Rozdział 1

722 45 8
                                    

 "Ludzie umierają  

  Ale prawdziwa miłość jest

  Wieczna"

 Jack chyba rozumiał o co chodziło autorowi tych słów. Może on tak samo jak białowłosy stracił miłość swojego życia? Może zniknęło światło jego ciemności?

 A może on sam był tym światłem? Tak jak on dla Elisabeth. Ona była mrokiem - on jasną iskierką, która starała się ten mrok rozjaśnić. Wieczna walka... duch zimy za wszelką cenę usiłował wyciągnąć ją z otchłani, ale córka Pitcha kurczowo trzymała się jej niczym ostatniej deski ratunku. Widział, że dziewczyna chce się uwolnić, ale za bardzo się boi. Uważała się za potwora, więc uparcie okazywała to innym.

 Ale on wiedział. Patrzył w jej oczy i widział. Widział nie okrutną Elisabeth, córkę Mroka, Czarną Panią, lecz małą Elsę, zagubioną niczym dziecko we mgle. Potrafił dojrzeć dziewczynę, która zmaga się ze swoimi demonami, która została wychowana w ciemnościach i nie potrafi się dostosować do światła. Która nie widzi dla siebie innego miejsca niż mrok.

 Jednak co z tego, skoro ona nie żyje? Nie potrafiła już znieść tej ciągłej wojny w swojej głowie, chciała go obronić przed samą sobą. Dobrze wiedział, iż zrobiła to by go chronić. Zastanawiało go tylko dlaczego. Dlaczego jej tak na tym zależało? Przecież mogła po prostu odejść, nie przejmować się nim...

 Kilka razy rozmawiał o niej z Ząbek, ale kolibrzyca cały czas przekonywała Mroza, że to nie dla niego czarnowłosa się zabiła. Za każdym razem mówiła o niej gorsze rzeczy, usiłując go przekonać, iż dziewczyna go nienawidziła.

 Jednak wiedział, że kłamie. Strażniczka Wspomnień nigdy nie patrzyła mu w oczy, kiedy to mówiła, a jej głos brzmiał tak fałszywie... Nie rozumiał po co to robiła. W ogóle nic nie rozumiał.

 Był tak bardzo zagubiony... Odkąd spotkał Elisabeth, mimowolnie podporządkował jej swoje życie. Jego myśli nie skupiały się tak bardzo na dzieciach, raczej na tym jak pomóc dziewczynie. A teraz... teraz jej obraz go prześladował. Każde niebieskie oczy zdawały się być jej oczami, a czarne włosy jej włosami. Kiedy widział jakieś dziecko siedzące samotnie w kącie zaraz przypominała mu się zszokowana córka Mroka, kiedy ją pierwszy raz zobaczył albo smutna, kiedy mówiła, że jest potworem.

 Była złą córką Czarnego Pana, jego następczynią, Dzieckiem Ze Skazą, ale... jednocześnie była najwrażliwszą istotą jaką poznał. Czuła każdą krzywdę, jaka stała się w jej obecności i mimo że ukrywała emocje, raniło ją to. Wiedziała jakie to uczucie być ofiarą, bo sama nie raz, nie dwa tego doświadczyła, kiedy jeszcze mieszkała w arendellskim pałacu.

 Ale ciemności w jakich się wychowała zmusiły ją do bycia zimną i opanowaną. Nie mogła sobie pozwolić nawet na najmniejszy błąd, bo to mogłoby kosztować ją życie. A przecież każdy chce żyć...

 - Jack, chodź coś zjeść - zza drzwi dobiegł go głos Toothiany. Westchnął ciężko i wstał z parapetu, odwracając się z zamiarem pójścia do kuchni. Jednak gwałtownie obejrzał się za siebie. Przez ułamek sekundy miał wrażenie, że widzi twarz Elisabeth w szybie. Wpatrywał się uparcie w miejsce, z którego przed chwilą spoglądały na niego jej niebieskie oczy. Zdziwił go jednak fakt, iż jej włosy zmieniły barwę, były jasne. Był w pełni świadom, że tylko wyobraził sobie jej postać, ale dlaczego akurat tak? - Jack! - zawołałą jeszcze raz kolibrzyca

 - Już idę! - odkrzyknął wciąż zdezorientowany. W końcu westchnął i potarł skronie. Skoro ma już zwidy, to rzeczywiście powinien się przespać. Co prawda nie wyglądał jak siedem nieszczęść, bo Ząbek nie dała mu tym razem się zamknąć w samotności, ciągle go wyciągała z pokoju i nie dawała mu spokoju. Dzięki temu nie popadł w depresję i chandrę, jednak było to trochę męczące. Szczególnie, że do spania też mu się nie śpieszyło, bo tam zawsze widział Elisabeth albo słyszał jej głos, ostatnie słowa, które wypowiedziała w jego obecności.

...Mroczny umysł...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz