xPart6x

447 108 95
                                    

Kopię kolejny kamyk z całej siły i fukam gniewnie, kiedy odbija się od drzewa i wraca w moim kierunku.

-Wywiozłeś mnie do lasu na spacer? Poważnie? - pytam poirytowany, otrzepując jeansy z pyłu.

-Spokojnie, Michael, zaraz będziemy na miejscu – mówi zupełnie poważnym tonem, unosząc delikatnie kąciki ust w górę.

-Przecież dobrze wiesz, że nie potrafię być spokojny – mruczę, wlokąc się za blondynem.

-Więc spróbuj. Pośpiech bywa zły. To tak, jakbyś chciał przyspieszyć życie, ominąć pewne fakty, aby zobaczyć te dalsze, teoretycznie ważniejsze. Zapominasz o drobnostkach, małych gestach, niewielkich faktach. A czym by była noc bez księżyca? Czym byłby księżyc bez gwiazd? Czymże by było niebo, bez nas, tak beznadziejnie w nie wpatrzonych, planujących przyszłość, pędzących w pogoni za marzeniami? Tym samym, czym wielka miłość bez delikatnego, nieśmiałego muśnięcia dłonią – mówi spokojnie, nadając patetyczności całej tej sytuacji.

Krzywię się na jego słowa, choć wiem, że ma rację.

-Niczym – dopowiadam odruchowo, by nie prowokować ciszy.

-Szybko się uczysz, Michael. - Śmieje się lekko Hemmings, błądząc między drzewami.

-Szybko? Przecież pośpiech jest zbyteczny. - Uśmiecham się zwycięsko, podrzucając w dłoni zerwane przeze mnie jabłko.

-Jednak wskazany w niektórych sytuacjach – odpowiada, siadając na trawie w oczekiwaniu na mnie.

-Brzmisz jak psycholog masochista – stwierdzam, dobiegając do niego i uśmiechając się półgębkiem.

-Każdy z nas jest po części masochistą. - Hemmings podnosi się powoli i wskazuje przed siebie ręką. - Prawie jesteśmy na miejscu. Widzisz, gdybyśmy jednak przyspieszyli kroku, nie odbylibyśmy tej rozmowy.

-Odbylibyśmy inną, w innym miejscu, innym czasie, na inny temat – stwierdzam, wgryzając się w miąższ owocu. - Nie mów, że gorszą, bo nie wiesz, o czym moglibyśmy wtedy rozmawiać – dodaję, widząc jego minę.

-Na pewno o świecie – mówi zdecydowanie, idąc dróżką mozolnym tempem.

-I o jego beznadziejności.

-Czy jesteś pewien...

-Przy tobie już niczego nie jestem pewien – przerywam mu, wyprzedzając go.

-Polubiłeś mnie – zauważa, unosząc brwi do góry z zaciekawieniem.

-To pytanie czy stwierdzenie?

-Jak wolisz. Sam wiesz najlepiej. Masz jeszcze jakieś pytanie? - mówi, bez większego zainteresowania.

-Skąd możesz wiedzieć, czy cię lubię?

-Nie wiem. Czysta improwizacja. Trafiłem jednak, jak widać. Ale nie chcesz mnie już zabić. A to plus. - Śmieje się gromko, wpatrując we mnie z rozbawieniem.

-Muszę dodać to do listy: do zapamiętania, jako podpunkt trzy tysiące czterdziesty trzeci. 'Jeśli nie chcesz kogoś zabić, to oznacza, że go lubisz.' Podkreślę dwa razy kolorem czerwonym, aby nie zgubiło się w natłoku innych spraw – fukam, marszcząc brwi ze znużeniem.

-Prowadzisz taką listę? - pyta Hemmings po chwili, a ja krztuszę się jabłkiem.

-Jeśli zachodzi taka potrzeba... - mruczę, wyrzucając ogryzek.

-Twoje poczucie humoru mnie dobija. O ile można tak nazwać te oschłe, nie mające sensu zdania. Skaczesz? - pyta, wskazując ręką na otchłań, nad którą się znaleźliśmy.

Klif. Zabrał mnie na klif.

Diagnoza: późne stadium schizofrenii.

_____________________________________________________________________

Witam was, misie <3

Cóżby tu długo mówić: kocham was i dziękuję, za to, że jesteście <3

Niesamowici? Nie, to nie wystarczające słowo, by was opisać.

Cóż, muszę znaleźć takie, które podoła temu zadaniu.

Kiedy mi się uda, powiadomię was xx

I mam do was jedną, ogromną prośbę. Mogę?

Jeśli macie chwilkę, zapraszam was do ocenienia 'Diary of Death'.

Bardzo, ale to bardzo mi na tym zależy, jest dopiero taki wstęp, bardzo krótki, zajmie wam to dosłownie sekundy, a dla mnie jest to niezwykle istotne <3 Będzie to kolejne fanfiction, mam nadzieję, że zapowiada się... obiecująco? Cóż, zachęcam do wyrażenia swojej opinii. x

I oczywiście jestem ciekawa waszej opinii o tym rozdziale *-* To do następnego, misie x

I zapraszam na 'Diary of Death <3 x


Deadly Game ~MukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz