Zbiegam po schodach obdrapanej klatki schodowej, przeskakując je co dwa. Ta przeraźliwa szarość, zwyczajność mnie dobija. I ten spokój...
Nienawidzę bezruchu, statyczności, ładu, porządku...
Nienawidzę myśleć nad tym, co mam zrobić, nad moim życiem.
To wszystko jest zbyt ciężkie, by móc to tak po prostu poukładać; bezsensownym jest zawracać sobie tym głowę.
Przyspieszam jeszcze bardziej i popycham drzwi rękami, wychodząc na zewnątrz. Przyjemny chłód otula mnie ze wszystkich stron, a ja marszczę brwi, szukając po kieszeniach paczki papierosów.
Czyżbym zapomniał?
Dziwne.
Wzruszam w duchu ramionami i siadam na ławce, wybijając rękami rytm na kolanach z rosnącym poirytowaniem.
-Uzależnienia są złe – słyszę głos za sobą i odwracam się gwałtownie z nietęgą miną.
-Coś o tym wiesz, Hemmings, prawda? - pytam, podenerwowany i zwracam z powrotem przed siebie.
-Co masz na myśli? - Przeskakuje przez ławkę i opada obok mnie.
-Ty i ten twój motocykl... Swoją drogą, muszę to kiedyś wykorzystać. Strzeż się. - Krzywię się delikatnie, próbując przywołać na twarz uśmiech.
-Chciałbym zobaczyć, jak zastawiasz pułapkę na mnie jadącego tą czarną Yamahą. - Śmieje się bez krztyny radości i unosi brwi do góry. - Lubisz się uzależniać?
-Zależy od czego – mruczę, wyrywając źdźbło trawy i zaczynam się nim bawić, by zająć czymś ręce i myśli.
Spokój mnie zabija.
-Na przykład... Od wolności. Chcesz się uzależnić od wolności? - pyta po chwili, przeczesując włosy palcami.
-Tak się w ogóle da? Wolność nie istnieje, Luke. I nigdy nie istniała. Robimy to, co każą nam inni. Spełniamy ich marzenia; nigdy swoje. Żyjemy w chorym świecie, każdy z nas umrze, nie robiąc w życiu nic ważnego, nie będąc potrzebnym. Jaki jest więc sens naszego istnienia? - odpowiadam, popadając w zamyślenie.
-Więc nie sądzisz, że pora to zmienić? Żyjmy tak, by nas zapamiętali. Zresztą i tak niedługo umrzemy – mówi, schylając się po porzucone przeze mnie źdźbło.
Marszczę brwi, patrząc na niego z zaskoczeniem, a on jedynie wzrusza ramionami i wstaje z ławki.
-Nie zapominaj o grze. Któregoś z nas zniszczy. A teraz chodź ze mną, mam pewien pomysł – mruczy tajemniczo i odchodzi w kierunku swej czarnej Yamahy.
-No, rusz się i chodź tutaj, nie mamy przed sobą całej wieczności, niestety. Zresztą – to nie my mamy czekać na nią, to ona czeka na nas. - Poprawia kaptur swej skórzanej kurtki, odpalając silnik.
Podbiegam więc do niego i lokuję się z tyłu, oplatając rękami w pasie.
Zamykam oczy z fascynacją przygotowując się na podróż w nieznane, jednak nic się nie dzieje.
-Luke? O co chodzi? - pytam zaskoczony, otwierając jedną powiekę.
-Krępujesz moje ruchy. W ten sposób nie wyruszymy. - Śmieje się lekko, wskazując na moje dłonie położone na jego czarnej kurtce.
-Przepraszam – bąkam cicho i luzuję uścisk.
-Cóż, w końcu na tym chyba polega ta gra, prawda? Na flirtowaniu. Widzę, że już ją rozpocząłeś. Racja, kiedyś trzeba. Na odległość przecież się w sobie nie zakochamy - mówi, odhaczając nóżkę. - A teraz szykuj się na powiew wolności. Jedziemy w nieznane; zobaczmy, czy o nas zapomną.
Jego głos dochodzi do mnie jakby z oddali, gdy rusza z miejsca, a mocny wiatr targa moje włosy na wszystkie strony, zasłaniając pole widzenia. Czuję się, jakbym lewitował, jakbym uwolnił się wreszcie od tych kłopotów, a to, że muszę siedzieć w bezruchu przestaje mi nagle przeszkadzać.
Uśmiecham się słabo, wtulając mocniej w Luke'a i całkowicie odstresowując.
Diagnoza: początki schizofrenii.
______________________________________________________
A oto kolejna, już piąta część. Strasznie szybko to idzie, prawda? Mam nadzieję, że nie jesteście nią rozczarowani <3
Jejku, misie, chciałam wam przeogromnie podziękować za wszystkie gwiazdki i taką ilość komentarzy, to naprawdę magiczne <3 Jak się cieszę, że jesteście tutaj ze mną i przeżywamy tę historię wspólnie <3 Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną do końca *-*
Jeszcze raz dziękuję i życzę wam miłego weekendu <3 Do następnego! xx Dajcie znać, co sądzicie o tym rozdziale *-*
CZYTASZ
Deadly Game ~Muke
FanfictionMichael nienawidził Luke'a całym swoim sercem. Próbował wiele razy go zabić; podobnie jak blondyn czerwonowłosego. W końcu postanowili zawrzeć układ, zagrać w grę, której przegraną jest śmierć. Czy w tej grze mogą być przegrani? A co stanie się, ki...