1.6

503 72 2
                                    

Leżeliśmy z Michaelem na łóżku, moja głowa na jego klatce, jego palce w moich włosach. Ten moment był perfekcyjny. Chciałem, żeby trwał wiecznie. Ale w sumie parę godzin z Michaelem trwało jak wieczność. Chłopak w końcu przerwał nasze przytulanki. 

"Luke, kochanie, wstawaj. Muszę do toalety." 

Wybuchnąłem śmiechem i sturlałem się z niego. Wydął wargę i skrzyżował ręce. 

"Nie śmiej się ze mnie."

"Za późno. Idź do toalety." 

Parsknął, wstał z mojego łóżka i zniknął w toalecie. Ja w tym czasie podszedłem do mojego biurka, gdzie leżały moje akordy, a obok była oparta moja gitara.

Zacząłem grać wstęp do "For Baltimore" od All Time Low, jako że była moją ulubioną piosenką. Przegrałem całą piosenkę, śpiewając, zgubiłem się w moim małym świecie. Nie zauważyłem, że Michael stał tuż za mną. Wystraszyłem się, gdy zaczął śpiewać i przestałem to robić, ale zaraz śpiewaliśmy w duecie. Jego głos jest taki piękny. Taki.. taki piękny. Gdy skończyła się piosenka, pochylił się i pocałował mnie z pasją. 

"Twój głos jest cudowny Lukey." 

"I nawzajem, Mikey." Uśmiechnąłem się do niego, odłożyłem gitarę i wstałem. Wziąłem jego dłonie we własne, przyciągnąłem go i włączyłem muzykę.

"Zatańczysz ze mną?"

"Okej." 

Przez parę kolejnych godzin wolno tańczyliśmy, do wolnych jak i szybkich piosenek. Tańczyliśmy dopóki nie mogliśmy już stać, dopóki nie czuliśmy nóg. Rzuciliśmy się na moje łóżko, Michael na mnie, ja pod nim. Raz po raz całował mnie po twarzy lub szyi przez co cały czas chichotałem jak mała dziewczynka. Jak wcześniej powiedziałem, chciałbym, żeby takie chwile trwały wiecznie. Każde chwile z Michaelem; żeby trwały wiecznie. Ale niestety, nic nie trwa wiecznie.

***

(pozdrawiam wszystkich którzy tak jak ja nie odchodzą od książek:))

cigarettes ⇨ muke plWhere stories live. Discover now