Siedzę na schodach, bawiąc się papierosem, którego trzymam w ręce i obserwując zmieniający się kształt dymu. Marszczę brwi, spoglądając ze znużeniem na Luke'a, patrzącego wprost przed siebie z kamienną twarzą.
Ciekaw jestem, o czym on myśli. Tak często się wyłącza, odcina od środowiska.
Mówi się, że tylko cisza może nas uratować. To prawda. Zauważyłem, że kiedy któryś z nas się odzywa, zaraz dochodzi do kłótni, bójki, bądź kolejnego chorego planu uśmiercenia drugiej osoby dla zemsty.
Świat jest popieprzony. Każdy z nas jest chory na swój sposób, ma wady. Nie ma czegoś takiego, jak zalety. To wady kształtują się w którąś ze stron. Dla jednych jakaś cecha może wydawać się dobra, dla drugich wręcz przeciwnie.
Luke brzydzi się przemocą. Teoretycznie jest to zaleta, ale dziś... Dziś okazała się wadą.
Wstaję gwałtownie, obciążony nadmiarem myśli i kiwam się na czubkach butów, okazując w ten sposób moje rosnące podirytowanie. Rzucam papieros na ziemię i przydeptuję go koniuszkiem buta, z fascynacją patrząc, jak gaśnie i nic po nim nie zostaje, poza marną kupką papieru i trucizny.
Dlaczego ja właściwie palę, do cholery?
-Reguły – mówię stanowczo, wpatrując się w Luke'a.
-Co takiego? - odpowiada po chwili, wyrywając się z zamyślenia i powracając do tego szarego świata.
-Wytłumacz mi reguły. Każda gra jakieś ma. Jestem ciekaw, na czym polega ta. - Siadam z powrotem na schodach, zwracając się twarzą w stronę Hemmingsa i czekając na odpowiedź.
Cisza, cisza, znów ta cholerna cisza, następująca przed każdą jego wypowiedzią!
Zupełnie, jakby musiał przemyśleć każde swe słowo, zanim je wypowie.
Nienawidzę ciszy i obojętności. Te uczucia mnie powoli zabijają.
-Zasady są proste: osoba, która wygrywa, pozbywa się przeciwnika.
-Mianowicie? - fukam gniewnie, odgarniając sprzed oczu przeszkadzające mi włosy.
-Jeśli ktoś przegra, musi się zabić, Michael – odpowiada ze spokojem, zwracając swój wzrok w moją stronę. - Zastanów się, czy na pewno chcesz w tym uczestniczyć, nie będziesz mógł się wycofać.
-Tak, chcę. W jaki sposób gramy? - odpowiadam szybko, wystukując rytm nogą na kamieniach.
Uwielbiam ryzyko, kocham czuć tę adrenalinę, rozchodzącą się po kościach i mile trawiącą wnętrze.
-Flirtujemy – mówi tajemniczo, szarpiąc materiał z jeansów, jakby chcąc, aby powstały jeszcze większe dziury.
-Z kim? - pytam, zafascynowany zasadami.
-Ze sobą. Ten, który pierwszy się zakocha – umiera. Chcesz ze mną zagrać, Michael? - mówi Hemmings, uśmiechając się półgębkiem z jawną kpiną.
Czuję, jak napięcie sięga zenitu i przygryzam wargi, by powstrzymać śmiech.
To nie będzie takie trudne.
I nareszcie się go pozbędę.
Uśmiecham się w równie podły sposób jak on, a moje serce przyspiesza w szaleńczy sposób, dając mi znak, bym się zgodził.
Diagnoza: migotanie przedsionków.
______________________________________________________________________
I mamy kolejną część za sobą ^^ Mam nadzieję, że was nie rozczarowałam w żaden sposób ;D
Oto reguły tej gry <3 A wy, jak sobie je wyobrażaliście? :3
Dajcie znać, co sądzicie o ty rozdziale w komentarzach, ew, chcę, żebyście wiedzieli, że strasznie mnie one zmotywowały i od razu po ich przeczytaniu zabrałam się za pisanie :D
Dziękuję, że jesteście <3
Do następnego, misie! x Miłego dnia życzę! <3
CZYTASZ
Deadly Game ~Muke
FanfictionMichael nienawidził Luke'a całym swoim sercem. Próbował wiele razy go zabić; podobnie jak blondyn czerwonowłosego. W końcu postanowili zawrzeć układ, zagrać w grę, której przegraną jest śmierć. Czy w tej grze mogą być przegrani? A co stanie się, ki...