Prawda

5.9K 463 92
                                    

Marinette

- Musimy porozmawiać - powiedział stanowczo i pociągnął mnie za rękę do bocznej uliczki, gdzie nie dało się nas zobaczyć.

- Ale nie teraz. Zaraz się przemienię ty zresztą też - wskazałam na jego pierścień, z którego znikała właśnie druga poduszka. Nie przejął się tym.

- Mam już dość. Nie mów, Biedronko, że tobie nie przeszkadza to wszystko. Naprawdę mi na tobie zależy i nigdy nie chciałem popsuć naszych relacji - powiedział. Piknięcie.

- Mi też. Naprawdę, ale nie mogę odwzajemnić twojego uczucia w pełni, bo zależy mi też na kimś innym - blondyn westchnął. Chciał coś powiedzieć, ale nie dałam mu dojść do słowa. - Jeśli coś by naprawdę zepsuło, nasze relacje, to właśnie ujawnienie się.

- Wydaje mi się, że polubiłabyś mnie bez tego kostiumu - stwierdził, lekko się do mnie uśmiechając. Przewróciłam oczami.

- Nie chodzi o ciebie, tylko o mnie. Prawdziwa ja tak bardzo różni się od Biedronki, w której się zakochałeś. Jestem dość żałosna nie chciałbyś mnie widzieć - wyjaśniłam, a on się zaśmiał.

- A co gdybym już to wiedział, My Lady? - spytał. Czy on znowu sobie żartuje?! - I gdybym ci powiedział, że to mi w ogóle nie przeszkadza, a nawet więcej: odkąd się dowiedziałem, kocham cię jeszcze bardziej? - dodał.

- Nie żartuj, proszę - odpowiedziałam.

- Jeszcze nigdy nie byłem tak poważny. Kocham cię... Marinette - zamurowało mnie. Zapomniałam o uciekającym czasie. Zanim się zorientowałam, usłyszałam piknięcie, a Kot się przemienił. Zamiast mojego partnera, stał przede mną Adrien Agrest.

Nogi uginały się pode mną, tak jak za każdym razem gdy widziałam go w szkole, głos utknął mi w gardle. Moja mina musiała być bezcenna. Nie docierały do mnie żadne dźwięki, jedyne co widziałam to jego twarz.

Nie mogłam w to uwierzyć. Adrien był Czarnym Kotem... Nie wiedziałam co myśleć, to w ogóle nie mieściło mi się w głowie. Jak?..

Straciłam kontakt z rzeczywistością. Pierwszą rzeczą jaka do mnie dotarła był cichy, piskliwy głosik, wołający moje imię. Potem zobaczyłam zmartwioną Tikki, która wisiała w powietrzu, tuż przed moją głową, przesłaniając mi widok na wszystko dookoła.

- Marinette! - kwami wołała mnie po imieniu.

- Co? Tikki? Ale jak?.. - dopiero wtedy zorientowałam się, że nie mam na sobie kostiumu. Już się przemieniłam. Nie byłam Biedronką, tylko Marinette, a Adrien to widział.

Stworzonko, widząc moją minę odsunęło się. Moim oczom ukazał się uśmiechnięty blondyn.

- Nic ci nie jest? - spytał. Zmartwił się trochę. Ile ja tak stałam?

- Yyy... - nic więcej nie byłam w stanie powiedzieć. Popatrzyłam w jego oczy, choć wiedziałam, że to nie ułatwi mi mówienia. Widząc moją minę i reakcję, chłopak się roześmiał cicho.

- Nie denerwuj się. Nie ma czym. No, na pewno nie musisz się denerwować bardziej niż zwykle - uśmiechnął się. Powoli do mnie podszedł i złapał za rękę. Moje serce zaczęło bić tak mocno, że myślałam, że zaraz dostanę zawału.

Miałam w głowie setki pytań, ale najpierw musiałam sobie wszystko poukładać, a kiedy on jest przy mnie to jest prawie niemożliwe.

- A...Adrien... ja... - wydukałam. To i tak było więcej niż przypuszczałam, że powiem.

- Jeśli musisz to przemyśleć, rozumiem. Tylko... Marinette, spotkajmy się później, kiedy będziesz gotowa - poprosił. Pokiwałam głową twierdząco, jak zahipnotyzowana. On powoli puścił moją rękę i odszedł. Ja stałam tam, jak wmurowana w chodnik.

Urodziny|| MiraculumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz