rozdział 7

258 11 0
                                    

P.O.V Scary
Zeszłam na dół, by się napić. I tu zrobiłam błąd, bo na schodach leżał rozebrany Ben. W salonie leżały puste butelki po alkoholu.... Na stole leżał Toby, Helen miał na kolanach Liu, Jeff przytulał lampę, Eyeless był owinięty zasłoną. Jedyną normalną osobą, która spała była Night Dream... Ze schowka usłyszałam szarpanie klamki i walenie w drzwi.
-Halo jest tam ktoś?! Pomocy!- krzyczał masky.
-Ja jestem... Nie otworze ich, muszę iść po klucze- powiedziałam. Potem usłyszałam glebę na podłogę. To napewno sprawka Jesy. Pobiegłam na górę uważając na śpiącego chłopaka. Na piętrze było słychać śmiech. Wbiłam do naszego pokoju, tam siedziała Jesy w za dużej bluzce.
-Na pewno chcesz te klucze? Bo oni są nadzy- powiedziała z szatańskim uśmiechem.
-W końcu ktoś musie ich uwolnić- Ona żuciła mi klucze i otworzyła laptopa. Podeszłam do niej, Jesy pokazała mi scenę z kamer w schowku z wczoraj.
-Idź ich uwolnić, bo mi ich żal- powiedziała. Ja poszłam ich wypuścić. Po otwarciu drzwi ze schowka wypadł Masky, a Hoody siedział daleko w środku.
-Brian chodzi proszę- powiedział Tim. -Wiesz wątpię, że będę mógł wstać- wtedy Masky poszedł po jakieś ubrania, a ja poszłam po apteczkę.
-Zapal światło w schowku i daj apteczkę- wszedł do środka, a ja zamknęłam drzwi. Wtedy usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko poszłam je otworzyć. W nich stała dziewczyna w wieku Jesy z czerwonym ombre, trzymająca misia za nią stał Jason. (Tak około będę wyglądać)
-Hello me name is Psycho, a ten wysoki to Jason- powiedziała wodząc po holu wzrokiem. Weszli do środka, bo zaczęło padać.
-To gdzie jest szef droga Tamaro, bo musimy dostać pokój. Prawda braciszku?- powiedziała. Ale skąd zna moje imię i dlaczego na Jasona powiedziała braciszku?
-Zgadując przesiaduje w gabinecie i nie, nie jestem jego proxy.- kiwnęła głową i poszła do slendera.
-Chcesz herbaty?
-Właściwie miałem iść do pracowni- poszedł do pracownie. Wtedy z schowka wyszedł Masky popierający Briana z bandażem na nodze i boku.
-Powinieście iść do waszego szefa
-Narazie pójdziemy do pokoju potem zawołałam operatora- chłopacy weszli na schody. Wtedy z piętra zbiegła Jesy i poszła do salonu.
-WSTAWAĆ JEDZIEMY DO SKLEPU!!-wszysty się poderwalie
-Nie wrzeszcz Jesy
-Ile my wypiliśmy
-Moja głowa
P.O.V Jesy
Wszyscy bylie gotowie. Slender tepnął nas do sklepu. Wtedy ja z Tobym polecialiśmy po wózki. Ja musiałam go pchać i sama wskoczyłam na krawędzi wózka. Byliśmy bardzo szybcy i przez przypadek wpadliśmy na Bena, chociaż kilka metrów przed nim krzyczeliśmy by nam zszedł. Ja z Tobym zaczęłam się śmiać, a Ben patrzył na nas oburzony. Teraz ja siedziałam w wózku i pakowałam potrzebne rzeczy.
-Tam są gofry- krzykłam stojąc na wózku i pokazując kierunek sikierą.
-Cała załoga na przód- ruszyliśmy. Wszyscy ludzie patrzyli się na nas z przestrachem, a creepypasty na nasz widok się śmiały. Zepchnęłam sikierą z 20 pudełek lub nawet więcej. W końcu wpadliśmy na slendera i on zrobił chyba facepalma. My się uśmiechliśmy i zmieniliśmy się miejscami. Teraz pojechaliśmy na dział z ogrodnictwem w poszukiwaniu nowej bronie.
-Fajna jesteś Jesy
-Miło mi to słyszeć proxie slendermana. Przy tobie chociaż Tama nie piłuje mi temperamenu.-wtedy skręciłam i dotarliśmy
-To Scary prawda? Tak samo masky i inne creepypasty.-wtedy podałam mu sikierę ze stojaka.
-Tak.... To może wracajmy braciszku?
-Jasne siostrzyczko- znowu siedziałam w wózku i szukaliśmy przyjaciół. Zobaczyłam jakiegoś chłopaka i zeszłam. Chciałam go przytulić. Rozłożyłam ręce i szłam do niego z sikierą oraz przekszywioną głową. Zaczął się cofać, w końcu spotkał ścianę. Ja go wtedy przytuliłam, za sobą usłyszałam śmiech Toby'ego. Wróciłam i popchałam wózek do wyjścia, gdzie Toby namierzył creepypasty. Clocky patrzyła się na mnie jak na wroga, ja się szczeżyłam jak Toby.
-Jesy ogarni się- powiedziała obojętnie Tamara
-Właściwie to zgadzam się z słowami Toby'ego. Jesteś bardzo podobna do niego.- powiedziałam i poszłam przytulić Toby'ego. On też mnie przytulił, wszystkie creepypasty zrobiły takie "och". Nie płacąc wróciliśmy do willie. Masky z Hoodym siedziali w salonie i spalie na kanapie. Z moim bratem wzięliśmy pisakie i pomazaliśmy im maskie oraz resztę ciała. Było fajnie, bo wszyscy poszlie na polowanie oprócz mnie i prox'ów. Zrobiliśmy gofry i poszliśmy oglądać do Bena jakieś horrory. Zasnęliśmy opierając się o siebie.
Słodka końcówka:-). Przepraszam, że nie było rozdziałów. Jakoś tak wyszło.

Po Drugiej Stronie LasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz