4. Wszystkiego najlepszego.

726 114 13
                                    

- Naprawdę musisz wyjechać, Sam? - spojrzałem w dół na zapłakaną twarz mojej siostry.

Serce mi się ścisnęło z żalu. Była zaledwie dzieckiem i nie mogła zrozumieć tego, że jej ukochany braciszek ją opuszcza.  Kucnąłem i przytuliłem ją do siebie.

- Naprawdę. Ale nie martw się, siostrzyczko. Na pewno kiedyś się spotkamy.

Kłamałem. Już nigdy więcej miałem jej nie spotkać. Otarłem jej łzy i z westchnieniem spojrzałem na ojca. Ten tylko skinął głową. To był dzień moich osiemnastych urodzin. Nie było tortu, nie było prezentów. Byłem tylko ja - ubrany w zbyt duży garnitur i czarne odświętne spodnie. Razem z rodzicami ustaliliśmy, że wmówimy wszystkim że wyjeżdżam szukać lepszego życia. Takie złe, samolubne dziecko zostawiające swoich biednych rodziców. Tak o mnie mówiono. Nieprzychylne spojrzenia ludzi w wiosce, szepty i obgadywania. Norma. Wkrótce miałem się do tego przyzwyczaić.

Wyszedłem z ojcem z domu. Matka stała w oknie, uśmiechając się delikatnie. Trzymała Sophie, która ze spuszczonym wzrokiem powstrzymywała łzy.  Odwróciłem wzrok. Teraz nie mogłem już o nich myśleć. To była przeszłość. A jednak wciąż miałem ich obraz przed oczami.

W końcu wraz z tatą doszliśmy do lasu. Czarnowłosy demon już tam był. Uśmiechał się szeroko i patrzył na mnie z satysfakcją. Jasne, co się dziwić. W końcu dzisiaj miałem zostać jego pionkiem. Kolejna stracona dusza.

- Witaj, Bill. Jesteś gotowy? - podszedł do mnie.

Niechętnie skinąłem głową. Stanąłem w przygotowanym przez niego kręgu. 

Rozejrzałem się, zaintrygowany. Na ziemi były wyryte jakieś symbole. Spadająca gwiazda, pytajnik, rozdarte serce, okulary, sosna... co to wszystko miało znaczyć ?

Demon przystąpił do dzieła. Podszedł do mnie i przykładając mi rękę do czoła zaczął recytować zaklęcie. Poczułem, że wypełnia mnie wielka moc. Uśmiechnąłem się. Tak - to było to, czego mi było trzeba. W końcu zdołam się zemścić na tych ludziach z wizji.

Nienawidziłem rodziny Pines. To oni najczęściej pojawiali się w wizjach po których miałem same problemy. Przez nich straciłem Helen. Przez nich pewnego razu gotując oparzyłem się w rękę. Przez nich spadłem ze schodów i zraniłem Sophie. Przez nich moja matka płakała. To wszystko była tylko i wyłącznie ich wina. Oni zniszczyli mi życie? Teraz ja zniszczę ich.

Te wkurzające i szczęśliwe dzieciaki rzucające się balonikami z wodą. Ten młody naukowiec, który stale tylko siedział nad jakimiś księgami i wertował strony. Ja nigdy nie mogłem sobie na to pozwolić. Stale tylko sprzątanie, gotowanie i opieka nad siostrą. Miałem już tego wszystkiego serdecznie dość.

Przemiana dobiegła końca. Na razie byłem w mojej ludzkiej formie. Nad głową unosił mi się jakiś dziwny cylinder a w prawej dłoni trzymałem staroświecką laskę. Dotknąłem twarzy - nie było na niej żadnych widocznych zmian. Jedynie ubiór mi się trochę zmienił. Miałem na sobie czarne spodnie, żółty frak i pelerynę z okiem opatrzności. Spojrzałem na Beletha.

- Od czego zaczynamy?

Na jego twarzy wykwitł szeroki uśmiech.

- Na razie odbiorę ci to! - zbliżył się do mnie i ugodził mnie w jedno oko. Zamrugałem, zdezorientowany. Odruchowo chwyciłem się za nie spodziewając się krwi. Jednak pozostała tylko pusta dziura. To było dziwne. Demon wyczarował mi na oku czarną opaskę.

-DLACZEGO TO ZROBIŁEŚ?! - wrzasnąłem na niego. No ludzie, bądźmy poważni!

- Spokojnie. Z jednym okiem też da się żyć - podał moją gałkę oczną ojcowi. - Proszę, Max.

W jednej chwili wszystko zrozumiałem. Mój ojciec kazał mu to zrobić, bo potrzebował tego do swoich chorych eksperymentów! Oczywiście. Czego innego mogłem się spodziewać?!

Podszedłem do mojego kochanego ojczulka i ścisnąłem go za gardło. W jednej chwili wszystko się ze mnie wylało. Wizje, rodzina, zawiedziona miłość, spojrzenia...

Wrzasnąłem i uniosłem się do góry, dysząc ciężko. Rozejrzałem się i za pomocą moich nowych mocy zacząłem wszystko rozwalać. Podpaliłem las i domy ludzi którzy tak bardzo mnie zranili. Nikt nie rozumiał moich uczuć. Nikt nie wiedział, co przeżywałem. Ale ja też nie szukałem pomocy. Wtedy jednak o tym nie myślałem. Chciałem tylko ranić i zabijać. W jedną noc z Samuela stałem się potworem.

Obudziłem się nad ranem. Niczego nie pamiętałem, ale może to i lepiej.

Mój nowy mentor otworzył przejście i przeniósł się ze mną do innego wymiaru.

Tak zaczęło się moje nowe życie.

My StoryWhere stories live. Discover now