Następny rozdział = 5 kom ;)
Pierwszą moją reakcją na usłyszane wcześniej słowa było ogromne zdziwienie. Po pierwsze nie zrobiłam zupełnie nic, ale z drugiej strony to właśnie mogło być powodem wezwania. Ostatnio nic nie robię, ale wolałam nie mówić Izzy, że nie wiem dlaczego, bo ona już by znalazła wyjaśnienie. Spojrzałam porozumiewawczo na Isabelle, ale ona też nie wiedziała po co dyrektor mnie wzywa. Niechętnie wstałam ze swojego wygodnego łóżka i machając ciemnowłosej na pożegnanie wyszłam za małą ślizgonką z dormitorium. Po drodze nie rozmawiałyśmy wcale. W sumie dobrze, bo nie miałam na to najmniejszej ochoty. Na spotkanie z Dumbledorem też mi się nie spieszyło, więc idąc strasznie powłóczyłam nogami. Od początku lekcji chciałam tylko wrócić do pokoju, a jak już wróciłam musiałam z niego prawie natychmiast wyjść. Zbliżyłyśmy się do gargulca, który strzegł wejścia do gabinetu dyrektora.
- Kwachy – powiedziała automatycznie dziewczynka, gdy zbliżyłyśmy się do posągu.
Gargulec ustąpił nam miejsca i naszym oczom ukazały się kręte schody prowadzące do pomieszczenia. Weszłam za małą do góry i otworzyłam drzwi gabinetu. Zdziwiona zauważyłam, że stoi tam Malfoy z założonymi na klatkę piersiową rękoma. Po lewej stronie biurka siedziała ta szlama Granger razem z Wieprzlejem. Kątem oka udało mi się też dostrzec Erniego Macmillana z jakąś Puchonką z naszego roku, a także dwójkę Krukonów.
- Dziękuję Amando, że przyprowadziłaś pannę Black – powiedział uprzejmie Dumbledore, gdy weszłyśmy. Amanda skinęła głową i wyszła z gabinetu trzaskając drzwiami.
Zwykle takie małe były bardzo przestraszone, ale widocznie Amanda się do nich nie zaliczała.
- Możesz usiąść Leio – zwrócił się do mnie wskazując ręką na krzesło obok Krukonów.
- Nie dziękuję - odparłam patrząc ukradkiem na Dracona. - Postoję.
- Jak uważasz – powiedział dyrektor i wstał z miejsca. – Zapewne wszyscy zastanawiacie się po co was tutaj sprowadziłem. Sprawa przedstawia się następująco. Ja razem z gronem nauczycielskim postanowiliśmy, że przydadzą się dodatkowe ręce do pomocy i chciałbym was poprosić byście zechcieli pomóc w ochronie uczniów wybierających się w sobotę do Hogsmeade. Jako prefekci macie do tego najlepsze kwalifikacje. Tutaj również jesteś mi potrzebna ty, Leio. Jak pewnie zauważyliście od jakiegoś czasu nieobecna jest z nami panna Greengrass i mogę wam tylko powiedzieć, że do końca roku nie zaszczyci nas już swoją obecnością. Profesor Snape wyznaczył Ciebie na przejęcie jej obowiązków. Zgadzasz się?
Wszystkie twarze znajdujące się w pokoju obróciły się w moją stronę. Z jednej strony chciałam przejąć jej obowiązki, byłabym bliżej Dracona, ale z drugiej strony nie odzywamy się do siebie.
- Tak, zgadzam się – sama nie wiem kiedy te słowa wypłynęły z moich ust.
- Znakomicie – odparł Dumbledore. – W takim razie liczę na pomoc z waszej strony. Panie Malfoy, proszę zapoznać pannę Black z regulaminem prefektów i mieć razem wspólne patrole. Dziękuję, na razie tyle. Możecie wrócić do dormitoriów.
Spojrzałam ukradkiem na Malfoya, który szedł w moją stronę. Niechętnie obróciłam się i wyszłam z gabinetu zaraz za Łasicem, który musiał przepuścić jeszcze swoją ukochaną szlamcię. Starałam się unikać wzroku Dracona i udawało mi się to aż do lochów. Tam, niedaleko wejścia do Pokoju Wspólnego Ślizgonów usłyszałam jego głos :
- Dlaczego mnie unikasz? – był bardziej miękki niż zwykle. Nie, żeby Draco do wszystkich mówił łagodnym głosem, ale do mnie raczej się nim zwracał.
- Nie unikam Cię – obróciłam się w jego stronę i zauważyłam, że stoi zdecydowanie bliżej niż bym tego chciała.
- To jak mam to nazwać? – spytał, a nasze nosy prawie się ze sobą stykały. Mogłam podziwiać jego cudowne, stalowe tęczówki, w których widziałam tyle ciepła ile nigdy wcześniej. Nagle zapragnęłam go pocałować, tak jak kilka tygodni temu przed zamkiem. Ale chwilę, Leia, co ty mówisz? Pocałować Draco? Jeszcze jakiś czas temu wydałoby mi się to bardzo odległe, prawie nierealne, o ile w ogóle bym o tym myślała...
- A z resztą, nazywaj to jak chcesz – powiedziałam obojętnie i chciałam się obrócić, ale czyjaś silna dłoń złapała mnie za rękę.
- Jesteś zła o to co powiedziałem wtedy w Pokoju Wspólnym – rzucił jakby od niechcenia, ale spuścił głowę w dół.
- Nie jestem zła – odparłam. – Jestem po prostu zawiedziona Twoim zachowaniem. Myślałam, że się zmieniłeś, ale się myliłam.
- Masz rację – przytaknął mi i ścisnął mocnej mój nadgarstek. – Nie zmieniłem się. Nadal jestem tym samym wkurzającym dzieciakiem, którym byłem 6 lat temu wsiadając do pociągu. Ale tym razem jest ciut inaczej, ten irytujący ślizgon zakochał się w kimś w kim nie powinien.
- O czym ty mówisz Malfoy? – zdziwiłam się i próbowałam się wydostać z uścisku blondyna. – Za dużo ognistej i na wyznania Ci się zebrało? Idź zwierzaj się Parkinson!
- Zostaw tą wywłokę w spokoju – powiedział i puścił moją rękę. – Ale nie słuchaj jeśli nie chcesz. Blaise wszystko wie.
Popatrzyłam na niego jak na obłąkanego i rozmasowałam nadgarstek. Szybko przemknęłam do Pokoju Wspólnego i uniknęłam wzroku wścibskich dziewczyn. Już prawie biegiem udałam się na górę i otworzyłam drzwi do swojego dormitorium, które było dziwnie puste. Rozejrzałam się dokładnie i zaglądałam w najmniej oczywiste miejsca, by sprawdzić, czy rzeczywiście jestem sama w pomieszczeniu. Gdy zorientowałam się, ze w środku faktycznie nie ma nikogo, zamknęłam drzwi, ściągnęłam swoje szkolne szaty i poszłam do łazienki w celu wzięcia sobie długiej i relaksującej kąpieli. Na moje szczęście, przyjaciółki pojawiły się dopiero kiedy wyszłam z pomieszczenia.
- Miałaś rację Mary – powiedziała Isabelle i wręczyła jej coś prosto do ręki, więc nie mogłam dostrzec co to było. – Leia jednak idzie na imprezę na dół.
- Nigdzie nie idę – odrzuciłam od niechcenia i wyciągnęłam pierwsze, lepsze ubrania z szafy.
- Może właściwie – zastanowiła się Meredith. – Lepiej chyba nie idź.
- Nie zamierzam – odparłam, ale jednak szybko podeszłam do dziewczyn i zbliżyłam swoją twarz do ich twarzy. – Co jest w tej imprezie takiego, że nie powinnam iść?
- Właściwie to nic – rzuciła szybko Izzy i usłyszałyśmy pukanie, a później otwieranie drzwi.
- Cześć kochane – powiedziała uśmiechnięta od ucha do ucha Astoria. – Chciałam wam powiedzieć o imprezie, ale w sumie wy już wiecie.
- Ja nie wiem – odpowiedziałam zakładając ręce na biodra. – Poinformujesz mnie?
- Z wielką chęcią – rzekła brunetka i założyła kosmyk włosów za ucho. – Ja i Draco oficjalnie ze sobą chodzimy.
________________________________
Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Zabijcie mnie, zadźgajcie, zastrzelcie, co tam chcecie, bo zasłużyłam zostawiając to opowiadanie znowu na prawie miesiąc. Mam nadzieję, że podoba wam się i mimo wszystko nie przestaliście go czytać. W mediach macie zdjęcie, jak sobie wyobrażam Leię. :) Już dawno mogliście widzieć obsadę, ale teraz dopiero ją pokazuję.
CZYTASZ
Gdy zapada zmrok...
Fanfiction#1 w Harry Potter 03.03.19 #43 w Fanfiction 04.08.19 #70 w Fanfiction 09.02.19 #90 w Fanfiction 15.01.17 "- Co z tego będę miała? - nie dawałam za wygraną. - Satysfakcję z pomocy najgorszemu, tlenionemu ślizgonowi w tej szkole - odparł. - Pomo...