Rozdział 22

13.9K 749 109
                                    

Spodziewałam się jakiś atrakcji w postaci śmierciożerców już na samym początku wędrówki, ale jednak się pomyliłam. Początkowo wszystko przebiegało bez zakłóceń. Wszyscy spokojnie wyszli z terenu szkoły i kierowali się w stronę Hogsmeade. Gdyby po drodze czyhało na nas jakieś niebezpieczeństwo to pewnie by przystąpiło do ataku, ponieważ radosne głosy uczniów było słychać w promieniu kilkudziesięciu metrów od grupy. Tylko ja z Draconem poruszaliśmy się cicho, uważaliśmy na każdy nasz krok, jakby ten właśnie mógłby nas zgubić i zostać ostatnim jaki przeszliśmy w życiu. Jednak i ta cisza musiała zostać kiedyś zakłócona.

- Odezwiesz się w końcu, czy będziesz cały czas milczeć? – spytał wyraźnie poddenerwowany Malfoy.

- A co na to twoja dziewczyna? – odparłam na pytanie z przekąsem.

- Nie jest moją dziewczyną – starał się nie podnosić głosu, ale ostatecznie mu to nie wyszło i spuścił głowę w dół, by zwracać mniejszą uwagę.

- Ona o tym w ogóle wie? Wczoraj o ile dobrze pamiętam wydawała przyjęcie z okazji zawarcia waszego związku – powiedziałam nawet na niego nie patrząc.

- Amortencja, geniuszko – rzekł pukając się w czoło. – Myślałem, że największy pupilek Ślimaka powinien o tym wiedzieć.

- Spytaj Pottera w takim razie – rzuciłam od niechcenia, ale ucieszyłam się mimowolnie, że to tylko sprawka eliksiru. – Skoro więc napoiła cię Amortencją, to dlaczego nie powiedziałeś tego wczoraj podczas przyjęcia?

- Myślisz, że moim największym problemem jest natrętna ślizgonka, która podaje mi Amortencję, bym się w niej zakochał i żebyśmy ostatecznie mieli gromadkę ślicznych ślizgońskich dzieci, które będą miały super życie z bogatym tatusiem i okropną mamusią?! – prawie to wykrzyczał, ale mimo wszystko pozostawałam niewzruszona.

- Tak właśnie myślę – odparłam. – Jesteś głęboki jak kałuże po wczorajszym deszczu.

Nie odpowiedział, a zrobił tylko głupią minę i odwrócił się w drugą stronę. Poinformuję was tylko, że wczoraj nie padało.

Zbliżaliśmy się do wioski zadowoleni, że nie spotkało nas po drodze żadne niebezpieczeństwo. Niestety, przedwcześnie, ponieważ zaraz usłyszeliśmy dochodzące zza krzewów głosy. Zdążyliśmy się tylko odwrócić, a gromada śmierciożerców wyszła zza gęstwiny i otoczyła nas.

- Gdzie jest Snape, kiedy go potrzeba?– rzuciłam w powietrze równocześnie rzucając niewerbalnie zaklęcie rozbrajające na jednego ze śmierciożerców stojących nieopodal, po czym szybkim ruchem złapałam jego róźdżkę.

- Pewnie gdzieś wśród nich – odparł Draco wymieniając zaklęcia z jakimś brunetem, który chyba niezbyt sobie dobrze radził w walce.

Grupa uczniów rozpierzchła się na wszystkie strony i ciężko było cokolwiek zauważyć w takim tłoku. Razem z Draconem zwinnie unikaliśmy rzucanych w naszą stronę czarów i próbując przedostać się na przód do reszty prefektów, z którymi była profesor McGonnagal.

- Gdzie jest profesor Snape? – spytała, gdy tylko zauważyła nas biegnących ku niej.– Miał być z wami!

- Powiedział, że coś go zatrzymało – wydyszałam z trudem łapiąc oddech.

- W takim momencie?! – zdenerwowała się pani profesor. – Jest bardzo nieodpowiedzialny. Musimy wrócić do Hogwartu!

- Jak, skoro oni zagrodzili nam drogę? – spytał jak zwykle błyskotliwy Malfoy.

- Musimy ich jakoś ominąć! – krzyknęła Granger, a ja przyznałam jej w duchu rację. Pierwszy raz z resztą.

- Ja z Draco pobiegniemy pierwsi, a reszta uczniów niech idzie za nami – powiedziałam, właściwie nie wiem dlaczego.

- Pomożemy wam – zaoferowała Granger i zaraz się uchyliła unikając Cruciatusa od jakiejś śmierciożerczyni.

Skinęłam głową na Dracona i pokazałam, że ma biec tak jak ja, tylko, że z drugiej strony oprawców.

- Biegnijcie za nimi! – krzyczała McGonnagal wytrącając różdżkę z ręki Rookwoodowi.

Uczniowie posłuchali starej pani profesor i natychmiast ruszyli za nami. Staraliśmy się biec jak najszybciej potrafiliśmy i równocześnie uważać, żeby nie dostać żadnym zaklęciem. Dobrze nam to początkowo szło, jednak duża część uczniów spanikowała i próbowała wyciągnąć różdżki, żeby nam pomóc, czego nauczyciele im wcześniej kategorycznie zabronili. Mówili, że po to są prefekci, by ich ochronić, a oni lepiej, żeby się nie narażali. Nie podobało mi się to podejście, więc nie zwracałam uwagi na uczniów próbujących nam pomóc, a wręcz przeciwnie, dziękowałam im w duchu, że wolą się narazić dla nas. Dobroczynność i pomoc ludziom zdecydowanie nie jest moją najmocniejszą stroną. Śmierciożercy, widząc, że uciekamy do zamku, postanowili ruszyć za nami.

- Biegnijcie przodem! – krzyknął Malfoy do Weasleya i Granger. – My zajmiemy się tyłem.

- Ale się ostatnio Malfoy pomocny zrobiłeś – rzuciłam do niego stojąc i czekając aż uczniowie nas ominą. – Normalnie Cię nie poznaję.

- Nie słyszałeś mnie, Łasic? – krzyknął jeszcze raz Draco puszczając moją uwagę mimo uszu. – Biegnij!

Chciałam rzucić jeszcze jedną, kąśliwą uwagę w jego kierunku, ale zauważyłam czerwony płomień zmierzający w moim kierunku. Nie zdążyłam się przed nim uchylić i zaraz niebo rozdarł mój krzyk. Ból był nie do zniesienia. Kątem oka zauważyłam idącą do mnie Bellatriks Lestrange. No świetnie, jeszcze jej mi tu brakowało. Po chwili zaklęcie przestało działać, aby zaraz powrócić ze zdwojoną siłą. Moje ciało znowu wygięło się ku górze pod wpływem czaru, po czym uderzyło całą swoją wagą w twardą ziemię. Z daleka zobaczyłam majaczącą się w oddali platynową czuprynę Malfoya. Może chłopak zdecydował się pobiec mi na ratunek, a może nie chciał dać ciotce satysfakcji z torturowania mnie i sam chciał tu zrobić. Nie dowiedziałam się tego, ponieważ z kolejną falą zaklęcia ogarnęła mnie ciemność i nie było już nic.

__________________________________________________

Zabijcie mnie, poćwiartujcie, co tam chcecie, ale po prostu nie chciało mi się pisać we wakacje. Potem zmieniałam szkołę i w sumie brałam udział w konkursie literackim, więc od października pisałam co innego. Jednakże wracam, po niedopuszczalnie długiej, kolejnej przerwie. Nie wiem kiedy znowu coś dodam, ale piszcie komentarze, będzie na pewno szybciej. Właśnie one mnie zmotywowały, żeby dzisiaj skończyć ten rozdział. ;)

Gdy zapada zmrok...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz