Rozdział XIII - King's Cross.

1.5K 105 63
                                    

Tonks tego dnia obudziła się w znakomitym humorze. Otworzyła oczy i czym prędzej wyskoczyła z łóżka. Odsłoniła zasłony w oknie. Słońce przyjemnie zaczęło przygrzewać jej twarz. Otworzyła okno na całą szerokość i nawet nieprzyjemne skrzypienie nie odciągnęło jej uwagi od pięknego krajobrazu rozpościerającego się za oknem.

No, może nie tak pięknego jakby sobie marzyła, ale nie było źle. Przyglądała się wąskim, jak na razie, pustym uliczkom i pojedynczym drzewom posadzonym wzdłuż ulicy. Naprzeciw jej okna znajdowała się kolejna kamienica, troszkę bardziej zaniedbana niż budynek, w którym mieszkała Tonks.

Usiadła na parapecie i wzięła głęboki oddech. Siedziała tak dłuższą chwilę, pogrążona w myślach. Machała nogami jak małe dziecko, marząc o kolejnym spotkaniu z Ianem. Ach, jak cudowne to marzenia były!

Z lekkim żalem zsunęła się z parapetu i na bosaka podbiegła do szafy. Otworzyła ją i zamyśliła się.
Bycie metamorfomagiem wiązało się między innymi z tym, że w szafie Tonks można było znaleźć ubrania pasujące na każdego człowieka, niezależnie od wieku czy sylwetki. Spodnie, dresy, spódniczki, chustki, chusteczki, bandany.

Wyciągnęła brzydki, purpurowy kapelusz, długą grafitową spódnicę i sweter w tym samym kolorze.
Gdy wybrała już ubrania, skierowała się do małej, przytulnej łazienki. Wzięła szybki prysznic i opatulona ręcznikiem stanęła przy lustrze.

Spojrzała na swoje odbicie i uśmiechnęła się do niego. Różowe strąki włosów oplatały całą jej młodą i piękną twarz. Zacisnęła powieki i skoncentrowała się na delikatnym wydłużeniu swojego nosa. 

Zamieniła również swoje ukochane włosy na siwe loki. Dodała sobie również wieku znacznymi zmarszczkami rozmieszczonymi na czole, w kącikach ust i oczu.

Gdy zakończyła swoją przemianę, chwyciła się zadowolona w biodrach i obejrzała dokładnie swoje dzieło.

- No – rzekła sama do siebie. – Możemy ruszać!

Stała na rogu ulicy, niedaleko Grimmuald Place. Jej humor lekko się pogorszył, gdy słońce schowało się za chmurami, a ona uświadomiła sobie, jak wiele pracy ją czeka. Mimo wszystko starała się nie tracić entuzjazmu i uśmiechała się szeroko, pogrążona w myślach o nie kim innym jak Ianie. Ostatni zbyt często chodziła z głową w chmurach, ale nie odczuwała tego nawet tak bardzo. Wystarczy, że wyobraziła sobie silne ramiona mężczyzny oplatające ją w pasie... I mogła odpłynąć. Na długi, długi czas.

- Siema, Harry! – powiedziała, gdy ujrzała młodzieńca idącego z rudowłosą kobietą. Ku jej ogromnemu zdziwieniu, obok nich, wesoło podskakiwał wielki czarny pies. Kobieta od razu domyśliła się, skąd ten kundel się wziął. – Lepiej się pośpieszmy, prawda Molly? – dodała, spoglądając na zegarek.

- Wiem, wiem – jęknęła pani Weasley wydłużając krok. Na jej twarzy widoczny był grymas niezadowolenia. – Ale Szalonooki chciał zaczekać na Strugisa... Gdyby tylko Artur mógł znów załatwić dla nas samochody z Ministerstwa... Ale Knot ostatnio nie pozwoli mu pożyczyć nic poza pustą buteleczką po atramencie... Jak mugole są w stanie wytrzymać podróżowanie bez pomocy magii? – narzekała kobieta, idąc pośpiesznie.

Tonks szła w ciszy, cichutko sobie pogwizdując. Czarny pies, dotrzymujący im kroku, szczekał radośnie i podskakiwał wokół nich. Warczał na gołębie i ścigał własny ogon, przez co Harry nie mógł powstrzymać się od śmiechu, natomiast pani Weasley zaciskała wargi ze zniecierpliwienia.

Prawie dwadzieścia minut zajęło im dotarcie pieszo na King's Cross i przez ten czas nie wydarzyło się nic bardziej godnego wagi niż wystraszenie paru kotów przez Syriusza dla rozbawienia Harry'ego. 

Dotknąć serca Lupina - REAKTYWACJA OPOWIADANIAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz