Rozdział XII - Zakon.

1.2K 93 93
                                    

Gdy tylko pierwszy szok opuścił Lupina, wyszedł z kuchni i czym prędzej skierował się do swojego pokoju. Musiał przestać rozmyślać o tym, co usłyszał od Iana, a skoro miał do przetłumaczenia kilkanaście rozdziałów książki, była to doskonała okazja do zajęcia swoich myśli pracą.

Także zasiadł przy biurku i zaczął skrobać piórem po pergaminie. Przepisywał zdanie za zdaniem, co jakiś czas w pełnym skupieniu przekartkowując słownik francusko-angielski.

„I wtedy, spojrzała w jego piękne, brązowe oczy. Ujrzała w nich czystą namiętność..." przeczytał i skrzywił się nieznacznie. Romanse zdecydowanie nie były jego ulubionym gatunkiem i głęboko żałował, że nie ma wpływu na to, co wydawnictwo przesyła mu do tłumaczenia. Bardzo często były to francuskie gnioty, które nie sprzedawały się w ojczyźnie, więc – z nadzieją odniesienia sukcesu – wysyłane były do wydawnictwa w Anglii.

Gdy słońce zaczęło chować się za horyzontem, postanowił zakończyć na dziś pracę. Dumny z siebie, odłożył cztery, świeżo przetłumaczone rozdziały do szafki.

Przeciągnął się, czując, jak w kręgosłupie strzelają mu kości, ruszył na dół. Już na parterze słyszał podekscytowany głos pani Weasley dochodzący z kuchni.

Wszedł do pomieszczenia, a jego oczy rozszerzyły się z czystego zdziwienia. Stół zastawiony był najróżniejszymi potrawami, a w kuchni, pod sufitem zawieszony był ogromny szkarłatny transparent z napisem:

GRATULACJE
RON I HERMIONA
NOWI PREFEKCI

- Witaj, Remusie! – zaświergotała Molly, kręcąc się po kuchni.

- Dobry wieczór, Molly – odparł typowym dla niego, grzecznym tonem – Ron i Hermiona zostali prefektami?

- Tak! – powiedziała uradowana i machnęła różdżką na ogromny szklany dzban, który przeleciał koło Lupina i spoczął na stole.

- To cudowanie – odparł z uśmiechem i ruszył w stronę stołu, przy którym zajmowali już miejsca Syriusz i Kingsley.

- Cześć – przywitał się, siadając.

- Cześć – odpowiedzieli chórem mężczyźni i pogrążyli się w rozmowie.

Rozmawiali przez dłuższy czas na różne tematy – począwszy od spraw wewnątrz Zakonu i „pościgu" za Blackiem, skończywszy na luźnych anegdotkach z przeszłości. 

Minęła godzina, gdy drzwi kuchni otworzyły się, a w ich progu stanęła cała młodzież zamieszkująca Grimmauld Place.

- Pomyślałam, że możemy mieć małe przyjęcie, zamiast kolacji przy stole – oznajmiła Harry'emu, Ronowi, Hermionie, Fredowi, George'owi i Ginny – Twój ojciec i Bill już są w drodze, Ron. Wysłałam im obu sowy i są wzruszeni – dodała, promieniejąc z radości.

Fred wywrócił oczami, a Harry uważnie przyglądał się pomieszczeniu. Remus dostrzegł na jego twarzy delikatny grymas rozgoryczenia, który zniknął niemal tak szybko, jak się pojawił.

Gdy najmłodsi mieszkańcy Kwatery zajęli swoje miejsce, do komnaty wkroczył Alastor Moody.

- Och, Alastor, dobrze, że jesteś – powiedziała pogodnie pani Weasley, kiedy Szalonooki ściągnął swój podróżny płaszcz. – Ciągle zapominałam cię o coś zapytać. Czy mógłbyś zajrzeć do sekretarzyka w salonie i powiedzieć nam, co siedzi w środku? Nie chcieliśmy go otwierać, na wszelki wypadek, gdyby to było coś naprawdę paskudnego.

- Żaden kłopot, Molly...

Elektrycznie niebieskie oko Moody'ego obróciło się w górę i wpatrywało się nieruchomo przez kuchenny sufit.

Dotknąć serca Lupina - REAKTYWACJA OPOWIADANIAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz