05

49 4 1
                                    

Vanessa stawiała kolejne kroki, wsłuchując się w stukot obcasów przypominających serię wystrzałów z karabinu. Chciałabym, by był wycelowany we mnie. Tej nocy Londyn wyglądał niezwykle obco. Nieznajome twarzy zdawały się być bardziej nieznajome niż zwykle, a trudne mapy dzielnic jeszcze trudniejsze. Nancy wydawało się, że cały świat zawarł ogromną koalicję przeciw niej samej. Jednej. London Eye nieprzerwanie kręciło się wokół własnej osi, zachwycając widokami znajdujące się w nim osoby. Jesienne liście wciąż spadały na betonowe, śliskie od drobnego deszczu chodniki. A jednak wszystko było inne, zbyt odosobnione by zapełnić pustkę w głowie dziewczyny. Miała wrażenie, że każda rzecz – choćby była w zasięgu ręki – znajdowała się kilometry od niej i to właśnie było powodem, dla którego po jej twarzy potoczyło się kilka łez.
Nie mogła znaleźć drogi do hotelu. Długo błąkała się po wiecznie ruchliwych ulicach miasta, mając nadzieję, że coś wyrwie ją z amoku, ale nic nie było w stanie tego zrobić. Mijały kolejne godziny, wszystko pozostało bez zmian - nieznane ulice, twarze, samotność.

Obudziła się zdecydowanie zbyt wcześnie. Miała wrażenie, że śniło jej się coś złego, ale mimo licznych prób nie potrafiła odtworzyć koszmaru. Czuła ból w karku i pulsowanie w skroniach, co było było przykrym skutkiem zbyt dużej dawki alkoholu spożytej wczorajszego wieczora w brzydkim barze. Teraz, wstając powoli z hotelowego łóżka, żałowała każdej kropli, która wypalała jej przełyk, odsuwając nieprzyjemne myśli. W pokoju znowu było chłodno, więc – tak, jak poprzedniego dnia – wciągnęła na siebie granatową bluzę, po czym dokładnie rozejrzała się po pomieszczeniu. Prawie natychmiast zaczęła odczuwać ból w brzuchu, a nieznośne burczenie przywróciło trochę rozsądku. Nie przypominała sobie, by jadła wczoraj coś prócz kilku orzeszków, leżących na dnie starej barowej miseczki. Nie pamiętała również jak wróciła do domu, ale po dokładnym przeszukaniu zawartości portfela i kontaktów w telefonie okazało się, że była jednak na tyle trzeźwa, by wezwać taksówkę i podać prawidłowy adres. Ewentualnie pokazać notesik z nazwą hotelu. Nie mogła przywrócić wspomnień. Wśród wybieranych wczorajszego wieczora numerów, zauważyła imię koleżanki, którą poznała chwilę przed pierwszym spotkaniem z szefem. Rozmowa trwała kilka minut, a sześć późniejszych nieodebranych połączeń od Francesci poważnie ją zaniepokoiło.
Od razu nawiązała połączenie.
- Halo? - Odezwał się po chwili zaspany głos dziewczyny.
- Hej, Francie, tu Vanessa Ide, poznałyśmy się w biurze – zaczęła niepewnie.
- Wiem, gdzie się spotkałyśmy, Van.
Cichy śmiech rozmówczyni rozchmurzył blondynkę.
- Dzwoniłaś do mnie. Coś się stało? - spytała Nancy, siadając na brzegu łóżka i wsuwając stopy pod niebieską kołdrę.
- Chciałam tylko sprawdzić, czy bezpiecznie wróciłaś do domu, bo biorąc pod uwagę twój wczorajszy stan, nie spodziewałam się niczego dobrego.
- Och, jasne... - mruknęła.
- W sumie dobrze się składa, że zadzwoniłaś. Słuchaj, czy pan Flack odezwał się do ciebie? - Niepewny głos Francie przypomniał Van o trudnym temacie, jakim była praca w biurze.
- Z chęcią powiedziałabym, że nie, ale niestety dzwonił.
- Czemu niestety? Czyli... dostałaś tę robotę? - dodała po chwili.
- Mam miesiąc próbny, później zobaczymy – skłamała szybko, po czym zagryzła mocno wargi.
Przez chwilę między hotelowym, chłodnym pokojem a miejscem pobytu Francie zawisła niezręczna cisza, która dławiła je obie.
- Możemy się spotkać? - Nagle brunetka po drugiej stronie linii podjęła dalszą rozmowę.
- Dzisiaj? Jasne, tylko wiesz, po pracy – westchnęła Nancy w odpowiedzi.
- Po prostu zadzwoń jak będziesz miała czas, Van. Muszę iść, Noah czeka. Do zobaczenia!
- Hej, Francie.
Telefon spadł w zmiętoloną pościel, a ciałem blondynki ponownie wstrząsnął dreszcz. Miała zamiar szukać tego dnia jakiegoś mieszkania, nawet u starszej pani, wymagającej niewielkiej pomocy, ale skoro jedyna osoba, z którą mogła porozmawiać teraz w cztery oczy chciała się z nią spotkać – nie wybaczyłaby sobie gdyby pod wpływem chwili odmówiła.
Za godzinę powinna wyjść do pracy, więc biorąc pod uwagę konieczność zjedzenia śniadania, zaczęła się przygotowywać. Założyła najmniej pogniecione ubrania, jakie znalazła w wielkiej walizce. Garnitur o stalowym kolorze w połączeniu z białą koszulą i czarnymi szpilkami wydawał się być idealny do pierwszego dnia w pracy. Podczas dwóch wizyt w biurze dokładnie przyjrzała się jego pracownikom – wszyscy byli ubrani elegancko, lecz nie przesadnie. Włożyła potrzebne rzeczy do torebki, wykonała poranną toaletę i odruchowo zamaskowała czerwone punkty na twarzy. Zamykając brązowe drzwi hotelowego pokoju poczuła nieprzyjemny ucisk w żołądku, będący skutkiem nadmiernych nerwów. Bała się jak cholera – nie tylko spotkania z szefem, ale także tego z Francescą. Wszystko przerażało ją do tego stopnia, że przemierzając korytarz musiała się naprawdę pilnować, by nie zwinąć się w kłębek i nie rozpłakać. Tylko na to było ją wtedy stać. Dodawszy do całej sytuacji niemiłosierny ból głowy i nieprzyjemną suchość w ustach, ten dzień od samego początku był na straconej pozycji. Nancy planowała wejść po drodze do znajomej już kawiarenki, by kupić jakąś bułkę i ponownie poczuć metaliczny smak kawy, do którego zaczęła się już przyzwyczajać. 

Ani słowa, NancyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz