Rozdział 24

13.9K 805 276
                                    


Wciągnęłam głęboko nosem powietrze, by zaraz cicho wypuścić je przez usta. Obróciłam się jeszcze ostatni raz w jego stronę posyłając mu blady i ledwie zauważalny uśmiech, po czym pchnęłam mocno dębowe drzwi.

- Witaj Leio – zaczął Voldemort wstając i wskazał mi miejsce. – Usiądź sobie, oczekiwałem Cię dość długo. Zapewne chciałabyś wiedzieć dlaczego Cię tu wezwałem.

- Istotnie – zauważyłam starając się brzmieć jak najbardziej dojrzale. – Jest to dość zastanawiające zważywszy na stosunki jakie panowały i nadal panują między moją rodziną, a resztą Blacków, czy nawet resztą śmierciożerców.

- Wiedziałem, że to zauważysz – klasnął w dłonie wyraźnie ucieszony, że wszystko idzie zgodnie z jego planem. – Otóż, właśnie to jest powodem twojej wizyty u mnie.

- Czy mógłbyś to rozwinąć? – zapytałam nie wiedząc jak się do niego zwrócić. Forma „panie" nie była dla niego według mnie odpowiednia.

- Mam nadzieję, że ty, Leio, zachowałaś chociażby resztki zdrowego rozsądku i nie zamierzasz postępować jak twój ojciec, podstępnie odwracać się od jedynej słusznej strony w tej wojnie – powiedział wstając i podchodząc do mnie. Gdy poczułam jego rękę na moim ramieniu, moje mięśnie momentalnie się spięły.

- Oczywiście, jedyna słuszna strona to śmierciożercy – rzuciłam właściwie sama do siebie, jednak byłam pewna, że mnie usłyszał.

- Dokładnie tak, a więc proponuję Ci dołączenie do moich szeregów – odparł stając nagle za mną i obracając moje krzesło w swoją stronę. – Co ty na to?

- Mam zostać śmierciożerczynią – powiedziałam na głos, żeby to sobie uświadomić. Dracon mówił mi o tym, ale mimo wszystko w głębi duszy liczyłam, że się myli i Voldemort nie zada mi tego pytania. – I pomóc Ci w zlikwidowaniu Pottera i wszystkich jego przyjaciół.

- I jeszcze być mi lojalną i wierną – dodał. – Tak, mniej więcej na tym właśnie polega ta robota.

- Co będę z tego miała? – zapytałam, aby mieć pewność co do swojego wyboru.

- Zadajesz bardzo mądre pytania – uśmiechnął się do mnie złowrogo. – Oczywiście zostaniesz otoczona uznaniem wśród reszty moich zwolenników, a przy okazji Malfoyowie będą bardziej skłonni przyjąć Cię wtedy do siebie.

- Po co miałabym tu w ogóle przebywać? Nie mogłabym nadal mieszkać w Hogwarcie? – właściwie możliwość zamieszkania w takim domu bardzo mi się podobała, ale wiem, że większość śmierciożerców za mną nie przepadała. W tym również rodzice Malfoya.

- Leio, jesteśmy do siebie tak podobni – ciągnął dalej idąc w stronę okna, na którym spoczywały szmaragdowe zasłony. – Ty również wychowywałaś się w sierocińcu po stracie ojca nieudacznika i natychmiastowej śmierci matki. Chciałbym abyś spędzała w tym towarzystwie więcej czasu, ponieważ mam plany co do Ciebie i Dracona. Koniec pytań, masz czas do dzisiejszej kolacji aby zadecydować, po której stronie się opowiadasz. Teraz możesz wyjść.

Wstałam pewnie z krzesła, po czym otworzyłam drzwi i wyszłam z pomieszczenia. Po lewej stronie korytarza stał oparty o ścianę Draco i wpatrywał się w podłogę.

- Czekałeś na mnie? – zapytałam podchodząc.

- Tak, wszyscy chcą, żebyśmy spędzili razem więcej czasu – podrapał się po głowie. – Matka kazała mi pokazać Ci twój pokój.

Pokiwałam głową na znak zgody i blondyn poprowadził mnie w górę schodami na drugie piętro, a moim oczom ukazało się duże pomieszczenie z ogromnymi oknami i balkonem zza których widać było cudowny ogród. Draco podszedł do pierwszych z trójki drzwi jakie były w tym pomieszczeniu.

- Całe to piętro jest zwykle dla mnie, rodzice wolą poruszać się po parterze i pierwszej kondygnacji – odezwał się po czym wskazał na drzwi znajdujące się przy ścianie obok. – Matka chciała, abyś miała pokój niedaleko mnie, a mój jest tam. Jakbyś coś chciała to właśnie tam będę.

Otwierając drzwi spodziewałam się raczej jakiejś malutkiej klitki, a nie pokaźnych rozmiarów apartamentu. Miałam tu duże, dwuosobowe łóżko, kilka regałów z książkami, biurko, fotele, szafę oraz własną łazienkę. Z ciekawości zajrzałam do szafy, w której jak się okazało, znajduje się mnóstwo eleganckich ubrań idealnie w moim rozmiarze. Nie wiedziałam, czy mogę z nich korzystać, a więc udałam się do Draco, który, akurat jak otwierałam drzwi, był w trakcie ściągania swetra.

- Mogłaś zapukać – powiedział wyciągając ręce z rękawów i rzucając ubranie na łóżko.

- Mogłam, ale stwierdziłam, że prywatność Ci nie potrzebna – rzuciłam przewracając oczami. – Chciałam tylko spytać, czy ubrania w szafie są dla mnie?

- Nie spodziewałem się, że będziesz o to pytać – odparł wyciągając ze swojej szafy zwykły t-shirt. – Raczej bym przypuszczał, że weźmiesz je nawet jeśli powiem, że nie są Twoje.

- Nie chciałabym od razu psuć o sobie wrażenia – powiedziałam z przekąsem i założyłam ręce na piersi.

- Od kiedy przejmujesz się opinią innych na Twój temat? – spytał podchodząc niebezpiecznie blisko mnie, co zmusiło mnie do ułożenia rąk w poprzedniej pozycji.

- Od kiedy dowiaduję się, że mam z nimi mieszkać – odparłam, po czym Draco chwycił mnie w talii i powiedział wprost w moje usta :

- Masz pół godziny, potem przychodzę po Ciebie na kolację.

Wycofałam się więc z pokoju i wróciłam do siebie. Ściągnęłam wczorajsze ubrania i poszłam się wykąpać. Gdy skończyłam wysuszyłam włosy zaklęciem i rozczesałam, po czym udałam się w stronę szafy. Wybrałam jedną z najbardziej skromnych sukien jakie się w niej znajdowały, ponieważ nie chciałam za bardzo zwracać na siebie uwagi, ale też wolałam w spodniach nie odstawać od reszty czarownic. Gdy zakładałam buty usłyszałam pukanie do drzwi i spojrzałam na zegarek. Dracon jak zawsze punktualny. Podeszłam do drzwi i otworzyłam mu.

- Wyglądasz niesamowicie – powiedział składając na moim policzku delikatny pocałunek na co się zarumieniłam, a on się uśmiechnął. – Rumienisz się.

- Wcale nie – rzuciłam i zeszliśmy na dół.

Przy stole znajdowali się już prawie wszyscy – za wyjątkiem Voldemorta i nas – część już siedziała, inni stali w oczekiwaniu na Czarnego Pana. Nie musieliśmy czekać długo, gdyż ten zaraz się zjawił. Skinieniem dłoni kazał wszystkim usiąść a sam podszedł do specjalnie przygotowanego miejsca przy stole.

- Dzisiejszy wieczór będzie wieczorem specjalnym – powiedział. – Leio, czy zdecydowałaś?

- Tak – odezwałam się wstając. – Chciałabym służyć u Twego boku.

----------------------------------------------

Dziękuję za 40 tyś wyświetleń i 3 tyś gwiazdek, to mega motywuje <3

Gdy zapada zmrok...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz