Siedziałam sama w ostatniej ławce i znudzona wsłuchiwałam się w słowa matematyczki, która powtarzała materiał już chyba po raz setny. Przyswoiłam go już dawno, więc bazgrałam coś na karteczce, którą zawsze mam schowaną w piórniku. Od czasu do czasu notowałam coś w zeszycie. Przyłapałam się na nerwowym spoglądaniu na zegar wiszący nad drzwiami klasy. "Jeszcze tylko minuta..." - myślałam. I wreszcie, długo wyczekiwany dzwonek, koniec lekcji. Wrzuciłam szybko wszystko co znajdowało się na mojej ławce do torby i wyszłam z sali. Kiedy znalazłam się już poza terenem szkoły, skierowałam swoje kroki ku ścieżce wiodącej do lasu. Odetchnęłam z ulgą, gdy znalazłam się pomiędzy drzewami. Ruszyłam w głąb lasu. Od kiedy tylko skończyłam osiemnaście lat i wreszcie dostałam spadek po rodzicach, zastanawiałam się dlaczego wybudowali dom w środku lasu. No, może nie do końca w środku. Dotarłam na polanę, na której stał budynek. Nadal nie przyzwyczaiłam się do jego rozmiarów, był większy od domów rodzin zastępczych, do których trafiałam. Nie pamiętałam swoich prawdziwych rodziców. Trafiłam do sierocińca, gdy byłam jeszcze niemowlęciem. Nie zostały mi po nich żadne pamiątki, nie znalazłaś nawet w domu ich zdjęć. Weszłam na ganek. Wyciągnęłam z torby klucze, włożyłam je do dziurki i przekręciłam. Przekroczyłam próg i zamknęłam za sobą drzwi, zdjęłam buty i ruszyłam w kierunku swojego pokoju, który znajdował się na piętrze. Rzuciłam torbą w kąt, otworzyłam dość duże okno i usiadłam na szerokim parapecie. Patrzyłam na drzewa, wyglądałam czegoś pomiędzy nimi, choć sama nie do końca wiedziałaś czego. Rozmyślałam, marzyłam i nawet nie zauważyłam, jak słońce zniknęło za linią koron. Uzmysłowił mi to dopiero chłodny wiaterek, który sprawił, że po moim ciele przeszedł lekki dreszcz. Westchnęłam, wstałam i zamknęłam okno. Wzięłam prysznic i przebrałam się. Nie w piżamę, ja nie sypiasz w piżamach. Zbyt często nocą nachodzi mnie ochota na spacer, a nie lubię wychodzić z domu w piżamie. Usiadłam na łóżku. Znowu, jak zawsze o tej godzinie, miałam wrażenie, że ktoś Cię obserwuje. Zignorowałam to i położyłam się na pościeli, gapiłam się w sufit. Leżałam tak chyba z pół godziny i nagle coś usłyszałam, jakby kroki na korytarzu. Szybko przeniosłam się do pozycji siedzącej i wyciągnęłam spod poduszki nóż. Chwyciłam go i pewnie wystawiłam rękę do przodu. Wyraźnie słyszałam, jak ktoś krząta się po moim domu. Wstałam i cicho podeszłam do drzwi, nie bałam się. Ja nie wiem, co to strach. Powoli otworzyłam drzwi. Niestety zaskrzypiały, zdradzając moją obecność. Zobaczyłam odwracającego się w moją stronę, dobrze zbudowanego mężczyznę. Miał kominiarkę na głowie. Patrzyłam na niego zdezorientowana, nie wiedziałam co zrobić. Pchnięta nagłym impulsem, doskoczyłam do niego i zatopiłam swój nóż w jego szyi. Nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie zrobiłam. Stałam nieruchomo nad zwłokami, nie mogąc się ruszyć.
Popatrzyłam z odrazą na swoje dzieło. Usłyszałam za sobą cichy śmiech, szybko się odwróciłam. Okno było otwarte, a na parapecie siedział chłopak o kruczoczarnych włosach i nieskazitelnie białej cerze. Nie widziałam jego ukrytej w mroku twarzy. "No nieźle." - powiedział przyjemnie głębokim głosem. Spojrzał na mnie i dopiero teraz zobaczyłam jego piękny, szeroki uśmiech i szeroko otwarte, błyszczące oczy. Niemal natychmiast zrozumiałam, że wygląda tak przez głębokie, długie rany, rozszerzające jego usta. "Chciałem zabić, a zobaczyłem morderstwo." - mówił lekko podekscytowany. "Niezły nóż." - rzucił, kierując na niego swoje spojrzenie. Podrzuciłam go delikatnie, tylko po to, żeby za chwilę złapać jego rękojeść, zanim upadł. Przyglądałam się w skupieniu chłopakowi siedzącemu na parapecie, wiedziałam kim jest. Byłam wielką fanką creepypast, spędzałam na ich czytaniu godziny i chłonęłam je całą sobą. Nie sądziłam jednak, że mogą być prawdziwe. "Nie wierzę..." - zaczęłam. "Jeff! Nigdy nie sądziłam, że naprawdę istniejesz.". "Znasz mnie, jak miło." - mruknął pod nosem. "A dlaczego miałbym nie istnieć?" - zapytał. "Bo creepypasty to zmyślone historie, mające na celu wywołanie u czytelnika strachu lub niepokoju. O Tobie również została napisana crepypasta." - powiedziałaś trochę niepewnie. "Dość słaba zresztą." - mruknęłam tak, żeby mnie nie usłyszał. Niestety, nie udało mi się. "Wiem. Sposób, w jaki opisano moją historię jest... tego nie da się opisać słowami, to zbyt żenujące." - odpowiedział. Zdziwiła mnie lekko jego reakcja. Patrzyłam jeszcze przez chwilę w jego oczy i już miałam otwierać usta, by zadać mu pytanie, ale uprzedził Cię. "Tak, inni też istnieją." - odgadnął treść Twojego pytania. Spoglądałaś na niego jeszcze przez chwilę, ale coś Ci się przypomniało i odwróciłaś się w kierunku zwłok. Westchnęłam.
Patrzyłam na trupa z odrazą. Sama nie wiedziałam, czy bardziej brzydzą mnie zwłoki czy to, że ja zabiłaś tego mężczyznę.Westchnęłam ciężko, podniosłam bezwładne ciało i przerzuciłam je sobie przez ramiona. Mężczyzna był ciężki, ale nie chciałam dać po sobie znać, że jego waga mi jakoś przeszkadza. "Pomóc Ci?"- zapytał Jeff."Dam sobie radę." - nie chciałam pokazać swojej słabości. "I tak Ci pomogę." - rzekł Jeff.
Jeff podszedł do mnie i wziął ode mnie zwłoki. Przerzucił je sobie przez ramiona, podobnie jak wcześniej ja. "Chodźmy." - powiedziałam, idąc w kierunku wyjścia z domu. Jeff podążał za mną. Tuż przed opuszczeniem budynku zabrałam z szafki stojącej przy drzwiach zapalniczkę. "Myślisz, że to wystarczy?" - zapytał lekceważąco chłopak. "Nie mam benzyny." - powiedziałam trochę speszona. "A alkohol?" - przypomniał Jeff. "No tak. Zapomniałam, że coś takiego w ogóle istnieje." - zaśmiałam się, Jeff razem ze mną. Pobiegłam do dużego salonu i wyciągnęłam trzy butelki wódki z obszernego barku. Wróciłam szybko do psychopaty i wyszliśmy razem przed dom. Poszliśmy na jego tyły, gdzie poleciłam Jeffowi rzucenie ciała na piasek. Podałam mu jedną butelkę i zaczęliśmy oblewać alkoholem trupa. Miałam już otwierać trzecią, ale chłopak mnie powstrzymał. "Dwie wystarczą. Po co marnować trzecią? Można to zrobić w pożyteczniejszy sposób." - uśmiechnął się. Posłusznie zostawiłam trunek w spokoju, wyciągnęłam zapalniczkę i rzuciłam nią w trupa. Miałam wrażenie, że Jeff wzdrygnął się w tym momencie. Odeszliśmy kawałek od ogniska i usiedliśmy na trawie. Podziwiałam płomienie, a chłopak w tym czasie dorwał się do wódki. Po dobrej godzinie Jeff oznajmił, że musi wracać. Pożegnałam się z nim i wróciłam do swojego zajęcia, którym było patrzenie z zachwytem na ogień. Siedziałam tak wpatrzona, dopóki nie zgasł ostatni płomyczek. Zakopałam potem prochy i wróciłam do domu. Umyłam się, przebrałam, a swoje zakrwawione ubrania spaliłam w kominku. Była już mniej-więcej godzina po świcie, a ja dopiero teraz kładłam się spać. Obudziłam się wieczorem. Otwierając oczy, zobaczyłam otwarte okno, ale byłam pewna, że zamykałam je przed snem. Powtórzyłam czynności sprzed położenia się do łóżka i zeszłam na dół, aby zrobić sobie śniadanie. Już na schodach słyszałam wesołe głosy. Kiedy stanęłam na parterze, od razu zobaczyłam radosną gromadkę morderców i psychopatów, których znałam z creepypast. Zaczęłam się śmiać, zauważyli mnie. Jako pierwszy pojawił się przede mną nie kto inny, jak sam Slenderman. "Witaj Ester". Jeff opowiedział nam o Waszym wczorajszym spotkaniu, wszyscy zapragnęliśmy Cię poznać."
"Dzień dobry panu." - powiedziałam, rumieniąc się. Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek go spotkam. Do wczoraj nie wiedziałam nawet, że istnieje. Nagle znalazł się przy nas Jeff. "Cześć. Przez to wszystko zapomniałem spytać się o Twoje imię." - najwyraźniej nie słyszał mojej rozmowy z Slendermanem. "Ester"."Ładnie." - powiedział. "Chodź, przedstawię Cię reszcie.". Pociągnął mnie w kierunku salonu, zaraz wszyscy znaleźli się przy mnie. "To jest Ester." - przedstawił mnie. "Najważniejsze pytanie! Co jest lepsze, gofry czy sernik?" - wykrzyczeli jednocześnie Masky oraz Toby."Lubię i to i to."Nagle przed męską zaporę przepchnęła się mała dziewczynka. "Pobawisz się ze mną?" - spytała słodko.Pochyliłam się nad małą i ujęłam jej drobną rączkę. "Oczywiście. W co chciałabyś się pobawić?" - spytałam. "W przyjęcie herbaciane!" - wykrzyknęła dziewczynka. Po godzinnej zabawie zobaczyłam, jak Sally zaczynają się zamykać oczka. Ziewnęła. Momentalnie zjawił się za nią Slenderman. "Chyba zabiorę ją do domu, powinna iść już spać." - oświadczył. "Mam wiele wolnych pokoi, możnaby położyć ją w jednym z nich." - powiedziałam. "Naprawdę nie będziesz miała nic przeciwko temu?"- zapytał zdziwiony. "Naprawdę.". Zwróciłam się do Sally: "Chodź mała. Widzę, że jesteś już zmęczona, musisz iść spać.". Podałam jej rękę i udałyśmy się do jednego z pustych pokoi, za Wami szedł Slenderman. Kiedy dziewczynka leżała już w łóżku, usłyszałam jego głos w mojej głowie: "Ja się nią zajmę, idź do chłopaków.". Posłusznie opuściłam pokój i wróciłam do salonu. Ben siedział na podłodze i grał w jakąś grę na mojej konsoli. Puppeteer i Jason rozmawiali o lalkach i zabawkach, siedząc na fotelach. Eyeless Jack i Bloody Painter stali przy oknie i dyskutowali o sztuce. Masky i Toby jak zwykle się kłócili, a Hoodie próbował ich uspokoić. Laughing Jack siedział na kanapie i zajadał się cukierkami. Obok niego siedział Jeff, wyraźnie znudzony. Kiedy mnie zobaczył, wyraźnie ożył i zaproponował wszystkim grę w prawdę i wyzwanie. Niestety, nie spotkało się to z poparciem reszty. "Mam lepszy pomysł." - powiedziałam. "Zagrajmy w nigdy przenigdy." - zaproponowałam. "Co to?" - zainteresował się Jeff. "Wszyscy mają kubki z alkoholem i jedna osoba mówi coś, czego nie robiła nigdy w życiu. Osoby, które to robiły, dają jej łyka ze swojego kubka. Kto ma najmniej grzeszków na swoim koncie, najszybciej kończy pijany." - wyjaśniłam. Wszyscy się zgodzili, podekscytowani wizją poznania nowej gry. Wyjęłam z szafki kubki, a Jeff przyniósł z mojego barku wódkę. Nalałam trunek do kubeczków i każdemu wręczyłam po jednym. Usiedliśmy w kole na podłodze i gra się zaczęła. Zaczynasz!"Nigdy, przenigdy nie byłam pijana." - rzekłam. "To dzisiaj będziesz." - zaśmiał się Jeff, reszta do niego dołączyła. Każdy dał mi swój kubek.
CZYTASZ
HISTORIA Z CREEPYPASTA
FanfictionWYJAZD BABCI #1 Jestem zwykłą nastolatką. Moi rodzice i rodzeństwo zginęli w pożarze, który wywołał mój sąsiad z dołu. Mnie nie było wtedy w domu, ponieważ byłam na noc u znajomych. Po wypadku zamieszkałam z ukochaną babcią. Pewnego dnia babcia pow...