rozdział 8

224 12 0
                                    

P.O.V Scary
Dzisiaj wszystkie dziewczyny z rezydencji slendermana idą do galerii. Oczywiście Jesy zaciągnę siłą w końcu musi mieć jakieś ubranie na imprezę. Obudziłam ją, już wszystkie dziewczyny na nas czekały. Gdy doszliśmy podzieliłyśmy się na grupy. Ja, Jesy oraz Jane poszłyśmy kupić sukienki.
-Time skipe-
Kupiłam sobie granatową sukienkę, a Jesy wypatrzyłam czerwoną oraz takie same koronkowe rękawiczki. Wepchłam ją z Jane do przymierzalni chociaż zapierała się i łapała wszystkiego.
-Jak wy możecie to nosić. To jest nie wygodne.
-Nie przesadzaj ja chodzę w sukience cały czas- powiedziała Jane. Kurtyna się odsunęła, a w środku stała dziewczyna nie przypominająca Jesy. Jane zaczęła klaskać, a ona patrzyła na nas obrażona.
-Brakuje mi tylko dwóch rzeczy- z plecaka wyjęła swoje gogle i chustę. Gogle spoczywały na głowie, a chusta wisiała luźno na szyi.
-Odrazu lepiej brakuje mi tylko mojej broni, ale chociaż nie widać krwi
P.O.V Jesy
Masakra jak ja nienawidzę sukienek. Dziewczyny jeszcze poszły na komedie romantyczną, a ja wybrałam się na horror. Wszyscy faceci patrzą na mnie jak na dziecko, które poszcza się na scenie śmierci. Jakaś para patrzy na mnie zdziwiona
-Dziecko, a ty nie powinnaś iść na jakiś inny film?-zapytała kobieta
-Nie... To film, na który się wybieram- uśmiechłam się. Po kilku minutach weszłam na salę.... Film był nudny i to bardzo. Mężczyźni bali się, a kobiety tuliły się do nich. Ja siedziałam spokojnie patrząc na imitacje krwi, która wyglądała jak ketchup. Po seansie czekałam na dziewczyny przed kinem.
-Jesy i jak na horrorze?- zapytała Scary z rozmazanym tuszem do rzęs. Wzruszyłam ramionami i poszłyśmy do rezydencji. Po ulicy latałam jak walnięta, dziewczyny patrzyły na mnie jak na wariatkę. W oddalie zobaczyłam Toby'ego i chłopaków. Odrazu pobiegłam do nich i przytuliłam Toby'ego.
-Witam serdecznie proxy i inne creepypasty- wszyscy byli zdziwieni nikt mnie nie poznali. Do nas podeszły dziewczyny. Wtedy chłopacy oprzytomnieli, a Toby oddał przytulasa
- Widzę, że po zakupach
- A wy gdzie idziecie?
- Do Mac'a na kurczaka
- Idę z wami jak najdalej od tych płaczek- powiedziałam, a dziewczyny patrzyły na mnie złe oprócz Psycho, która próbowała się powstrzymać od śmiechu. Chłopacy się zgodzili i z Psycho oraz nimi poszłam do MCDONALD'A. Zamówiłam ostre skrzydełka oraz duże frytki.
-Dużo jesz jak na dziewczynę
-Jeszcze dużo razy Cię zadziwię- postawiłam swoją porcję, a Toby zaczął pobierać mi frytki. Dostał po łapach i przestał.
-Zamów sobie, a nie podbieraj- chłopak posmutniał i poszedł do kasy. Ja zaczęłam jeść, a chłopcy patrzyli się na mnie jak obgryzałam skrzydełko.
-Głodna jesteś?- Ja pokiwałam głową i wznowiłam czynność. Toby też zaczął jeść tak samo jak ja.
-Na pewno nie jesteście rodzeństwem?
-Wątpię- powiedzieliśmy oboje w tym samym momencie.
-To jak zostałaś proxem Jesy?
-Zabiłam swoje wujostwo i poszłam do mamy- powiedziałam z uśmiechem, a oni patrzyli na mnie zdziwienie
-Ja naprzykład nie znam swoich rodziców- powiedziała Psycho.
-A dlaczego ich zabiłaś!
-Mhm... Pili, bili, nienawidzili i zrobili krzywdę- po ostatnim słowie łza spłynęła mi po twarzy. Mam złe wspomnienia z tego... Toby mnie przytulił. Ja wstałam i patrzyłam na ich miny. Psycho zrobiłam facepalma i zabrała cole Ben'owi.
-Kto z was umie jeździć konno?- zapytała Psycho.
-Ja umiem, ale dawno nie jeździłam.- jak miałam 6 lat zaczęłam jeździć na zawody. Miałam własną gniadą klacz. -Chłopacy kto chce pojeździć?- proxy się zgłosiły oraz Jeff.
-Time skipe-
Ukradłyśmy z sklepu: oficerki, kaski, brydżesy i rękawiczki. Ubranie pobiegliśmy do stajnie. Odrazu zaczęliśmy czyścić konie. Ja czyściłam gniadkę podobną do mojej sprzedanej klaczy.
-Proszę pana, a jak ona się nazywa?
-Salei kochaniutka
-A ile ma, bo wygląda na starą?
-12, a co chcesz kupić?
-Nie miała bym gdzie trzymać- jeśli to mój koń sprzedany przez wuja to zareaguje na to. Wzięłam ogłowie i stanęłam przed nią i ziewnęłam. Klaczy zrobiła to samo, a ja wsadziłam jej wędzidło. Ubrałam ją i wyszłam na plac. Wsiadłam na nią i zagwizdałam zaczęła iść podnosząc nogi wysoko. Psycho jeździła na czarnym wałachu, była zdziwiona. Po około pół godziny ja z Psycho zaczęłyśmy galopować. Ja stałam w miejscu. Kląskłam, a ona ruszyła odrazu galopem. Zaczęłyśmy skakać jakieś krzyżaki. Odrazu skoczyła i zaczęłam na jeżdzać na oksera.
-Jeśli jesteś moim koniem skoczysz to- szepnęłam. Skoczyła, chociaż instruktor krzyczał bym nie skakała. Nic nie zwaliła, a instruktor zaczął na mnie krzyczeć, że ona nie powinna skakać. Ja wzruszyłam ramionami. Dałam jej znak łytką i się ukłoniła przed instruktorem. Psycho zaczęła klaskać, a koń rżręć. Dalsza jazda przebiegała normalnie, po niej podszedł do mnie instruktor.
-Jak ci się udało na niej jeździć przecież każdy z niej spadał?
-Mam swoje sposoby.- powiedziałam i poszłam odnieś sprzęd. Po pół godziny byliśmy w rezydenci. Poszłam do pokoju i położyłam się. Dzisiajszy dzień uznaje za udany. Łał jutro 31 października niedługo wyjeżdżamy z tego domu.

Po Drugiej Stronie LasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz