xPart8x

385 89 58
                                    

Siedzę na obdrapanej klatce schodowej, zupełnie bez celu. Spokojnie obracam między palcami na wpół wypalony papieros i przyglądam się kłębkowi dymu. Zwilżam delikatnie wargi, napawając się tą ciszą i skupieniem.

Czy to możliwe, że wreszcie potrafię się uspokoić?

Słyszę trzask drzwi i odwracam się mozolnie, spoglądając przez ramię w kierunku nadchodzącego.

-Czekałem na ciebie – mówię, mierząc blondyna wzrokiem. Jego szara koszulka idealnie pasuje do tych chorobliwie zwyczajnych ścian, do tego świata, który z góry jest skazany na zagładę.

-Wiem. - Siada koło mnie, uśmiechając się półgębkiem. - Dlaczego?

-Dlaczego czekałem? - pytam, zaciągając się dymem i zatrzymując go w ustach, z trudem powstrzymując kaszel.

-Nie. Dlaczego znowu palisz. Myślałem, że przestaniesz – odpowiada, wskazując na papieros.

-Też tak myślałem. Mogę cię o coś zapytać? - Przygniatam końcówkę trucizny o kamienny schodek, patrząc, jak gaśnie.

-A czy kiedyś nie mogłeś? - mówi cicho, kryjąc twarz w dłoniach z nieskrywanym zmęczeniem.

-Dlaczego się wtedy nie broniłeś? Dlaczego pozwoliłeś im się bić? Powiedziałeś mi wtedy, że kiedyś sam zrozumiem. Długo nad tym myślałem, ale nie znalazłem odpowiedzi. - Widzę, jak chłopak zaciska usta w wąską kreskę i bije się z myślami, nie wiedząc dokładnie, co powinien mi odpowiedzieć.

-To się więcej nie powtórzy, Michael. Obiecuję, że następnym razem to oni nie wyjdą z tego cało. Teraz czuję, że powinienem żyć – mówi zdecydowanie, patrząc przed siebie z niezwykłą determinacją.

-A wtedy?

-A wtedy tego nie czułem – szepcze, przez przypadek muskając moją nogę jego ręką.

-Przypadki nie istnieją – mruczę nagle, karcąc się w myślach za te głupie słowa, nie mające nagle sensu.

Luke uśmiecha się szeroko, jakby czytając w moich myślach i powstrzymuje śmiech.

-A ty? Czy czujesz, że powinieneś żyć? - pyta, sprawiając, że znów popadam w to niezdrowe zamyślenie.

-Wydaje mi się... Cóż, wydaje mi się, że tak. Tak, chyba tak – mówię powoli, odwracając wzrok w inną stronę i rozmyślając nad tą sytuacją.

-Skąd to wiesz? - ciągnie temat, wystukując palcami rytm na kolanie. Jednak robi to w zupełnie inny sposób niż ja. Bardziej wyważony, spokojny, jakby w jakimś celu.

Uśmiecham się na widok tego starego sygnetu, który zauważyłem po raz pierwszy na klifie. Czyli jednak to nie były przywidzenia.

-A ty? Skąd ty to wiesz? - odpowiadam pytaniem na pytanie, spoglądając przeciągle w jego oczy.

-Czy sądzisz, że jeśli ktoś kłamie w dobrej wierze, to jest to kłamstwem? - Uśmiecha się szczerze, jakby nad czymś zastanawiając.

-Nie – mówię, zgodnie z prawdą. O co może chodzić?

-Zakochujesz się we mnie? - pyta, odgarniając włosy sprzed twarzy.

-Nie. A ty? - Szczerzę się, odwracając i patrząc przed siebie.

-Również nie. - Śmieje się lekko, podnosząc z kamiennych schodów i otrzepując błękitne jeansy. - Chodź ze mną. Mam pewien pomysł.

Deadly Game ~MukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz