Część Piąta

30 7 0
                                    


V.

Cały świat zawirował i Ryan przez chwilę nie wiedział, gdzie się znajduje.

Dopiero, gdy znów poczuł usta Kathy, smakujące szampanem i trochę wymiocinami, zrozumiał, co się dzieje.

Jest na imprezie, on i Kathy sami w pokoju, a ona właśnie się do niego dobiera. Ryan stał w bezruchu jak kłoda. Przez głośny szum krwi w skroniach nie słyszał już nawet głośnej muzyki i pisków z pomieszczenia obok.

Spanikował. Co powinien zrobić? Zaczął myśleć w ekspresowym tempie, chwilowo ignorując pocałunki Papużki i jej ciche, mające w nim wzbudzić pożądanie, jęki.

Okej, na pewno jest pijana. Tak, to było nawet bardziej niż pewne. Widział, ile wypiła. Nie zachowywała się normalnie. Może jest po prostu zamroczona alkoholem, albo się wygłupia. Nie, w sumie ta druga opcja odpada. Wszystko wyglądało cholernie realnie. Więc może to po prostu naturalna kolej rzeczy po takiej ilości spożytego alkoholu.

Ale... czy to nie jest tak, że pijany człowiek wypowiada trzeźwe myśli?

Ryan zląkł się. Jeżeli Kathy przez cały ten czas była w nim zakochana i dopiero po alkoholu zdobyła odwagę na to czy w mniej lub bardziej inwazyjny sposób mu to wyznać to... jest w niezłej dupie.

To nie tak, że Ryan uważał ją za nieatrakcyjną. Była naprawdę śliczną dziewczyną, miała ładną twarz i zgrabne ciało. Ale... nigdy jej nie pożądał. Nie było między nimi chemii. Jedyne uczucie jakie wobec niej żywił to zwykła przyjaźń. A poza tym... nigdy nie pragnął kobiety. Kilka razy zdarzało mu się zakochać w dziewczynie, jednak nigdy nie był to prawdziwy fizyczny pociąg.

- Co tak stoisz Ryan... jestem cała twoja...

Jęknęła ponętnie, nie przestając go całować.

- Kathy... przestań, nie mogę... nie teraz...

Wtedy dziewczyna zaczęła się ocierać o jego krocze, kompletnie ignorując jego odmowę. Poczuł jak narasta w nim obrzydzenie. Gdyby tylko nie pachniała jak szczochy menela to może by jeszcze jakoś to przetrzymał. Jednak w tej sytuacji...

Kathy podniosła głowę i spojrzała na niego podejrzliwie. Oczy miała przeszklone, policzki zaczerwienione i do tego potargane włosy.

- Co jest...? Nie chcesz mnie zerżnąć?

Wybełkotała i w tym samym momencie dostała torsji. Rzygała mu się na buty. Wzdrygnął się.

Tego było już za wiele. Musiał zakończyć tą komedię.

- Kathy do cholery! Uspokój się! Jesteś pijana!

Nie mógł już wytrzymać i emocje zaczęły brać górę. Złapał ją za ramiona i potrząsnął nią.

- Nie rozumiesz, że "nie" znaczy "nie"?! Ja pierdolę, opanuj się dziewczyno.

Skrycie wiedział, że nie powinien był tego robić. Ale nie potrafił już przestać. Najpierw dobierała się do niego, potem go obrzygała. Gdy na nią patrzył było mu niedobrze. Jak można się doprowadzić do takiego stanu?

Wtedy Kathy uderzyła go w policzek. W ten zraniony. Cicho zawył z bólu, kiedy rana zaczęła piec. Spojrzał na koleżankę. Chwiała się, a w oczach miała łzy.

- Ty skur... pierdolony... ja cię kocham!

Brunet zapowietrzył się.

O kurwa.

- Kathy... wypiłaś, nie wiesz co mówisz...

Jęknął. Prawdę mówiąc już nie za bardzo wierzył w to co mówił. Chciał, żeby to było prawdą. Żeby tylko mówiła głupoty po pijanemu.

Z popiołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz