All the lies of Dominic

Sabrina

 Dzień zaczął się tak jak zwykle, bólem głowy. Ojciec obudził mnie tak jak zwykle, wylał na mnie wiadro wody. 

 -To twój wielki dzień, Sabrino. Umyj się, przyjdzie dzisiaj twój adorator. Masz zakaz mówienia, masz zakaz jedzenia i picia. Musi myśleć, że jesteś posłuszna i tania w utrzymaniu. Moja nowa wspólniczka pomoże ci z doborem szat. Poznaj Evealneve, bądź jej posłuszna to może wyjdziesz z celi w noc przesilenia letniego. - powiedział wychodząc. Ojciec zawsze się mnie wstydził, nie wierzył mi kiedy mówiłam mu o moich przypuszczeniach. 

 Evealneve stoi w drzwiach i się uśmiecha.

-Twój ojciec się wścieknie, ale zabieram Cię na spacer. - mówi i macha ręką na dwóch otaczających ją strażników, którzy rozkuwają moje łańcuchy. - Możesz mówić mi Evealneve osiemnasta tego imienia, khaleesi Dothraków, sprawiedliwa, córka swego narodu. Zabieram Cię do miejsca, w którym nie dostanie Cię Juhnani, zmierzamy do śliwkowego gaju.

 Nie wierzyłam w to co zobaczyłam, ale wstałam i poszłam za kobietą, która mnie uwolniła. Nie wiem dlaczego to zrobiłam , od miesięcy nie wychodziłam z mojej celi. Od dawna obawiałam się tego, że jakoś Danusia dowiedziała się o tym kim jestem i przyjdzie po mnie. 

 - Nie masz się czego obawiać, dziewczyno. Jestem tutaj, ponieważ chcę pomóc mojemu przyjacielowi, który działa w ukryciu aby naprawić swoje miasto. Kiedy przywdziewa kaptur jest nazywany  Arrowem, a teraz ja i on potrzebujemy twojej pomocy. - mówi z powagą wychodząc z lochów. 

-Dlaczego mojej ? Czy nie może to być ktoś inny? - Kobieta błyskawicznym ruchem wyciąga nóż i przykłada mi go do gardła. Wszystkie kolory odchodzą z mojej twarzy, ponieważ wiem co się zaraz stanie. Ku mojemu zdziwieniu wybucha śmiechem i chowa nóż. 

-Ale cię nabrałam, masakra to był żart dnia- mówi klepiąc mnie po ramieniu. 

Wiem teraz jedno zostałam uprowadzona przez psychopatkę, mam tylko nadzieję że moja miłość, mój Dominic przyjdzie po mnie zanim będzie za późno.