Brama [Kiba x reader]

2.3K 163 31
                                    

Music: Lorde - Team (Tym razem nie tekst, a brzmienie. Czujecie ten refren? Maaagic)

Tak btw pomieszałam trochę z czasem. Kiba był młodszy, kiedy miała miejsce wojna shinobi i wgl było zupełnie inaczej. Ale ff rządzą się własnymi prawami, nie? ;D

----------------------------------

Wilgotny piasek przyklejał się do podeszew moich butów. Spojrzałam w liliowe niebo. Brzask. Nawet słońce jeszcze do końca nie wstało. Więc co ja tu robię? Zadawałam sobie to pytanie, patrząc jak wiatr porusza mokrymi od rosy liśćmi. Obecnie stałam kilkanaście metrów od bramy prowadzącej poza mury Konohy. Przychodziłam tu codziennie, choć nie miało to specjalnego sensu. Czasem chodziłam w tę i z powrotem, czasem rozmawiałam z przechodniami. Zwykle jednak, tak jak dziś, stałam po prostu i patrzyłam prosto na nią. Jak na wroga. Była moim wrogiem. Pozwoliła się otworzyć, gdy wyruszali, po czym zamknęła się za nimi, bez choćby skrzypnięcia. A potem wszystko zamilkło. Miałaś nadzieję bramo, że zapomnimy i będziemy żyć jak dawniej? Że nam jest wszystko jedno? Nienawidzę cię bramo. Nienawidzę tego, jak spokojnie ich od nas odcięłaś i tego, w jak spokojnej trwasz ciszy, trzymając w zamknięciu moje marzenia. 

#

Poznałam Kibę jeszcze w akademii. Nienawidziliśmy się tak bardzo, że nawet nas samych to dziwiło. Konkurowaliśmy o wszystko. Niestety przegrywałam z nim w walce, był zwykle szybszy i znacznie, znacznie silniejszy. Ja jednak miałam dużo wyższe oceny i przede wszystkim spryt. Byłam jednym z najlepszych strategów, prześcigał mnie jedynie Shikamaru. Uśmiechnęłam się. Eh, Shika. Właśnie dzięki niemu, ja i Kiba w ogóle zaczęliśmy ze sobą normalnie rozmawiać, nie mówiąc już o tym, co działo się dalej.

Nigdy nie miałam w domu zbyt fajnie. Mój straszy brat wyżywał się na mnie za śmierć rodziców, choć nie byłam za nią w żadnym stopniu odpowiedzialna. Byli shinobi. Ich życie było ciągłym ryzykiem, tak jak nasze ciągłym lękiem. Baliśmy się za każdym razem, kiedy wyruszali na misję... Aż pewnego dnia już nie wrócili. Członek ich oddziału przyniósł nam ich osmalone ochraniacze i wisiorek mamy. Wszystko inne spłonęło. Podejrzewano sabotaż, jednak nic nie udało się ustalić... A rodzice zginęli.

Po tym zdarzeniu, mój brat zmienił się nie do poznania. Przestał z kimkolwiek rozmawiać, zerwał kontakt ze wszystkimi znajomymi i swoją dziewczyną. Brał jak najdłuższe misję i z tego co słyszałam, dokonywał podczas nich strasznych rzeczy. Nie była to jednak moja sprawa. Ja miałam się tylko kontynuować naukę w akademii, a za pieniądze, które przynosił z misji, utrzymywać dom. Nie byliśmy bogaci, ale i nie cierpieliśmy głodu, tak sobie powoli żyjąc. Jednak wieczorami, gdy Konoha już spała i nie było ryzyka, że ktoś ciekawski zajrzy przez okno, zaczynało się moje małe piekło. 

Z jakichś przyczyn, było mu łatwiej kiedy mnie bił. Może wyładowywał swój gniew i smutek po stracie rodziców, a może po prostu zwariował już do reszty. Nie wiem i wiedzieć nie chciałam. Do tej pory zastanawiam się, czemu nigdy nikomu nie powiedziałam o tym, co mi robi. Może się bałam jego reakcji... A może po prostu wolałam co noc zmywać krew z posiniaczonego ciała, niż ryzykować utratę kolejnego członka rodziny. Po pewnym czasie się nawet przyzwyczaiłam. Choć to dziwne, nienormalne i odrażające, zaczęła mi jako-tako odpowiadać ta sytuacja. Cały swój gniew i ból, kierowałam na mojego brata. Choć nie mogłam mu nic zrobić, mogłam go nienawidzić. Mogłam jakoś ukierunkować targające mną emocję. 

Wszystko się zmieniło, gdy skończyłam szesnaście lat. Podczas jednej z walk z Kibą, chłopak trafił w jeden z moich siniaków. Miałam nadzieję, że się nie przejmie, jednak on, na przekór wszystkiemu, rozpoczął śledztwo. Rozkazałam milczeć wszystkim, których mógł zapytać. Niestety poleciał po pomoc do Shikamaru, z rzędu więc byłam więc na beznadziejnej pozycji. Nasz strateg w ciągu jednego dnia wykrył co jest grane. 

Naruto oneshots PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz