II

43 3 0
                                    

- Kate!Kate!Kate!- usłyszałam głośne wołanie dzieciaków. -No cześć urwisy, dobrze was widzieć. -Czułam, że powoli tracę powietrze. Takie małe, a tyle siły- pomyślałam. -Chodź, chodź, musisz zobaczyć nasze pokoje- powiedziała Clary - I moją kolekcję robotów- wtrącił Leo. Czułam zmęczenie, ale nie miałam wyjścia, małe dzieci są bardzo uparte. Ich pokoje były bardzo urocze. Clary miała beżowy pokój pełen misiów i lalek, natomiast pokój Leo przypominał... normalny pokój chłopca, spodziewałam się po nim czegoś więcej. - Clary, Leo pora na kąpiel.- dość głośno wykrzyczała Lisa. - No brzdące, szybciutko do łazienki. - Powiedziałam to i skierowałam się w stronę dużych, krętych schodów prowadzących do przed pokoju, gdzie stały moje bagaże. Usłyszałam głos Lisy, który jak się domyślam dobiegał z kuchni: -Na co masz ochotę? -Myślę, że tosty z serem i herbata wystarczą. -To herbatę masz zrobioną A tosty właśnie się robią, tu masz ser- pokazywała mi po kolei każdą z wymienianych rzeczy- A ja idę pomóc dzieciakom.
-Jasne, dziękuję. - Wychodziła z kuchni śląc mi całusa.
W trakcie czekania na tosty poszłam po telefon. -Zapewne przez ten czas nazbierało się wiele przeróżnych powiadomień.- pomyślałam w duchu.
Kiedy sięgałam po torbę domu wszedł Jackson. Przystojny, wysoki mężczyzna przed czterdziestką o brązowych włosach idealnie pasował do blądwłosej kruszynki w podobnym wieku. Dzieci takich par zawsze są śliczne.
- A co ty tutaj robisz?- wyglądał na lekko przestraszonego. Zapewne nie codziennie widzi dwudziestolatkę, która uporczywie próbuje dostać się do telefonu.
-Yyy, staram się dowiedzieć co ciekawego się wydarzyło w świecie Twittera, Snapchata, Facebooka, mam dalej wymieniać? - zaśmiałam się.
-Niee myślę, że zrozumiałem- odwzajemnił uśmiechem, a ja wraz z telefonem powróciłam do kuchni, gdzie czekały na mnie tosty. To jedno z moich ulubionych "dań",mogłam jeść tosty tonami, do tego ser, mogę umierać!
Włączyłam internet w telefonie po czym zaczął wibrować, "ćwierkać", bzyczeć i nie wiem co jeszcze. Na codzień internet włączony mam non-stop więc unikam sytuacji, w których mój telefon wydaje dziwaczne dźwięki.
Po chwili usłyszałam jak dzieciaki zbiegają po schodach. Wpadli do kuchni w piżamkach, w których wyglądali uroczo. Mieli na sobie, kombinezony imitujące dinozaura, istniała jedna różnica kombinezon Clary był różowy, a Leo zielony.
-Mami jeść, jeść mami- zgodnie wykrzykiwały.
- Czy życzą państwo sobie naleśniki? - Lisa zapytała pełna powagi
-Od Pani, zawsze- wychichotały małe "dinozaury"
-Dobrze, to ja będę zbierać się spać, bo padam- wstałam od stołu odnosząc naczynia do zlewu.
- Twój pokój znajduje się po lewej stronie, na końcu korytarza. Śpij dobrze.
- Dobranoc.
Szykowałam się na wnoszenie walizek, ale uprzedził mnie Jackson. Więc weszłam po schodach marząc o szybkim prysznicu i długim śnie.
Przekręciłam gałkę i otworzyłam drzwi do szaro-białego pokoju z dużym łóżkiem, na którym znajdowały się kolorowe poduszki, długimi zasłonami, toaletką i ogromną szafą.
- WOW!!- użyłam tego słowa już dzisiaj drugi raz w ciągu godziny. To znaczy, że coś jest na prawdę WOW.
Na końcu pokoju po prawej stronie zauważyłam drewniane drzwi prowadzące do łazienki.
-Hmm wanna- chwilę pomyślałam- jednak to nie będzie szybki prysznic, a relaksująca kąpiel. Nawet brzmi to lepiej.- Odwróciłam się na pięcie i podeszłam do walizki. Nie miałam czasu by ją teraz wypakować, myślałam by jak najszybciej zanurzyć się w wannie pełnej gorącej wody z dużą ilością piany. Wyjęłam kosmetyczkę i piżamę składającą się z dresów i crop topa, włosy związałam w koka i ruszyłam do łazienki.
Kiedy wróciłam była godzina 23:30.
-Spędziłam w łazience półtorej godziny, hmm to i tak mało jak na mnie - zaśmiałam się zrzucając z łóżka poduszki, których podejrzewam, że jest koło 15. Zanurkowałam pod kołdrą. Nawet nie wiem kiedy zasnełam...
-------------------------------
Czekam na wasze opinie :)

Witaj, Ameryko!Where stories live. Discover now