xPart11x

286 72 49
                                    

Nakrywam twarz poduszką, kiedy przyjemną, poranną ciszę przerywa metaliczny dźwięk budzika.

Witamy w zwykłym świecie.

Wzdycham głośno i odchrząkuję, chcąc pozbyć się dziwnej chrypy.

Czy wczorajsza noc była tylko snem?

Krzywię się lekko, obracając i unosząc na łokciach.

Przypominam sobie powoli wydarzenia ubiegłego dnia i moje serce przyspiesza.

Wydaje mi się...

Wydaje mi się, że nie powinienem był tego robić.

Nie powinienem był się zakładać.

Mnę w dłoniach kołdrę i zaciskam coraz mocniej usta, aż w końcu zaczynają przypominać wąską kreskę.

Wpatruję się z nienawiścią w moje odbicie w naściennym lustrze, a gniew we mnie wzbiera.

Po jaką cholerę ja się na to zgadzałem?

Ciskam z płonącą w mych żyłach nienawiścią stary telefon wprost przed siebie. Słyszę, jak szklana powierzchnia rozbija się na setki maleńkich kawałeczków.

Zupełnie jak moje serce, z jedną niewielką różnicą – lustro da się posklejać.

Spuszczam nogi z łóżka na podłogę, pomiędzy ostre fragmenty szkła. Siadam na niej powoli, jakby w amoku. Chłód pomieszczenia rozprzestrzenia się po całym mym ciele.

Drżę z zimna.

A może z konsternacji?

Mogę tak to nazwać?

Nim zdążę zrozumieć, co właściwie robię, czuję zimno szkła na skórze, a ułamek sekundy później syczę z bólu.

Ciemna ciecz spływa po mojej dłoni, a ja ze zgrozą i dziwną fascynacją się temu przyglądam.

Po chwili jednak opamiętuję się, jakby powracając do rzeczywistości.

Co ja robię?

Dlaczego chcę uratować Luke'a?

Przecież to mój wróg, nieprawdaż?

Oddycham głęboko, dalej nie podnosząc się z podłogi.

A może to właśnie powinienem zrobić?

Może powinienem się zabić, nim zanadto przywiążę się do życia?

Czy nie prościej byłoby po prostu przerwać grę?

Skończyć tę dziecinadę i rozejść się w dwie różne strony?

Choć...

Czy naprawdę właśnie tego chcę?

Natłok myśli w mojej głowie sprawia, że ponownie przysuwam szkło do nadgarstka. Zgrzytam zębami, obawiając się tego, co zaraz się wydarzy.

Zaciskam powoli powieki, oddychając głęboko.

Wdech, wydech...

Nie możesz stracić kontroli.

Nie chcesz tego.

Wycisz się...

Dobrze.

A teraz pomyśl, co powinieneś zrobić.

I o niczym innym.

Dokonaj dobrego wyboru, Michael...

Moja dłoń mimowolnie zaciska się na ostrym fragmencie lustra, a ja z ledwością powstrzymuję głośne syknięcie, kiedy przebija się on przez moją skórę, nacinając i tak już pokaleczone palce.

Jednak jakaś dziwna siła powstrzymuje mnie przed wykonaniem kolejnego ruchu.

Upuszczam kawałek szkła i podrywam się gwałtownie z podłogi, zanim posunę się dalej.

Moje dłonie zaczynają się trząść. Zaciskam je na głowie, krzycząc i próbując stłumić w jakikolwiek sposób. Rozwścieczony, zatrzaskuję za sobą drzwi do pokoju, wybiegając z niego do łazienki.

Przyglądam się nienawistnie sobie, obmywając twarz wodą.

Oddycham ciężko, nie potrafiąc stwierdzić, do czego jeszcze jestem zdolny.

Wydaje mi się, że nie chcę umierać.

Wydaje mi się?

Zimna woda przyprawia mnie o dreszcze. Uspokajam się powoli, podnosząc wzrok do góry i ocierając strużki wody.

Nie mogę prowadzić dalej tej gry.

Nie mogę więcej widywać się z Lukiem.

Diagnoza: hipotermia, wychłodzenie organizmu.

________________________________________________________________________

Składam w wasze ręce kolejny rozdział <3

Nie wiem, co powinnam powiedzieć, o ile coś teraz w ogóle powinnam mówić.

Baardzo wam dziękuję, że chce się wam jeszcze to czytać i te wszystkie pozytywne komentarze... Jejku, jesteście niesamowici! <3

Cóż, zapraszam również do innych moich książek, może któraś z nich przypadnie wam do gustu :D

Jeszcze raz dziękuję <3

Do następnego, miśki x

PS Jezu, zakochałam się ostatnio w piosence z mediów *-*


Deadly Game ~MukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz