6 ran

98 16 5
                                    

Crystal

Chciałabym cofnąć się do starych, dobrych lat, kiedy mama śpiewała mi do snu, ale teraz jestem zestresowana.*

Próbuję wstać, ale nie mogę. Nie potrafię ruszyć ciałem. Słyszę okropne głosy szepczące mi do ucha tylko jedno słowo. Pomocy.
Nie potrafię. Pomocy.
Nie wiem jak. Pomocy.
Przestańcie. Pomocy.
Pomocy. Sama jej potrzebuję. Więc krzyczę, ale nic nie wydobywa się z moich ust. Oni nie słyszą, nie rozumieją.
Tracę grunt pod nogami. Spadam w dół. Pomocy. Pomocy. Powtarzam w myślach za nimi.
Czuję jak moje ciało wpada do lodowatej wody. Pomocy. Pomocy. Pomocy.
Duszę się. Próbuję krzyczeć. Woda dostaje mi się do gardła. Tonę, płuca palą mnie jak szalone. Pomocy. Pomocy, nie ma już ratunku. Nie ma ratunku. Dla nas.

Budzę się z wrzaskiem. Łzy ciekną mi z oczu. Krzyczę.
Słyszę jak otwierają się drzwi do pokoju. Czuję ugięcie się materaca pod drugim ciałem. Ciepło jej ciała otula mnie całkowicie. Chowam głowę w ramionach i po prostu płaczę.

- Kocham cię Crystal. Jestem tutaj. Już jest dobrze. - jej cichy głos ukaja.

Nie ma już ratunku. Nie ma ratunku. Dla mnie.

Thomas

Tłum ludzi ciągnie mnie wraz z prądem w przeciwną stronę, ale i tak brnę przez zdezorientowanych nastolatków. Wzrokiem szukam ciemnej burzy włosów. Przeszedłem już sporą część budynku, ale nigdzie nie mogę jej znaleźć. Kieruję się do wyjścia. Może jest na dworze. Wychodzę, chłodne powietrze i śpiew ptaków koją mój umysł. Zamykam oczy. W tle słychać tylko ciche rozmowy uczniów. Otwieram oczy, mój wzrok spoczywa na postaci pochylającej się nad książką. Blada skóra kontrastuje z ciemnymi, krótkimi włosami. Cienki, biały sznurek wije się wokół jej włosów i ciągnie się aż do telefonu. Uśmiecham się lekko i zaczynam iść w kierunku dziewczyny.
Siadam koło niej. Widzę jak jej ręce spinają się na książce, zamyka ją, pierw patrząc na numer strony. Przesuwa swój wzrok na mnie. Momentalnie jej ramiona opadają a uścisk na książce rozluźnia się.

- Część - mówię, odsuwając się lekko.

- Hej, um, hej- Crystal zakłada włosy za ucho i wyjmuje z niego słuchawkę.

Patrzę na nią i pochłaniam wszystkie, nawet najmniejsze detale. Ma na sobie koszule w zgniłozielono-żółtą kratę i czarne ogrodniczki do połowy ud. Kolory wydobywają z jej oczu bardziej zielony odcień. Crystal chyba tuszuje nieprzeciętny kolor jej oczu.

- Co cię tak fascynuje?- pyta.

- Nic, znaczy zamyśliłem się - odpowiadam tępo - spotkamy się? Po szkole.

Przygryzam wnętrze policzka i patrzę na zdziwioną dziewczynę.

- Koledzy cię wystawili? Czy to jakiś dziwny zakład?

Nie mam ich. Odeszli razem z nią. Zostałem sam, tylko ja i kawałek ostrego metalu.

- Tak, masz rację. To zakład. Miałem zaprosić cię do jednej z moich ulubionych kafejek, o których nie wiedzą moi koledzy i przelecieć cię w jakiejś ciemniej uliczce.

Crystal zaczęła się śmiać. Śmieje się... Zwyczajnie. Głośno i lekko popiskując. Charlotte śmiała się inaczej, jakby planowała każdy dźwięk który wydobywał się z jej ust.

- W takim razie, trudno byłoby się nie zgodzić.- mówi - To gdzie się spotkamy?

Uśmiecha się pokazując swoje białe zęby. W tym nie różni się od Charlotte, poza brakiem pomarańczowo-czerwonej szminki. Obie mają ładny uśmiech.

- Na Stevenson Street, boczne wejście do parku.

Dziewczyna kiwa głową i spogląda na mnie. Sądzę, że lubię jej oczy. Są tajemnicze.

Crystal

Thomas ma szare oczy. Szare, z milionami jasnych nitek, przecinających się pod różnymi kątami. Są wyjątkowe. Są ładne.



*Twenty one pilots - stressed out z małą zmianką w osobie, zestresowany, nie zestresowana.

Chwilka przerwy na naukę była, teraz już trzeba się tylko zrehabilitować :)). Chciałbym też podziękować pewnej osobie za podsunięcie pomysłu z nawiązaniem do piosenki.

Broken Boy Met Broken GirlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz