Rozdział 7A

528 48 6
                                    

Minho był na pustyni, po warstwie czerwonych drzew nie było widać ani trochę natury. Nie znajdowało się tu nic poza jaskiniami i piaskiem. Jego pierwszą myślą była zmiana lasu, ale czekał na Thomasa, umówili się, że on weźmie plecak i pobiegnie do lasu a jego przyjaciel pobiegnie od razu za nim. Minho wywiązał się ze swojej części umowy, wziął plecak i znalazł się w lesie. Miał nadzieje, że nic mu się nie stało, co prawda usłyszał jeden strzał, ale wątpił aby oznaczał on śmierć Thomasa. Minęło kilka godzin, azjata zdążył już obejrzeć swój "las" dokładnie. Pomiędzy jednym a drugim sektorem był wielki kamienny mur, którego nie dało się przeskoczyć, nie porastała go żadna roślina, która umożliwiła by wspinaczkę. Gdy tylko go zobaczył wróciły wspomnienia o strefie i labiryncie.
Pierwszą rzeczą jaką zrobił zwiadowca, było znalezienie bezpiecznej jaskini i sprawdzenie plecaka. Miał tam dwie litrowe butelki wody, bochenek chleba, maść i paczkę sucharków, postanowił nie otwierać tego dopóki nie zjawi się jego sojusznik. Na wejściu do jego jaskini wyrył mały krzyżyk, prawie niezauważalny dla kogoś kto nie był Thomasem. Umówili się, że gdyby się rozdzieli postawią na miejscu schronienia mały krzyżyk.

****

Rose i Dimitr trafili do szarego lasu, było tutaj więcej drzew niż w czerwonym sektorze, ale jednak nie wystarczająca ilość, aby ukryć się między nimi. Wiatr wiał jak oszalały, dokuczało im straszne zimno, wszędzie były góry. Ich strój składał się z czarnych spodni, cienkiej podkoszulki i dosyć ciepłej rozpinanej bluzy, ale pomimo tego zimno w tym sektorze i tak było dokuczliwe. Dampirka była cała obolała a jej duma była urażona, nie wierzyła, że mogła dać się pokonać dwójce wampirów. Nie mieli przy sobie nic z Rogu, to miało być ich zwycięstwo a skończyło się tak. Nie mieli nawet sojuszu z nikim poza sobą. To nie zapowiadało się dobrze, ale miała nadzieje, że z tego wyjdą. Będzie walczyć do ostatniej kropli krwi. Nie wciągnęłaby chłopaka za sam szczyt góry, poza tym byłoby tam za zimno, Rose wiedziała, że musi znaleźć jakąś jaskinie. I jak pomyślała tak zrobiła. Jaskinia była głęboka, ale nie chciała zostawiać chłopaka samego, więc nie zagłębiała się w nią. Gdy jej szukała zdążyła uzbierać trochę drewna, które zamierzała podpalić, tylko jeszcze nie wiedziała jak.

- Wyjdziemy z tego, razem - była przekonana tego co mówi, Rose Hathaway nie była kimś kogo łatwo pokonać.

Zaczęła głaskać chłopaka po głowie i czekała aż się obudzi, nie mogli tracić dużo czasu. Nie minęło pięć minut a chłopak poruszył głową, budził się. Otworzył oczy, były inne, przekrwione. Żyły pod oczami zrobiły się widoczne i bordowe, a chłopak zaczął mamroczeć coś co brzmiało jak "krew". Wtedy zdała sobie sprawę co Katherine tak naprawdę zrobiła. On nie stracił przytomności, przemieniła go. Rose dopiero teraz zauważyła dwie małe kropki na jego szyji, czytała o ich przemianach przed igrzyskami. Nie było tak jak ze strzygami, które poznała. Tutaj aby dopełnić przemiany trzeba było napić się krwi, wiedziała, że nowo stworzony wampir nie powstrzymuje głodu i zawsze zabija swoją pierwszą ofiarę.

***

Jak wrócę od dentysty dodam część 7B, tylko nie wiem czy edytować ten rozdział i dorzucić ją czy dodać w nowym. Jak wolicie?

No to już wiecie, że umrze Rose...albo Dymitr, kogo obstawiacie?

I jak się podobało?

Tak w ogóle to kocham Was

Nabiliście 4k wyświetleń, 531 gwiazdek i 209 komentarzy <3

Elita Zabójców // MultifandomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz