Rozdział 3

536 19 0
                                    

P.O.V Jesy
Byłyśmy tu kilka dni nadal nie wiem kiedy jest impreza, ale wszyscy mnie lubią. Scary zaprzyjaźniła się z Jane powiem tyle mają podobne charaktery. Ja za to mam dobre kontakty z: Tobym, Maskym, E.J., Benem oraz Sally. Jedna rzecz mnie bolała to, że Hoody się nie obudził i masky siedzący cały czas przy nim. Teraz coraz gorzej wygląda mogę go porównać do anorektyka. Leżałam w łóżku słuchaj muzyki na słuchawkach. Usłyszałam otwieranie się drzwi, udawałam że śpię . Ktoś pachnący goframi odpiął mi plecak i chyba coś wyniósł. Zanim wyszedł prawie wpadł na szafę. Po nim znów drzwi się otworzyły do pomieszczenia weszła mała dziewczynka, trochę młodsza od Lazari. Podeszła do mnie z łzami na pulilach i chyba krwią.
-Proszę, chodzi zamną.- spojrzała się na mnie maślanymi oczami. Wstałam wziełam chustę, gogle i siekierę. Złapała mnie za ręke i pociągała do swojego pokoju.
-Po co miałam tu z tobą przyjść.-pokazała palcem szafę. Boogeyman tu, a może. Kazała jej wyjść, podeszłam do szafy i zamaszystym ruchem ją otworzyłam. Wypadł z niej potwór, zrobiłam unik. Zamachnęłam się siekierą trafiając w plecy potwora, upadł z łomotem na podłogę. Obrócił się, a ja przyłożyłam mu sikierę do gardła. Do pokoju wparował Toby, Sally oraz operator. Spojrzeli się na mnie z zdziwieniem wymalowanym na twarzach.
-Masz jej nie straszyć albo coś ci zrobię.- wypuściłam go, odrazu uciekł do szafy.
-Sally możesz tu już spać potwór unieszkodliwiony.- spojrzałam jeszcze raz na nich. Czekałam na jakąś odpowiedź.
-Dobrze. Moje proxy miały z tym problem od tygodnia, więc dziękuję. Mogę Cię prosić na rozmowę, Toby połuż spać Sally.- wyszłam z operatorem z pokoju. Doszliśmy do gabinetu, otworzył on drzwi. Usiedliśmy, on pojednej stronie ja po drugiej.
-Masz duże umiejętności jak na czternastolatkę. Mogę ci to już oddać, jest to twój dziennik.-podsunął mi mój notatnik. Wzięłam go i zaczęłam przeglądać, czy są wszystkie rysunki i kartki.
-Ale po co jest ta rozmowa, sugeruje pan coś.-patrzyłam się na niego z ciekawością i zapytaniem.
-Nie. Poprostu przydałaby się taka osoba w moi zespole.- odpowiedział.
-Rozumiem Scary, ale nie mnie. Mam jeszcze dwa pytania do Pana.-ta rozmowa mnie przeraża.
-Wiem Scary jest bardziej rozsądniejsza, a ty porywacza. Pytaj mnie o co chcesz.- patrzył się cały czas w moje gogle zakrywające oczy.
-Pierwsze, kiedy jest impreza. Drugie mogę zobaczyć Hoody'ego.
-Impreza będzie w Halloween, dokładnie za dwa miesiące. Tak, nie widzę przeszkód. Przy okazji obudzi Masky'ego, żeby poszedł do pokoju.-skinęłam głową, że rozumiem. Otworzyłam odpowiednie drzwi, nadal Hoody spał razem Maskym. Podeszłam do Tima i go lekko szarpłam za rękaw bluzy. Odrazu spojrzał się na mnie błękitnymi oczami, skąd wiem maska mu się sunęła kiedy spał.
-Daj mi chwile Toby, 5 minut. Misja poczeka.-potrząsnęłam nim by otrzeźwiał.
-Operator karze iść do pokoju. Ja tu poczekam i nie jestem Toby tylko Jesy.- spojrzał się jeszcze raz na mnie. Uświadomiony przeprosił mnie i powiedział, że nie pójdzie poczeka razem ze mną. Złapałam go za kaptur i siłą wyciągnęłam go z pokoju. To nie była prośba tylko rozkaz. Usadziłam go na krześle, podeszłam do slendera. By tego swojego pomocnika uświadomił, że jak się nie prześpi zrobi sobie coś. Wróciłam do rannego do pokoju weszła Sally z Scary.
P.O.V Scary
Sally zaciągła mnie do gabinetu.
Zauważyłyśmy rozmowę slendera i masky'ego. Szybko przemkłyśmy się do pokoju, w którym była nie wiem jak Jesy przeglądająca swój dziennik. Usiadłam z Sally na kolanach koło niej, odłożyła zeszyt i spojrzała się w naszą stronę.
-Witam drogie Panie w czym mogę pomóc.-jej oczy zaczęły się błyszczeć.
-Przyszłyśmy zobaczyć Briana i kto wygonił Tima z pokoju.-zapytała się Sally z uśmiechem na ustach.
-Operator kazał, a Brian narazie śpi więc lepiej chodźmy.-powiedziała Jesy Chciałam wyjść ale coś złapała mnie za ręke. Obróciłam się zobaczyłam świdrujące mnie czerwone ślepia.
-Scary m-mogłabyś zawołać Tima.-kiwnęłam głową. Sally zwróciła i go przytuliła jęknął. Jesy stała i na coś czekała. Wyszłam z pokoju zawołać masky'ego, ale nie było go w gabinecie. Slender powiedział, że puścił chłopaków na misję. Wróciłam do pokoju, zostałam dziwne widok Jesy na kolanach przepraszała chłopaka.
-Hoody twój brat poszedł na misję. Więc zobaczysz go rano. A teraz może porozmawiamy lub przyniosę ci jakieś książki.- staram się wypełnić pustkę związaną z jego bratem.
-Wiesz może coś p-poczytam najlepiej hororystyczne książki- trochę mnie to zdziwiło. Wyszłam z Jesy po książki, wróciłyśmy z 10 lekturami.
-Dziękuję. Mam teraz zajęcie- zaczęliśmy się śmiać. Zrobiłyśmy sobie małe posiedzenie w pokoju Sally, po jakimś czasie zasnęła. Wróciłyśmy do pokoju, w końcu mogę zasnąć.
Piękne 747 słów

Po Drugiej Stronie LasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz