Thomas
Od spotkania z nieznajomą minęły około dwa tygodnie.
Chcę podziękować.
Tak mały gest, nawet jeśli nie z sympatii, tylko chęci uratowania mi tyłka, wywołał lekki uśmiech na mojej twarzy.
Jednak szybko przygasł on, wraz ze świadomością, że dziewczyna zniknęła. Nie było jej na szkolnych korytarzach, w żadnej klasie (a wiem to, przez zawalanie pierwszych dwóch lekcji, żeby zaglądać do wszystkich pomieszczeń), ani nawet w łazience. Po prostu się rozpłynęła.
A wraz z nią moje szczęście.
Potrzebuję kupić bandaże.
Czysty przez dwa tygodnie. Do teraz.Crystal
Od dziecka uwielbiam patrzeć jak mama maluje. Jeśli tylko mam czas, siadam na skrzyni z kocem i herbatą w jej pracowni. Podziwiam jej spostrzeganie świata. Za mgłą. Rozmyte, przygaszone barwy. Cały nasz dom jest dosłownie zawalony jej obrazami i malowidłami naściennymi.
Dzisiaj siadając na swoim miejscu spoglądam na obraz przedstawiający szary zachód słońca, ale moje myśli wędrują tylko wokół jednego.
Muszę iść po zapas escipramu.
Przez ostatnie dwa tygodnie nie wychodziłam z domu pomijając wizyty u psychologa.
Stany lękowe nie wróciły. Mogliśmy odetchnąć. Podziwiam moich rodziców, za spokój i opanowanie. Troszczą się o mnie. Jestem im za to wdzięczna, ale w myślach karcę się, za uprzykrzanie im życia.-Coś nie tak kaczorku? - przyjemny głos mamy wydarł mnie z za myślenia.
Spojrzałam na nią. Miała policzek umazazny szaroniebieską farbą. Oczy ten sam odcień co moje, ale ciemniejsze.
- Wszystko dobrze. Po prostu... Mamo tabletki się skończyły- szepnęłam.
Na twarzy mojej mamy pojawił się cień strachu.- czy ataki wróciły?
- nie, ale wolę mieć pudełko w zapasie, w razie czego.
Mama uśmiechnęła się lekko. Spojrzała na mnie i dostrzegłam w jej oczach zwyczajny smutek. Ani śladu po śmiejących się błyskach.
***
Specjalistyczna apteka należąca do mojego terapeuty, wbrew pozorom nie znajduje się w tym samym budynku , co gabinet.
Mieści się w centrum miasta, kilka przecznic od mojej szkoły. To jedyny jasny, czysty budynek wciśnięty pomiędzy monopolowy, a sklep motoryzacyjny.
Na ulicy panuje zadziwiającą cisza. Na chodniku mijam tylko starsze panie i zabiegane mamy z wózkami. Staję przed dobrze znanym mi budynkiem.
Wchodzę do środka i od razu czuję charakterystyczny zapach aptek.- Dawno cię tu nie było Loreant. Mam nadzieję, że przyszłaś anulować dostawę? - słyszę znajomy głos.
- Chciałabym, uhm cześć Will.
- Kogo moje uszy słyszą? Crystal tutaj? Myślałam, że już cię nie zobaczymy.- z zaplecza wyłania się krótko ścięta blondynka.
Will i Willow, bliźniaki pokarane idiotycznie identycznymi imionami (jak mówią "zespół 3I"). Zielonookie kopie Toma Odella, jedyne osoby, które wydają się być przyjacielsko nastawione do mojej osoby.
Są o parę lat starsi, głównie znamy się z tego, że często przychodzę po nowe opakowania antydepresantów do apteki ich ojca, a mojego psychologa.- Cześć Willow. Niestety, ale jesteś zmuszona przynieść mi nowe opakowanie Escipramu. - Podchodzę do okienka i uśmiecham się do bliźniaków.
- No, no Loreant, wypiękniałaś - dziewczyna uśmiecha się do mnie, w jej oczach dostrzegam uroczy błysk.
- Ach ta moja siostra, od dziecka myślimy tak samo - Will podchodzi do nas kładąc na ladzie białe, schludne pudełko leków.
Willow szturcha brata łokciem.
Są identyczni, tak samo ścięte włosy, jedyne co ich różni, to płeć i budowa ciała. Will jest bardziej masywny, umięśniony.
Nagle spokojną ciszę przerywa głos dzwoneczka przy drzwiach.
Bliźniaki prostują się, a ja szybko płacę za leki i odwracam się w stronę wyjścia.
Wpadam na odrobinę wyższą ode mnie osobę. Kieruje swój wzrok w dół i bełkoczę przeprosiny. Wdycham powietrze. Czuję przyjemny, męski zapach ciepłego drzewa sandałowego. Próbuję wyminąć chłopaka, Na moment nasze oczy się spotykają. Jego ciemno szare tęczówki giną w rozszerzających się źrenicach. Kieruje się w stronę drzwi, kiedy słyszę męski głos:- Hej zaczekaj!
Robię się cała sztywna i zastygam w bezruchu.
Thomas
Z braku zajęcia postanawiam pójść po zapas opatrunków, który miałem już zrobić jakiś czas temu.
Apteka znajduje się niedaleko przystanku, na którym
wysiadam w drodze do szkoły.
W autobusie jestem tylko ja i jakaś dziewczyna z wielką ilością toreb wokół siebie i ciągle przechodzącymi SMS'ami. Czasami przeprowadza szybkie rozmowt telefoniczne. Przypomina przy tym Charlotte. Obie w ciągłym biegu, rozrywane na wszystkie strony. Zupełnie jak Miranda Priestly w Diabeł ubiera się u Prady. Czasami Charlotte sprawiała wrażenie, że osoby, które uważały się za jej bliskich przyjaciół, dla niej były tylko pieskami na posyłki, żywymi notesami.
Wspomnienie dziewczyny powoduje ostry ból w moim sercu. Do oczu napływają mi łzy. Kilkakrotnie mrugam próbując pozbyć się ich z oczu.
Autobus zatrzymuje się na moim
przystanku. Rzucam ostatnie spojrzenie na wnętrze autobusu i wychodzę. Na dworze panuje przyjemny chłód.
Z daleka widzę białą elewację apteki wybijającą się na tle szarych budynków.
Otwieram drzwi i wyciągam słuchawki z uszu.
Idę w stronę okienka i nagle zastygam w ruchu. Dziewczyna na którą patrzę chyba mnie nie zauważa i wpada prosto na mnie. Rozpoznaję jej oczy. Dziewczyna cos mruczy pod nosem, to ona.- Hej zaczekaj! - krzyczę w jej kierunku.
Dziewczyna zatrzymuje się. Podchodzę do zdziwionych aptekarzy. Chłopak i dziewczyna, są praktycznie identyczni.
- Dziesięć opatrunków jałowych i bandaży. Tylko szybko - wykładam pieniądze na blat - reszty nie trzeba.
Kiedy bliźniaki wkładają opakowania do torby foliowej ja obserwuje dziewczynę, która stoi nadal w tym samym miejscu. Obraca głowę i spogląda w moją stronę. Jej oczy świecą.
Chłopak podaje mi siatkę a ja szybko pokonuje drogę do drzwi i otwieram je przed nieznajomą. Słyszę jak za nami dziewczyna krzyczy:- Do zobaczenia Crystal!
Crystal, ładne imię.
Bardzo długo pisałam ten rozdział, a to dlatego, że ciągle coś poprawiałam, zmieniałam. Mam nadzieje, że wam się spodobał :). Dlatego komentujcie, proszę.
P.S. Jest ktoś z takim samym rozumowaniem co ja i zrozumiał dziwne zachowanie jednego z bliźniaków? Malutka podpowiedź :D.
CZYTASZ
Broken Boy Met Broken Girl
Novela JuvenilNigdy nie popełniaj tego błędu Crystal. Przestań popełniać te błędy Thomasie.