Wstałam powoli z miejsca i założyłam torbę na ramię. Stanęłam przed autobusem, a moje nogi były jak z galarety. Bałam się, że tylko mnie okłamał i jest w tej szkole.
- Idziesz? – spytała Beatrice.
Przytaknęłam głową i wzięłam ją pod rękę. Myślałam, że zaraz zwymiotuję moje śniadanie. No, bo nie każdy ma przecież szansę, aby odwiedzić szkołę, do której chodzi Leondre Devries. Weszłyśmy do budynku gdzie przywitał nas dyrektor. Potem przyszedł trener i zaprowadził nas do szatni, którą miałyśmy dzielić właśnie z ich szkolną drużyną.
- To wy jesteście Port Talbot Sharks? – spytałam, a jedna z nich przytaknęła. – Gdzie wasz kapitan?
- Tu. – usłyszałam piskliwy głos i odwróciłam się w jego stronę.
Podeszłam do tego betonu i wyciągnęłam rękę.
- London Eagles. – dziewczyna nie przyjęła powitania. – Mamy dzielić z wami szatnię. – rzuciłam szybko, bo wydawało mi się, że jej mózg nie przyjął jeszcze informacji o naszej nazwie.
Nie zwracając na nią uwagi podeszłam do długiej ławki przy ścianie i rzuciłam na nią torbę. Przebrałam się w strój i założyłam nakolanniki. Kiedy zawiązywałam buty przypomniałam sobie, że miałam wstawić zdjęcie na Instagrama. Odblokowałam telefon i podpisałam zdjęcie – „Zawody <3 Nie mogę się doczekać wygranej ^^".
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Zablokowałam telefon i poszłam do łazienki. Stanęłam przed lustrem i związałam włosy w kucyka zostawiając jedynie dwa pasemka z przodu.
-Courtney! Gramy pierwszy mecz z jakąś dziwną miejscowością, nawet nie umiem wymówić ich nazwy. – wydyszała Tris, która najprawdopodobniej biegła.
- I tak je pokonamy. – mruknęłam.
- Lucy nie czuje się dobrze, a przecież wiesz, że jest najlepszą atakującą. – szepnęła.
- Gdzie ona jest? – syknęłam.
- Siedzi na ławce i zwija się z bólu, bo boli ją brzuch.
Zaklęłam pod nosem i podeszłam do przyjaciółki.
- Lucy, posłuchaj mnie. – dziewczyna spojrzała na mnie swoimi zielonymi oczami. – Jeśli źle się czujesz to będziesz siedzieć na ławce, a kiedy będzie lepiej to wrócisz na boisko dobrze? – przytaknęła. – Kto jest najlepszy? – uśmiechnęłam się.
- My. – szepnęła.
- I tak trzymać. – rozejrzałam się po pomieszczeniu. Była tu jak na razie tylko nasza drużyna. – Dobra, to tak przed meczem. – powiedziałam i wstałam. – Kim jesteśmy?!
- London Eagles! – wykrzyknęły dziewczyny.
- Czego chcemy?!
- Wygranej!
- I co zrobimy?!
- Wygramy!
- Bo kto jest najlepszy i niepokonany?!
- MY!!!
- A teraz na boisko!
Zgarnęłam szybko nasze wody i poszłam za dziewczynami.
- Daj pomogę. – powiedziała Julia. – Nie możesz się przeciążać.
- Śmieszna jesteś. – mruknęłam. – Ale to jest duże. – szepnęłam wchodząc przez drzwi na gigantyczną halę sportową. Miała chyba 4 boiska do siatkówki.
Usłyszałyśmy wołanie trenera więc szybko podbiegłyśmy do drużyny.
- Kapitanie, mów taktykę. – zaśmiał się.
- Dobra, a więc. W pierwszym składzie gram ja, Beatrice, Julia i Melanie. Drugi skład to Katherine, Maddie, Kristen i Anne. Reszta to rezerwowe.
- A co z Lucy? – spytał.
- Nie czuje się najlepiej, więc zastąpi ją Julia. Jak będzie jej lepiej to się zamienią.
- Dobra, ufam ci. A teraz na boisko! LONDON!
- EAGLES! – dokończyłyśmy i wybiegłyśmy przywitać się z drużyną przeciwną.
Zaraz zobaczą jak powinno się grać w siatkówkę.
Uśmiechnęłam się sama do siebie i gra się zaczęła.