Wieczór od wieków uznawany jest za tę mroczną część doby, w ciągu której do życia budzi się całe zło tego świata. Podobno wtedy szaleją ludzie i umysły. Szczególnie narażone są myśli nastolatków, młodych dorosłych, podatnych na wszelkie wpływy. W tym przypadku aura wieczoru skupiła się na jednej osobie, na jednej historii i jednym zakończeniu. Ciągu wydarzeń, w którym nie ma miejsca na odwroty ani nierozsądne decyzje. Niektórzy mawiają, że wyjątek potwierdza regułę... tylko czy jeden wyjątek wystarczy, by szczęśliwe zakończenie zawitało w tej historii?
Tamten wieczór wcale nie był cichy i zwyczajny. Nie było zakochanych par na mostach ani gwieździstego nieba. Żadnych miarowych oddechów, jedynie szał. Ogarnął on również myśli pewnej postaci, szybkim krokiem przemierzającej kolejne ulice. Szła przed siebie, bijąc się w duchu z własną decyzją. Banalne słowa „nie mam wyjścia" okazały się wtedy jedynym argumentem, jaki miała w głowie. Przycisnęła do piersi nosidełko, połykając gorzkie łzy. Nigdy w życiu nie była tak zdesperowana, tak samotna, a jednocześnie tak zdeterminowana. Potrącała kolejne osoby z własnymi bagażami doświadczeń, troszcząc się jedynie o siebie i największy dar, jaki dostała od życia. Odpowiedzialność, miłość, poczucie bezpieczeństwa... to wszystko uciekało z każdym kolejnym krokiem stawianym przez nią na nierównym chodniku. Zbliżała się do miejsca, które miało ją ocalić. Kilka głębokich oddechów na zredukowanie stresu i niezawodna pamięć do tras umożliwiły jej szybkie dotarcie do celu. Tu było już spokojniej, wręcz paradoksalnie inaczej, niż zaledwie kilkaset metrów dalej. Z daleka widziała średniej wielkości, przytulny dom. Okna płonęły światłami, a spokojna muzyka wydostawała się na zewnątrz. Dziecko w jej rękach załkało cicho, ruszając rączkami. Dziewczyna nie spojrzała na nie z jednego powodu - bała się. Nie mogła teraz zawrócić, wycofać się. Za daleko zaszła i zbyt zdecydowana była, by się poddać. Jedno spojrzenie na małą istotkę mogłoby doprowadzić do prawdziwej tragedii. Dotknęła palcami tylnej kieszeni spodni, po czym wyciągnęła z niej równo złożoną karteczkę. Na nią również bała się spojrzeć, lecz sumienie kazało jej po raz ostatni sprawdzić treść. Nie zmieniła się od momentu, gdy z szalejącym sercem wybiegała z domu. Kilka kroków dzieliło ją od najważniejszej decyzji w życiu. Czas ponaglał, krew szumiała w uszach, a dziecko coraz bardziej płakało, jakby przeczuwało, co stanie się za chwile. Podeszła do kilku schodków przed wejściem domu i dopiero wtedy była w stanie spojrzeć na zawiniątko. Jedyne, co chciała powiedzieć to przepraszam, ale nie miała na to wystarczająco odwagi. Szybko odłożyła niemowlę, karteczkę wsunęła za kocyk, a następnie nacisnęła dzwonek. Najważniejszą częścią misji była ucieczka. Im szybciej, tym lepiej. Odbiegła kilkaset metrów od ciemnych drzwi modląc się, by zdążyć przed ich otwarciem. W świetle lampy zarzuciła kaptur na głowę, wzięła setny z kolei głęboki oddech, po czym po raz ostatni zerknęła w stronę domu. Ktoś właśnie naciskał pozłacaną, drobno zdobioną klamkę - zadanie wypełnione.
Ostatnią myślą, jaka przemknęła przez jej umysł była troska o to, by pozostać niezauważaną. Nikogo nie widziała, było cicho i spokojnie, wszystko poszło zgodnie z planem.
Zapomniała jednak, że wieczór skłania ludzi do rozmów, do nagłych przeprosin i miłosnych wyznań. A gdzie lepiej wyznaje się miłość, niż w budce telefonicznej po drugiej stronie ulicy, na której właśnie zapadła najcięższa decyzja w całym jej życiu?
CZYTASZ
Ani słowa, Nancy
Romance"W tym przypadku aura wieczoru skupiła się na jednej osobie, na jednej historii i jednym zakończeniu. Ciągu wydarzeń, w którym nie ma miejsca na odwroty ani nierozsądne decyzje. Niektórzy mawiają, że wyjątek potwierdza regułę... tylko czy jeden wyją...