Część 4

4 1 0
                                    

pov Lesley
-Nie ma takiej opcji, nie dam rady! Prędzej Ją zatłukę gołymi rękami niż będę dla Niej miły, a co dopiero, żebym miał Ją choćby przytulać, to nierealne.
-Stary, każdy z Nas, oprócz Ciebie i Elijaha ma już swoją kobietę.- powiedział Boris.
-To nich Elijah Ją poderwie, ja się na to nie piszę, no way!
-Lesley, dobrze wiesz, dlaczego nie mogę...- cicho powiedział Elijah.
-No właśnie kurwa nie! Robisz z tego jakąś pieprzoną tajemnicę, nawet nie wiemy, jak właściwie zdobyłeś tyle cholernych informacji o Niej! - Wiem, że nie panuję już nad sobą, ale jak Oni mogli pomyśleć, że będę w stanie Ją podrywać, a co dopiero dotknąć!
-Po prostu wiem. - warknął.
-Spokój, chłopaki!- krzyknął Brian. - Tak nie można. - dodał już spokojniej. - Lesley, zastanów się. Chyba właśnie ze względu na to, że Elijah mógł zdobyć te informacje, nie może jeszcze uderzać do Evangeliny. Wiem, że to dla Ciebie mega trudne, dlatego poczekamy z planem tak długo, jak będzie trzeba, w końcu to Twoja zemsta. Przemyśl to na spokojnie.
-Mhm. - mruknąłem i skierowałem się w stronę wyjścia. Pożegnała mnie cisza. Młody uratował sytuację, bo niewiele brakowało, żebym wpadł w szał. Opieram się o samochód, odpalam papierosa i głęboko się zaciągam... Taak, tego mi było trzeba. Wsiadam i wyjeżdżam spod wili. Wiem już, co powinienem zrobić. Czas zacząć działać.
___
pov Eva
Ze snu wyrywa mnie dźwięk budzika. O nie... 6:00. Znów zapomniałam Go wyłączyć, przecież dziś nie mam zajęć. .. Wiem, że już nie zasnę, a więc wstaję i idę do kuchni zrobić sobie kawę.
-Ben? Co Ty tutaj robisz tak wcześnie? Przecież mamy piątek. - Jestem zdziwiona, bo Ben, tak jak ja, nie jest rannym ptaszkiem.
-Wiedziałem, że jak zwykle zapomnisz wyłączyć budzik, a więc postanowiłem wstać o 5:00, żeby naszykować Ci śniadanie i zaparzyć kawę.
-Jak miło, że wierzysz w moją samodyscyplinę. - zaśmiałam się.- A tak szczerze to bardzo Ci dziękuję, jesteś kochany.
-Idealny facet ze mnie, może się na mnie w końcu skusisz? - dwuznacznie poruszył brwiami wypowiadając te słowa.
-HAHAHAHAHAHAHA.- wybuchnęłam śmiechem i uderzyłam Go w ramię.
-Auć! Nie pisałem się na sadomasochistyczny związek! Och, czuję się niedoceniany, nie wiesz, co tracisz.- nadal się droczy.
-Za to zyskuję ucztę dla kubków smakowych. Od Ciebie, Kochany, wolę pyszne śniadanko i kawkę, którą mi zrobiłeś, Panie Idealny Facecie.
-No, to znaczy, że jednak się spisałem. - szczerzy się.
-Idę pod prysznic, Ben. Pójdziesz dziś ze mną na siłownię?
-Jak zawsze, Panienko. - nadal głupio się szczerzy.
-Chodzi mi o to, czy też będziesz ćwiczył. - irytuję się Jego głupią gierką.
-Wedle życzenia. - odpowiedział i zasalutował przy tym.
Prychając obróciłam się na pięcie i ruszyłam do łazienki. w progu zatrzymałam się i rzuciłam przez ramię:
- Miłego zmywania.
Daję głowę, że słyszałam Jego gniewne pomruki.
Pobiegłam do pokoju po bieliznę i ubrania na dzisiaj i wskoczyłam pod prysznic. Myjąc się myślałam i tym dziwnym przeczuciu, które prześladuje mnie od niedawna i tylko wtedy, gdy jestem w szkole. Gdy tylko wyszłam z łazienki Ben powiedział:
-Ktoś przysłał Ci kwiaty. - był przerażony.

Za duszę Xavier'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz