P.O.V Jesy
Obudził mnie budzik, zaplotłam włosy. Tamara jeszcze chrapała, złapałam ją za kostkę. Ściągając ją z łóżka, tak zawsze wygląda popołudniowa pobudka. Tak zeszłyśmy po schodach do kuchnie. Scary zadawała wiele pytań po co ją obudziłam. Po wejściu do kuchni zrobiłam nam kanapki.
P.O.V Scary
Dostałam kanapkę, zgłodniałam trochę. Wszystko mnie boli po typowej pobudzce. Jest 18.00 za dwie godziny idziemy do lasu. Po drugiej stronię spotkamy prox'ów lub gorzej Seeda, nie chcę go spotkać. Zauważyłam, że Jesy pakuje jakieś organy do swojego plecaka. Spojrzała się na mnie.
- No co? To dla twojego kolegi.-oznajmiła z sarkazmem w głosie.
-Musisz być zawsze sarkastyczna. Wiesz przypomniało mi się jak zjadłaś tosty Josha z nerkami.-mówiąc to prawie się zakrztusiłam.
-Była słodka, a to że się pomyliłam. To wina naszego wendigo. Idę do lasu, pa Scary.-mówiąc to wybiegła do lasu. Sama poszłam do salonu cała rodzinka oglądała horror, zaczęłam z nimi oglądać.
P.O.V Jesy
Sprawdzałam kartki, siedziałam na drzewach patrząc w stronę jeziora. Sprawdziłam zegarek była 19.50, szybkim krokiem udałam się do domu. Wzięłam kamień i z całą siłą rzuciłam w okno. Scary wyszła z plecakiem, biegłyśmy w stronę jeziora. Ona na ziemi, ja na drzewach. Weszliśmy na teren slendera, znalazłam kartkę z napisem "CAN'T RUN". Pokazałam to Scary, pokiwała głową. Usłyszałam łamanie gałęzi pod ciężarem młodego chłopaka. Wyjęłyśmy broń, koło mojej głowy przeleciał nóż. Rzuciłam w tamtą stronę siekierą, usłyszałyśmy skowycie bólu i upadek na ziemię. Pobiegłam po własność, zobaczyłam prox'ów. Zaczęłam skakać z radości, po chwil przyszła Tamara gromiąc mnie spojrzeniem.-Przepraszam za Jesy myśleliśmy,że to ktoś inny. Mamy zanieś odpowiedzi na zaproszenie do operatora.- powiedziała Tamara. Podając chłopakowi w białej masce kopertę. Była ich trójka: na ziemi siedział chłopak w czarnej mascę pokazujący smutek z moją siekierą w ramieniu, chłopak w białej mascę rozmawiał z Scary oraz inny z goglami na nosie. Podeszłam do chłopaka w czarnej mascę by mu pomóc wstać, goglasty mi pomógł. Ruszyliśmy do rezydencji, dowiedziałam jak chłopacy mają na imię był to Hoody, Masky i Toby. Masky gdzieś zniknął, po pół godziny doszliśmy do starej willi jak z horroru. Weszliśmy przy wejściu pojawił się slender zabrał on od nas rannego. Zebrani zaczęli zadawać nam pytania. Spiełam się trochę, poczułam dotyk na ręce była to Tamara. Odpowiadałyśmy na wszystko, poznałam Tu: E.J, Jeffa, Bena, Sally, Jane, L.J i Smiele doga.
P.O.V ScaryPo ostatnim pytaniu poszliśmy do gabinetu. Zapukał do drzwi, usłyszałam w głowie proszę. Pociągała za rękę Jesy, weszliśmy do pokoju.
-Witam przyszłyśmy z odpowiedzią na zaproszenie. Możemy tu zostać aż do imprezy.- skończąc wypowiedź, podałam mu kopertę.
-Dobrze, ale dlaczego mój proxy miał w barku sikierę. Co macie na wytłumaczenie.-powiedział stanowczym głosem. Spojrzałam po rozumiewawczo na Jesy.
- To moja wina. Ja w niego rzucilam tą siekierą, ale to było w akcie samoobrony. Gdyż rzucił w nas nożem.-zdała sprawozdanie Jesy.
-Dobrze. Proszę o to klucze do pokoju. Jeśli będziecie coś chciały wiecie gdzie jestem.-Powiedział. Kiwnęłam głową i wyszłam zostawiając w gabinecie Jesy.
P.O.V Jesy
Zostałam sama w gabinecie, chcąc zobaczyć moją niedoszłą ofiarę.
-Mogłabym zobaczyć osobę, która zraniłam.-oznajmiłam. Pokazał mi drzwi. Weszłam tam zobaczyłam prox'ów siedzących nad Hoodym. Położyłam dłoń na ramieniu Toby'ego lekko się wzdrygnął i obrócił w moją stronę. Usiadłam na wolnym krześle, pomiędzy chłopakami.
-Przepraszam za to, że teraz on tu leży.-powiedziałam z smutkiem w głosie. Spoglądając na śpiącego chłopaka na łóżku. Rozmawiałam z nimi, po jakimś czasie masky zasnął popierając ścianę. Przykryłam go kocem i wyszliśmy z Tobym do pokoi.
CZYTASZ
Po Drugiej Stronie Lasu
FanficOne- żyją po drugiej stronie jeziora Oni- żyją w rezydencji slendermana