9

15.7K 1.3K 352
                                    

- Kochanie, co się z tobą stało?! - tymi słowami przywitała mnie mama, która natychmiast pociągnęła mnie do uścisku. Leosiem zajął się tata, bagaże zostawiając w przedpokoju. - Nie możesz się doprowadzać do takiego stanu! Musisz myśleć o Leo.

- Wiem, mamo, ale to ciężkie.

- Rozumiem, opowiesz nam wszystko. Brian, zrób herbaty.

- Jasne. - dostałam od niego po drodze całusa w czoło i zostałam sama z mamą.

- No mów, skarbie. - wzięłam głęboki wdech, a potem zaczęłam bawić się swoimi palcami, starając się wymyślić jakiś początek. 

- H-Harry tak jakby mi się oświadczył, ale to raczej było zwykłe pytanie czy bym teraz za niego wyszła. P-powiedziałam, że nie chcę, po prostu nie chcę wychodzić za mąż, jeszcze nie w tej chwili, ani w najbliższym czasie. Odmówiłam mu już trzeci razy i zwyczajnie się poddał. Zostawił mnie.

- A Leoś? Nie pomyślał o Leo?

- Obiecał, że będzie go odwiedzać.

- I ile razy ten kutasiarz przyszedł do mojego kochanego wnuka? - spojrzałam na tatę, który przyniósł herbatę i od razu wziął na ręce synka.

- Ani razu. - mruknęłam, czując na sobie wzrok każdego kto tu się znajdował. Było mi z tego powodu przykro, że taka była prawda. Nie widział się z Leosiem od momentu opuszczenia mieszkania. 

- A to spierdolina ludzka, niech ja go tylko dorwę.

- Brian, nie przy dziecku.

- Niech maluch wie czyje ma geny.

- Tato, akurat to moja wina. Mógł się poczuć urażony.

- To nie oznacza, że może ot tak sobie zapomnieć o synu. Niech tylko poprosi o spotkanie z Leosiem. Będzie miał spotkanie, ale z moją pięścią, niedorobiony kutas jeden. Wkurzyłem się. Cholera, jaką mam ochotę mu przywalić.

- Teraz musimy myśleć o Leo, a tobie trzeba zrobić porządny obiad. - zgodziłam się, choć nie miałam innego wyjścia, bo widać było, że mama nie zamierzała przyjąć innej odpowiedzi. 

- Pójdziemy na spacerek, na zakupy, ponieważ lodówka świeci pustkami.

- Przepraszam, ale nie mam jak chodzić na dwór. Wózek jest ciężki, a...

- A ty powoli znikasz w oczach. - przyznałam jej rację, gdyż mówiła wyłącznie prawdę, a poza tym, nie umiałam tego zakryć i nie było co zaprzeczać.

Przebrałam się w ubrania, które nadawały się na wyjście do ludzi. Rozczesałam swoje włosy i związałam je w zwykłą kitkę. Makijażu nie robiłam, gdyż nie widziałam w tym sensu i tak nie poprawi to mojego samopoczucia. 

Zjadłam danie, które moje rodzicielka przygotowała mi na szybko i z składników znalezionych gdzieś w szafkach. Tata zniósł wózek, do którego ostrożnie położyłam Leosia i powoli kierowaliśmy się do parku. 

- Tata wziął urlop, więc przez najbliższe dwa tygodnie będziemy ci pomagać. Może pomyślisz o powrocie do Anglii?

- Nie mogę. Leoś jest za mały.

- Przecież nie tylko samolotem da się dostać do Londynu. Damy radę samochodem.

- Może wszystko się jeszcze ułoży. - przynajmniej miałam taką nadzieję. Brzmiałam zapewne okropnie żałośnie, lecz nadal wierzyłam, że będzie dobrze.

- Kochanie, nie łudź się. Wiem, że nie jest ci łatwo, ale gdyby się opamiętał to wróciłby po paru dniach. Przynajmniej do syna.

- Kutasiarz jeden z monopolowego wraca! - odwróciłam się z Leosiem na rękach, podążając wzrokiem za moim tatą. Nie zdążyłam zareagować, a mężczyzna przebiegł przez drugą stronę ulicy, zatrzymując Styles'a. Kłócili się, a następnie 47-latek pociągnął Harry'ego w naszą stronę. - Spójrz im teraz w oczy! Nawet jeśli moja córka nie chciała za ciebie wyjść to masz pierdolony obowiązek zająć się dzieckiem! Gdzie wtedy byłeś, gdy musiała sama znosić wózek, gdy Leo płakał i nie umiała go uspokoić?! 

- Tato...

- Podnieś głowę i spójrz na nich. - od prawie dwóch tygodni po raz pierwszy nasze oczy się spotkały i jedyne co mogłam dostrzec to cienie oraz podpuchnięte powieki. Nie wyglądał najlepiej. Schudł, to na pewno.-Po prostu ich zostawiłeś, a to nie są zabawki. Rozumiem, że to przemyślałeś, bo nie masz już czego szukać u mojej rodziny.

- Leo jest moim synem...

- Myślałeś o tym przez ostatnie dni? Wydaje mi się, że nie. Informuję cię, że chciałeś końca to go masz. Życzę powodzenia w dalszym życiu. - oboje posłali mu rozczarowane spojrzenie i odeszli od niego, natomiast ja wciąż stałam przed nim, patrząc na niego tak jakbym przyglądała się sobie w lustrze.

- Emmo? - powoli zaczęłam się odwracać i odeszłam w kierunku swoich rodziców.

- I tak go kocham.

- Kompletnie na to nie zasługuje.

- Jest ojcem mojego dziecka. Tak będzie już zawsze i sama nie jestem bez winy.

✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫


Family Guy✫h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz