Rozdział 11 ~Rzeź~

422 48 17
                                    

Jestem z powrotem!

I to hucznym powrotem


To wcale nie dlatego, że moje ff spadło z 48 miejsca na 289, to wcale nie dlatego tyle postaci dziś zginie...

***

Rozpocznijmy rzeź

- Ty mała podstępna suko! - wykrzyczał Bellamy i rzucił się na Tris.

Tobias próbował go odciągnąć, ale nie zdał się na wiele. Chłopak uderzył go z łokcia w twarz, powodując krwotok. Jego pięści raz za razem trafiały w twarz niezgodnej. Nie obchodziło go to, że jest dziewczyną, zabiła jego miłość. Tris wysunęła się Bellamy'emu z objęć i zaczęła uciekać ciągnąc za sobą Tobiasa. Chłopak nie gonił już ich, wiedział że na to przyjdzie jeszcze czas. Za chwile miał przylecieć helikopter po ciało Clarke, musiał spojrzeć na nią ostatni raz. Uklęk przy jej zwłokach i chwycił jej zimną dłoń. Wciąż miała oczy otwarte, skierowane były prosto na niego. Choć kiedyś tak bardzo je uwielbiał, teraz nie mógł na nie patrzeć. Zbyt bardzo go to bolało.

Tobias i Tris uciekli, jednak Katniss i Peeta wciąż byli na plaży i przyglądali się tej scence z boku. Bali się teraz podejść do nich, nie wiedzieli jak zareaguje ich towarzysz. Ale doskonale rozumieli jego ból, oni również stracili wiele osób.

***

- Szkoda mi Bellamy'ego, ale wiesz jeśli Clarke by nie zginęła, mielibyśmy mniejsze szanse -  stwierdziła Tris bez cienia smutku w głosie

Trochę zaniepokoiło to Tobiasa, jeszcze przed przyjazdem do Panem była inna. Na pewno by ją to ruszyło. Nie skomentował tego co powiedziała jego ukochana, wolał to przemyśleć.

Nie udało im się zabrać nic z ich zapasów. Musieli uciekać przed Bellamym. Chłopak nie odpuści im tego co zrobili, będzie ich śledził a teraz muszą się na to przygotować. Żeby zmienić sektor musieliby przejść przez róg obfitości, nie byli pewni czy warto.

- Cztery, co robimy teraz? - poruszyła temat

Zbył ją wzruszeniem ramion, przejście przez róg było tym samym co wyrok śmierci, dobrze to wiedzieli.

Nie oglądali się za siebie, biegli nie zatrzymując się, zostały im jeszcze około dwa kilometry do granicy sektora. Nie rozmawiali ze sobą, dziewczyna wciąż miała krew na rękach, a jej chłopak nie chciał na to patrzeć. Co prawda zabijali już wcześniej, ale to była inna sytuacja. Jest różnica między zabiciem kogoś kto chce zabić tysiące ludzi a niewinną dziewczyną, która była Twoją sojuszniczką.

Paliło ich w gardle, było strasznie gorąco. W trakcie biegu Tobias zdjął koszulkę i trzymał
 ją przewieszoną przez ramie. Pomimo tego było im strasznie gorąco. Minęło już pół godziny, byli bliscy wycieńczenia, ale nie mogli się zatrzymać. Nie wiedzieli czy nikt ich nie goni. Zauważyli paczkę spadająca prosto z nieba. Zbawienie.

Podbiegli do niej i otworzyli ją w mgnieniu oka. W środku był duży posiłek i dwie dwulitrowe butelki wody. Na ich opakowaniach naklejone były kartki, na pierwszej widniał napis "Dobra robota Tris", zaś na drugiej napisane było "zasługujecie na to".

Gdy już usiedli, nie mogli wstać z powrotem. Ich wróg nie mógł być ze stali, na pewno też się zmeczył.

- Myślę, że możemy zrobić małą przerwę - powiedział Tobias i wziął duży łyk wody

Tris mu przytaknęła i zaczęła jeść pieczeń. Gdy tylko kawałek mięsa przeszedł przez jej przełyk zaczęło robić się jej niedobrze. Nie chciała wymiotować, czuła jedynie zawroty w głowie.

Zaczęła tracić ostrość wzroku, ostatnie co widziała to upadający Tobias.

Wiedziała dokładnie co się stało.

Serum Śmierci

Trybuci usłyszeli dwa armatnie huki

***

- To chyba twój czas Margo Roth Spiegelman - powiedziała Katherine i rzuciła się na dziewczynę

Reakcja jej sojuszników była błyskawiczna.

- Powietrze, wzywam cię do kręgu - wyszeptała Zoey i nagle każdy poczuł wiatr wiejący z dużą siłą

- Ogniu, wzywam cię do kręgu - temperatura w sektorze podniosła się drastycznie, lecz tylko Katherine to odczuła

- Wodo, wzywam cię do kręgu - wodne macki zaczęły oplatać nogi wroga i ciągnąć ją w dół

- Ziemio, wzywam cię do kręgu - ziemia pod stopami wampirki zaczęła się załamywać, powstała głeboka na kilkametrów szczelina, która oddzieliła dwie dziewczyny.

- Duchu, wzywam cię do kręgu - ten żywioł był całkowicie przywiązany do Zo, gdy tylko go wezwała atmosfera zmieniła się diametralnie. Każdy sojusznik dziewczyny nagle nabrał siły i wiary.

Krąg został zamknięty

Katherine zaczęła podnosić się z ziemi, szybko przeskoczyła szczelinę, ale w okół niej tworzył się krąg żywiołów. Powietrze, ogień, woda, ziemia i duch zaczęły tworzyć obręcz, której nie dało się przekroczyć od zewnątrz.

Za każdym razem gdy wampirka próbowała przez niego przejść na jej ciele pojawiały się czerwone pręgi, niczym od bicza.

Co prawda nie mieli broni, inaczej już dawno by zaatakowali. Ale jednak byli pewni, że ona nie ma z nimi szans.

Spróbowała przeskoczyć obręcz, ona jednak wystrzeliła do góry wraz z nią i zasklepiła się tworząc wielką kopułę. Dziewczyna nie mogła tego zobaczyć, ale Zoey upadła, kosztowało ją to dużo energii.

Jednak teraz nie będzie musiała jej dużo używać. Katherine leżała nie ruchomo na ziemii, jej skóra była spalona. Nie miała siły na nic. Jej pierścień podczas spotkania z żywiołami został zniszczony. Miała szczęście, że teraz była noc, ponieważ bez pierścienia spali się na słońcu. Kopuła zniknęła a to co znalazło się za nią przeraziło ich wszystkich

- Big bad vampire out here - zaśmiał się Damon i podniósł leżące ciało, po czym podbiegł do Quentina i skręcił mu kark za nim ktokolwiek zdążył zareagować - mógłbym was wszystkich zabić w ciągu sekundy, ale jaka byłaby w tym zabawa?

Po wypowiedzeniu tych słów, zniknął wraz z Kateriną Petrovą i zwłokami Q.

Usłyszeli kolejny huk armatni

***

To ja i trochę mi głupio

Bo rozdział mi się nie podoba

Pisałam go na siłę

Ale się poprawię

Jestem tego pewna

Mam ważne pytanie

Nie było mnie miesiąc

Jest tu jeszcze ktoś?



Elita Zabójców // MultifandomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz