ROZDZIAŁ 28

228 13 4
                                    

Zapadł wieczór. Wszyscy zebrali się w kuchni, jadalnii i salonie na kolację. Mackowaci ustalili, że ruszamy do rezydencji Splendormana za trzy dni. Trzy dni? Serio? Z resztą.. ich sprawa. My, dziewczyny, idziemy dzisiaj w nocy. No bo kto nam zabroni? Płeć piękna zawsze wygrywa! Oczywiście nic im o tym nie powiemy. Zostawimy tylko liścik, żeby wiedzieli, że mają do nas dołączyć, bo zapewne, gdyby się dowiedzieli, że chcemy tam iść, to próbowaliby nas powstrzymać. Bo co? Niby wolno jest im rządzić nami tylko dlatego, że są chłopakami? Po moim trupie.

Po kolacji loszki przyszły do mojego pokoju.
- Dobra, to tak jak ustaliłyśmy? - spytała Jane.
- Tak, o dwunastej na tyłach posesji. - uśmiechnęłam się.
- Ej Shadow, to która podkłada liścik? Może Clockwork? - Star Fire podrapała się po głowie - Tak poza to powiedz jeszcze raz kto idzie. - różowowłosa posłała mi nieśmiały uśmiech.
- Ty, ja, Jane, Nina, Clocky, L. Jill, Sweet Dream, Silver Moon, Shining Eye, Evil Doll, Sky, Nelly, Lady Fox i Pedochica. Sally i Lazari nie idą, są za małe. - mruknęłam - chociaż wiadomo, że by sobie poradziły, ale to zbyt niebezpieczne. Nie chcę ich narażać.
- I słusznie - dodała Clocky - I tak, ja zaniosę liścik - dziewczyna uśmiechnęła się chytrze.

- Hej Nina, nie wiesz może gdzie mogę znaleźć teraz Sky? - zapytałem dziewczyny przechodzącej obok mnie.
- Na moje, powinna być w ogrodzie. Tak sądzę, aczkolwiek nie wiem - odpowiedziała śmiejąc się pod nosem, po czym odeszła.

Zbiegłem szybko po schodach i popędziłem do ogrodu. Podszedłem do dziewczyny o szkarłatnych jak krew włosach.
- Witaj Sky - posłałem jej ciepły uśmiech, odsłaniający swoje kły.
- Witaj Bloody Fighterze - zagryzła wargę lustrując mnie od dołu do góry.
- Nie miałabyś czasem ochoty wyjść gdzieś, kiedy skończy się ta cała parada z czopkami? - zaśmiałem się na myśl o kawałach z Shadow, co do Slendiego.
- Pewnie. Nie obraziłabym się - dziewczyna uśmiechnęła chytrze, po czym dodała - ale w sensie, że po przyjacielsku, czy randka?
- No oczywiście że - przeczesałem włosy dłonią - randewu - podszedłem do niej i złożyłem na jej szyi delikatny pocałunek, nie opierała się, co mnie nawet nie ździwiło, jej charakter był podobny do mojego... taki w pewnym stopniu flirciarski.
- Ale co z Jane? - spytała patrząc mi w oczy.
- Zerwaliśmy. To nie było to - posłałem dziewczynie szczery uśmiech - do zobaczenia później - mruknąłem jej do ucha.
- Do zobaczenia - puściła do mnie oczko zaczynając robić wianek z czarnych róż.

- JEEEEFFF!! - Eyeless Jack wpadł do mojego pokoju krzycząc.
- Czego śmieciu? - spytałem uprzejmie tak, jak wita się najlepszego przyjaciela.
- Widziałem przez okno jak B.F. poszedł do Sky do ogrodu i z nią rozmawiał i potem ją pocałował! - mój bezoki przyjaciel mówił tak szybko, że dopiero po chwili załapałem o czym do mnie mówił.

- Cooo do chuuu... eee, nieważne. Czas na odwet... - posłałem mu podstępny uśmieszek wychodząc z pokoju - Tak wogóle, gdzie Jane?
- U siebie w pokoju... nawet nie chcę wiedzieć co kombinujesz.. i nie mów mi, proszę. Jak co, to będę z chłopakami w salonie. - powiedział, po czym skierował się w stronę wspomnianego wcześniej pomieszczenia.

Nie marnując dłużej czasu, poszedłem do pokoju Jane. Zapukałem kilkukrotnie, po chwili wchodząc.
- Siemanko - dziewczyna przywitała się zauważając mnie w drzwiach.
- No elo - podszedłem do łóżka, siadając na nie. - Co tam?
- A nic.. czemu pytasz? - spytała podejrzliwie patrząc mi się w oczy. - Bloody Fighter cię zdradza. Całował dzisiaj Sky. - mruknąłem dalej patrząc w jej oczy. Muszę przyznać, bardzo ładne oczy.
- Wisi mi to - czarnowłosa posłała mi uśmiech.
- Nie mówi się "wisi mi to" tylko...
- No dobra... - Nie dała mi dokończyć - Lata mi to koło chuja, lepiej? - zaczęła się śmiać.
- Ale ty nie masz chuja - dołączyłem do śmiechu.
- Za to ty masz - Jane zagryzła delikatnie dolną wargę zbliżając się do mnie.
- Oj weź, bo się zrobi jeszcze gorąco - mruknąłem, kiedy oparła dłonie na moich kolanach.
- O to chodzi - wyszeptała mi do ucha przygryzając jego płatek. Chwilę później po prostu cmoknęła mnie w usta.

- Zgwałcę cię Jeff - czarnowłosa uśmiechnęła się pod nosem.
- Czekaj... Co? A nie powinno być na odwrót? - zapytałem łapiąc ją za biodra.
- Chcesz coś do picia? - uśmiechnęła się wiarygodnie.

- Jasne, czemu nie - Jeff spojrzał się na mnie rozbawionym spojrzeniem. Podeszłam do komody, z której wyjęłam dwie puszki z jagodowymi Rockstarami. Otworzyłam je, a do jednej z nich wrzuciłam pigułkę gwałtu. Jeffy chyba nie myślał, że z tym gwałtem nie na serio.

Czas na odwet... Podałam chłopakowi puszkę, a on niczego się nie domyślając, upił z niej kilka solidnych łyków.

- Idź spać... - wyszeptałam jego słynne słowa na co lekko się uśmiechnął, po chwili padając otumaniony dragami.

No to zaczynamy zabawę...

Nadchodziła północ. Wszystkie byłyśmy już gotowe żeby ruszać. Wszystkie, z wyjątkiem Clockwork.

- Gdzie ona tak długo jest? - spytała Nina niecierpliwiąc się. Od jakichś dziesięciu minut stałyśmy na tyłach posesji. W końcu przybiegła nasza zguba.

- Gdzie ty, w Afryce byłaś zanieść tą kartkę? - zaśmiałam się, widząc jak Clocky zmachana wypiła butelkę wody.
- Jeśli mogę to tak nazwać, to tak, można by rzec, byłam w Afryce. Nie śmieszne! - brunetka miała potargane włosy, jakby brała udział w pojedynku z samym, niezwykłym, Latającym Morsem Pływającym po Tęczy.
- Ok, ok.. - powiedziałam stłumionym śmiechem.

Ruszyłyśmy w drogę. Miałyśmy przed sobą jakieś 14km drogi. W odległości ok. 500 metrów od rezydencji, plotkowanie stało się głośniejsze. Jak na dziewczyny przystało, rozmawiałyśmy o wielu, naprawdę wielu tematach.

Nawet nie zauważyłyśmy, kiedy doszłyśmy na miejsce. Przystanęłyśmy za drzewami, oddalone od budynków.
- Która godzina? - spytałam.
- W pół do drugiej - mruknęła Clocky patrząc na zegarek.
- Pewnie już nas szukają - wyszeptałam - wchodzimy na trzy... raz.. dwa... TRZY! - ruszyłyśmy pędem do największego budynku po drodze wyciągając bronie.

Shining Eye rozwaliła zamek u drzwi, wystrzelając w niego jednym ze swoich złoto-brązowych rewolwerów. Weszłyśmy do budynku.

- Aaaaaa!! - Sweet Dream krzyknęła z bólu. Po naszej prawej stał animatronik. Foxy. Przebił jej łydkę na wylot swoim hakiem. W ułamku sekundy Lady Fox poraziła go paralizatorem. Robot przestał się ruszać. Jane i Nina delikatnie wyciągnęły hak z nogi dziewczyny. Urwałam pasek z jej peleryny i obwiązałam go na wysokości rany. Drugim kawałkiem ściskałam żeby się nie wykrwawiła.

- Star Fire zostań z nią. Silver Moon ty też. Stój na czatach. Jakbyśmy nie wróciły za 20 minut, lećcie po pomoc. - powiedziałam starając się zachować zimną krew. Nelly i Evil Doll rozwaliły robota-pirata. Jego części leżały naokoło pomieszczenia. Ruszyłyśmy dalej.

- Kiv proszę cię.. Nie zamykaj oczu! - próbowałam opanować sytuację łkając.
- Ja..ja nie dam rady... Vici... - dziewczyna miała oczy pełne łez.
- Nie zostawiaj mnie, proszę... Uratuję cię, obiecuję - po moich policzkach spłynęła kolejna fala łez. - Proszę...
- Victorio, nie proś mnie o coś... co jest.. niemożliwe - tęczowowłosa syknęła z bólu próbując ruszyć nogą - na mnie już pora, ratuj siebie i resztę...
- Nie zostawię cię! Słyszysz?! Wytrzymaj jeszcze! Obiecuję że z tego wyjdziesz!
- Star Fire... ja.. - po policzku dziewczyny spłynęła ostatnia, gorąca łza, kiedy jej oczy się zamknęły.

- Słodkich snów, Sweet Dream... - wyszeptałam płacząc nad dawną przyjaciółką.

Elita Slendermana [całość do korekty]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz