Specjał

6.9K 392 154
                                    

Czułem ból i pustkę. Brakuje mi jej. Każdego dnia wydaje mi się, że na nowo ją tracę. Moje serce pękło, na tysiące kawałków. Straciłem kontakt ze wszystkimi przyjaciółmi. Nie chce rozmawiać z innymi. Dobrze się złożyło... bo oni nie chcą już rozmawiać ze mną. Mieliśmy wspólnych znajomych. Zawsze razem. Dlatego to boli. Straciłem ją. Była dla mnie wszystkim, ale... tak jest lepiej. Nigdy nie chciałem, by tak to się potoczyło, ale gdyby coś jej się stało... nie przeżyłbym. Teraz przynajmniej ma szansę na szczęście

Już niedługo minie rok. Za dwa dni. Każdy jest dla mnie tym najgorszym. Każdego z nich umierałem. Bez niej. Jest dla mnie wszystkim. Gdy jej nie ma, sam nic nie znaczę. Moje serce krwawi. Nigdy nie przestanie. Bo ona jest jedynym lekarstwem, które może je zaleczyć. Ale nie wróci. Bo przecież... nie chce mnie znać.

***

To miał być wyjątkowy dzień. Za niecałe dwa tygodnie miała się odbyć nasza "druga rocznica". Przynajmniej tak myśleli wszyscy nasi znajomi. Tak naprawdę spotykamy się już dużo dłużej.

Właśnie pokonaliśmy kolejnego zakumanizowanego przestępcę. Poprosiłem Mari, by przyszła do mnie później. Chciałem jej powiedzieć coś ważnego. Tak właściwie, to miało być pytanie. Planowałem zadać je jej już miesiąc wcześniej, podczas naszej prawdziwej rocznicy, już trzeciej, o której nikt nie wiedział. W końcu nie możemy powiedzieć nikomu, że Ladybug i Chat Noir to tak naprawdę my. Niestety moje plany nie mogły się ziścić. W naszej rodzinie istniała tradycja. Pierścionek zaręczynowy mojej mamy należał do Agreste'ów od pokoleń. Ojciec dostał go od dziadków, gdy chciał się oświadczyć. Dziadek - od pradziadków. I tak dalej. Niestety, Gabriel nie chciał by 'tak cenna pamiątka rodzinna trafiła w ręce jakiejś córki piekarzy'. Nie rozumiał, że dla mnie nie jest jakąś córką piekarzy. Jest moim całym światem.

Wykorzystałem, że dzisiaj ojca nie było w domu i zakradłem się do jego gabinetu. Nie chcę czekać. Wiem, że ojciec nigdy nie zaakceptuje naszego związku. No, chyba, że zdobyłaby sławę i wielki sukces. Ale niezależnie jak wielki Mari ma talent na to potrzeba czasu.

Przeszukanie pokoju zajęło mi zaledwie kilka minut. Ojciec pilnuje, by panował tu idealny porządek. Już miałem uciec, gdy usłyszałem kroki i skrzypienie zawiasów. Cholera! Nikogo nie powinno być w domu!

Nie było czasu by uciekać, więc schowałem się. Pewnie rozegrałbym to inaczej, gdybym nie był w kostiumie super bohatera. Niestety, chciałem to załatwić szybko i przyszedłem tu zaraz po akcji.

Ze swojej kryjówki wszystko widziałem, pozostając niezauważonym.

Do gabinetu wszedł... mój ojciec. Wyglądał na zdenerwowanego. Trzasnął drzwiami. Takie okazywanie emocji nie było do niego podobne.

- Nooroo! - krzyknął, uderzając pięścią w ścianę. - Dlaczego to się ciągle powtarza?! Tym razem miało mi się udać!

Nie miałem pojęcia o co chodzi ani do kogo mówi. Na pewno nie gadał przez telefon. Miałem się przekonać. Niestety.

Przed nim pojawiła się fioletowa istotka ze skrzydłami motyla. Przypominała kwami. Ale to by oznaczało... no nie.

- Ja... nie wiem, panie. Naprawdę - powiedziało cicho stworzonko, ze strachem. Mój ojciec przerażał nawet mnie i to w codziennym wydaniu. A jeśli był Władcą Ciem, to mógł przerażać jeszcze bardziej.

- Jak mam ich pokonać, Nooroo! Muszę zdobyć tę moc! - krzyczał.

Przerażał mnie. Był szalony. Nie przypominał innych ludzi. Nie przypominał tego, kim był wiele lat temu. Nie przypominał nawet tego mężczyzny, którego widywałem na co dzień.

Urodziny|| MiraculumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz