12. Sosenka.

608 80 11
                                    

 Dipper. Tylko tyle pamiętam. To człowiek który wchodzi do pokoju, próbuje coś ze mnie wydusić a później odchodzi zawiedziony. A ja zostaję sam. Patrzę na swoje dłonie już po raz kolejny i próbuję myśleć. Ale myślenie boli. Po co mi ta cała wiedza?

Tak bardzo chciałbym wstać, ale dopóki on mi na to nie pozwoli nie mogę. Więc tylko siedzę w tym pokoju a z dołu dobiegają czyjeś głosy. Czasem słyszę też śmiech. A może to dzieje się tylko w mojej wyobraźni?

Kiedy on w końcu wyda jakiś rozkaz? Ile będę tu czekać?

Pytania rodzą się  i zaraz uciekają - jak ścigane przez wiatr. Patrzę w przestrzeń i nic nie czuję. Jestem marionetką. Pusty w środku - tylko moje ludzkie ciało mi pozostało.

Chciałbym żeby ktoś po mnie przyszedł.

Ja nie chcę być sam.

                                                                                                      ***

Stoję w progu i patrzę na niego z zmarszczonym brwiami. Chciałbym, żeby się poruszył. Wykonał jakiś gest. Cokolwiek. Ale on nic nie robi, tylko siedzi i gapi się w przestrzeń. Stopniowo moje poczucie winy zmienia się w chłodną nienawiść dla tego czegoś co tam siedzi.  Nie, nie mogę tak myśleć. To jest dalej Samuel (czy tam Bill) i przecież chcę mu pomóc. Ale na razie stoję w miejscu. Na moje pytania kogo on pokochał milczy lubi mówi tylko "Sosenka". Powtarza to jak mantrę, ilekroć go o to pytam. Sosenka, sosenka, sosenka.

Nagle - sam nie wiem, dlaczego - zaczynam się gorzko śmiać. On nie reaguje, co jeszcze dodatkowo mnie irytuje. Siedzi tam już chyba od jakichś trzech dni i nie zamierza się ruszyć. Zupełnie o nim zapomniałem, bo ciągle szukałem odpowiedzi i praca mnie pochłonęła. Musi już strasznie śmierdzieć. Podchodzę do niego i potrząsam nim po raz kolejny. Bez skutku. Nie wiem co mnie do tego podkusiło; czy był to podszept Beletha, czy to ja nie potrafiłem poradzić sobie z problemami. W każdym razie powiedziałem :

- Potnij się.

Blondyn wstał i posłusznie wziął nożyczki, które leżały na biurku. Były dość ostre. Wbił je sobie w rękę nie wydając żadnego krzyku. Ja jednak krzyknąłem, kiedy zauważyłem ciepłą, czerwonozłotą krew spływającą po jego nadgarstku.

- Przestań, przestań ! - uderzyłem go w twarz,przez co pociekła mu krew z wargi. Chwyciłem się za usta i spojrzałem na niego z przerażeniem. Co ja chciałem zrobić?! Co ja chciałem zrobić?!

Samuel siedział dalej w jednym miejscu, a na podłodze rosła czerwona kałuża. Mabel weszła w tym momencie i podbiegła do niego, potrząsając nim.

- Samuel, co ty sobie zrobiłeś?!

Powtórzył dobrze znaną formułkę, a ona cofnęła się zszokowana.

- Dipper... co tu się dzieje ? Czy on... czy to naprawdę Bill?!

Był już najwyższy czas żeby jej wszystko opowiedzieć.

                                                                                                        ***

Czerwono-złota ciecz skapywała powoli z mojego nadgarstka. W końcu coś. Na chwilę byłem użyteczny. Potem Dipper kazał mi przestać. Szkoda. Ale to on tutaj rządzi. Ja jestem tylko jego sługą. Chociaż coś zaczęło we mnie krzyczeć. Był to na razie słaby krzyk, ledwie co go słyszałem. Nagle z moich ust dobył się dźwięk, mimo iż nie rozkazał mi otworzyć ust. Skupiłem się i zdałem sobie, że śpiewałem.

(włączcie sobie piosenkę, która jest w mediach jak chcecie ^^)

I don't know what's worth fighting for
Or why I have to scream
I don't know why I instigate
And say what I don't mean

Nagle drzwi otworzyły się gwałtownie i stanął w nich zszokowany chłopak. Nie zwróciłem jednak na niego uwagi, tylko dalej śpiewałem. To przynosiło mi ulgę.

I don't know how I got this way
I know it's not alright
So I'm breaking the habit
I'm breaking the habit

- Tonight. - powiedział chłopak i spojrzał na mnie z zaskoczeniem.- Skąd znasz tą piosenkę?

Pokręciłem głową. Nie wiedziałem. Chłopak usiadł naprzeciwko mnie.

- Śpiewaj dalej.

- I'll paint it on the wall cause I'm the one at fault...-próbowałem przypomnieć sobie dalszą część.

- I'll never fight again and this is how it ends...tak, Bill - nagle poderwał się gwałtownie. - To znaczy... nie o to mi chodziło !

Dokładnie o to mu chodziło. Nigdy więcej nie zawalczy...

Znowu nadeszła ciemność. Znowu nic nie czułem. Spojrzałem na niego pustym wzrokiem.

Klap,klap. Gratulacje, Dipperze Pines.

                                                                                                        ***

Znowu wszystko spierniczyłem. A było już tak blisko... Ale ja się nie poddam. Dla takich małych chwil, kiedy on odzyskuje chociaż połowicznie swoje uczucia i  reakcje warto żyć. Mabel informację o tym, że Sam i Bill to jedna osoba przyjęła z szokiem. Poprosiła żebym dał jej czas zastanowić się nad sytuacją. Rozumiałem ją. Ona go nie kochała więc nie wiedziała, jak postąpić. Ja wiedziałem. Po tym moim głupim ataku zrozumiałem, że nie mogę pracować w samotności. Koniec z siedzeniem nad książkami - od tego miałem głupie myśli. Uznałem, że książki nie pomogą w odzyskaniu duszy Samuela. Chwyciłem się kurczowo jednej wskazówki, jaką była ta wciąż powtarzana przez niego sosenka. To głupie i zupełnie nielogiczne, ale może jak zobaczy to drzewo to dusza mu wróci. Uwierzcie - wtedy chwytałem się najdziwniejszych rzeczy, żeby tylko wrócił. Dopiero  później dowiedziałem się czym (a raczej kim) była ta sosenka.



My StoryWhere stories live. Discover now