam nie ma. - uśmiechnąłem się szeroko.
- Mi się nie chce iść znowu samemu, więc chciałem zapytać - zawiesił wzrok na moim nożu - czy idziesz ze mną poszukać jakiegoś obozowiska.
- Poszedłbym, ale wtedy musiałaby iść też Jane...
- Wiem o tym. Więc ja wziąłbym Ninę, z kolei Nina wzięłaby Clocky, Clocky Tobiego, a do Tobiego przyłączyli by się Hoodie z Maskym. No i zapomniałbym o Benie.
- No okey. To o 20 przy wyjściu?
- Jasne. Do zobaczenia Jeff. - powiedział, po czym wyszedł z pokoju. Siedziałem tak jeszcze chwilę, aż w końcu spojrzałem na zegar. 18:03 - mam jeszcze dwie godziny.

Dalej trzymając nóż w rękach wyszedłem z pokoju. Jako że nie wiedziałem co ze sobą zrobić, skierowałem się do tak zwanego "pokoju gamerskiego". Wchodząc zobaczyłem chłopaków przy czterech kompach . Bloody Paintera, Puppetera, Ticcy Tobiego i Bena.
- Gramy w Lola? - zapytałem na powitanie.
- To logaj i wbijajcie, wyślę wam zapro. - powiedział Ben.
- No spoko. - usiadłem przy piątym kompie i odpaliłem Lola.
- To co? Zwykłe czy rankedy? - spytał Drowned.
- Aram - odpowiedzieliśmy jednogłośnie.
- Tylko żeby trafiła mi się Jinx.. - zaśmiałem się.
- To ja chcę Kog'Mawa - uśmiechnął się chytrze Bloody Painter. - zrobiłbym mu super attack speed.
- W takim razie ja chcę Alistara. Mógłbym wam wszystkich podrzucać - dodał Toby.
- A ja Brauma, co bym Was tankował. - dorzucił jeszcze Puppeter.
- Mi tam obojętnie. Potrafię grać czymkolwiek by mi dano. - uśmiechał się Ben.

Graliśmy tak przez trzy kolejne mecze, aż zauważyłem że zbliża się 20:00. Razem z Tobym i Benem pożegnaliśmy się z chłopakami i poszliśmy do wyjścia z rezydencji. Reszta już na nas czekała.
- No siema. - rzuciłem w ich stronę. - To co z tym obozowiskiem? Jezioro? - spytałem ze złowieszczym uśmieszkiem, na co każdy z nich zrobił podobny. Tak jak było mówione, poszliśmy nad jezioro.

Kiedy się zbliżaliśmy, zobaczyliśmy camping w którym było z 12 ludzi. Szybko naliczyliśmy sześć dziewczyn i tyle samo chłopaków. Z wielkimi uśmiechami na twarzach wyciągnęliśmy i przygotowaliśmy bronie. Po czym obstawiliśmy obóz z każdej strony. Chwilę później można było już usłyszeć wrzaski, dźwięki ciosów i śmiech. Śmiech należący do nas, proxych. Na koniec podpaliliśmy ciała, a na największym namiocie krwią narysowaliśmy znak Slendermana. Następnie całą dziewiątką usiedliśmy na pomoście, obserwując zachód słońca i rozkoszując się wodą muskającą nasze stopy.

Gdy byliśmy już w domu, umyci i w piżamach, udałem się do swojego pokoju i zapadłem w sen. Przyśnił mi się gęsty las. Był środek nocy, a jedynym źródłem światła był księżyc i gwiazdy. W pewnym momencie zauważyłem na drzewie kartkę. "Jeffy, obserwuję Cię" przeczytałem, następnie zrywając ją z drzewa i rozglądając się. Po chwili z drzewa zaskoczył nie kto inny jak Bloody Fighter. Jego włosy były w ciemnym blondzie, podchodzącym pod złoty, z czerwonymi końcówkami. Taki sam kolor czerwieni miały jego oczy. Ubrany był w czarną bluzę z również czerwonym okiem. Na nogach miał szare dresy, a na stopach ciemnobrązowe trampki. Jego cera była jasna, wręcz biała. Po prostu był blady. Kiedy się uśmiechnął podchodząc do mnie, ujrzałem wystające z jego ust kły. "Niedługo się zobaczymy" rzekł po chwili znikając. W tym samym momencie obudziłem się siadając. Na szafie przed moim łóżkiem była przyklejona karteczka, na której było napisane "I see u when u sleep...", a okno do pokoju było uchylone.

Elita Slendermana [całość do korekty]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz