Część Czwarta

40 9 0
                                    


IV.

Gdy tylko Ryan przestąpił próg mieszkania Nathana, w jednej chwili dopadł go nostalgiczny nastrój.

Ściany miały morski kolor, choć może nieco wyblakły. Deski skrzypiały pod nogami bruneta i tak jakby lekko się pod nim uginały. Na meblach z ciemnego drewna osiadła się cieniutka warstwa ledwo widocznego kurzu. Pachniało zupełnie tak jak u niego w domu. Lekką stęchlizną.

Nathan poprowadził go przez wąski przedpokój do pomieszczenia, wyglądającego jak połączenie salonu z sypialnią. Na środku pokoju stał mały stolik, a przy nim dwa fotele w kolorze zgniłej zieleni. W zacienionym kącie Ryan dostrzegł sofę, niedbale nakrytą ciemną narzutą. W oczy rzucił mu się też regał z kilkoma książkami obok niego pianino, jedyny czysty mebel w całym pomieszczeniu.a

Te rzeczy nie wyglądały na stare. Wręcz przeciwnie, niemal na pewno były nowe. Tylko brudne i w pewnym sensie niezadbane.

- Rozgość się.

Powiedział Nath i skręcił zapewne w stronę kuchni.

Ryan stanął obok regału i zaczął czytać szeptem tytuły książek. Kilka romansideł i encyklopedie. Jednak jego uwagę najbardziej zwróciło czarno białe zdjęcie przedstawiające dwójkę dorosłych i chłopca na tle piaszczystej plaży. W dzieciaku rozpoznał małego Natha.

Na zdjęciu widniał napis "Christopher, Charlotte i Nathaniel, Kalifornia".

Przyjrzał się rodzicom chłopaka. Charlotte miała piękny, szeroki uśmiech i ubrana była w zwiewną sukienkę w kwiecisty wzór. Christopher nosił pokaźnego wąsa i otaczał ramieniem małego Nathana. Matka zdawała się być nieco oddaloną od męża i syna. Jej uśmiech miał barwę wręcz anielskiej bieli.

Wyglądało to tak, jakby chciała przyćmić swoją rodzinę.

Obok zdjęcia stała mała, biała pozytywka. Ciekawe, jaką melodię grała.

Do pokoju wszedł Nathan, niosąc na tacy butelkę soku i dwie szklanki.

- Sorry, aktualnie chujowo u nas z piwem.

Czerwony ślad na jego policzku dalej wyglądał trochę paskudnie.

- Spoko, nie żłopię tyle co Dan.

Kasztanowłosy roześmiał się i postawił tacę na malutkim stoliku. Miał głośny i lekko perlisty śmiech. Brunet jeszcze długo słyszał, jak obija się w jego głowie.

Ryan dotknął dłonią pianina i przejechał palcami po gładkim drewnie.

- Grasz?

Nath pokiwał głową, przytakując.

- Od dziecka. Ojciec zawsze chciał zrobić ze mnie muzyka.

Brunet widział lekkie przygnębienie Nathana. Na pewno było mu cholernie smutno. Może dlatego tak bardzo zależy mu na zespole? Żeby spełnić marzenie nieżyjącego ojca.

Zapadła chwila nieco niezręcznej ciszy.

- To co? Do roboty. Nie możemy się lenić.

~*~

- O kurwa, nieźle. Mamy już pierwszą zwrotkę.

Ryan musiał przyznać, że akurat nie popisał się na tym polu. To Nathan w większości wymyślał tekst i czasami tylko pytał bruneta o zdanie. Z reguły milczący Ryan jedynie przytakiwał lub zaprzeczał ruchami głowy.

- To może zaczniemy już coś kombinować z melodią? Wtedy łatwiej nam będzie pisać, co?

Brunet pokiwał głową i podniósł gitarę. W sumie będąc w domu myślał trochę nad tym, jak powinna brzmieć piosenka. Powtarzał sobie w myślach słowa refrenu, a teraz zwrotki.

Z popiołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz