Zmierzch chylił się ku krańcowi i granatowa płachta kryła niebo pochłaniając jego jasne oblicze. Advara kierowała się już do swojej wynajętej izby, po tym jak dobyła szereg przydatnych informacji. Niebawem mogła już wyruszyć na polowanie drzewnego trolla, który terroryzował to miasteczko. Miała jednak coraz więcej wątpliwości czy faktycznie będzie to polowanie. Teraz jednak myślała głównie o tym by zdjąć pijące ją buty i legnąć się z bukłaczkiem wina. Skarżyła się na swoje oficerki coraz bardziej, na naprawę było jej szkoda złota, po za tym były czasem dobrym pretekstem by zmusić się do spoczynku choć kilka godzin na dobę. Nagle jej serce zabiło nierytmicznie, intuicja zaczęła mącić myśli, a kiedy rozejrzała się, szybko wywnioskowała. że coś jest z tą uliczką nie tak. Jej wrażliwe uszy szybko zlokalizowały bijące serca w pobliżu lecz kilka z nich biło podejrzanie mocno i szybko.
- Najpierw zgarniają cały nasz honor w przewrocie, teraz wpierdalają się w każdą naszą sprawę, psia mać! - Usłyszała za plecami i za chwilę kątem oka zauważyła dwóch chłystków, którzy wyłonili się zza domostw. Wzięła głęboki oddech mocno unosząc klatkę piersiową, buty nagle stały się jeszcze bardziej niewygodne. - Na dodatek sami nie mają już za grosz honoru i w swoje szeregi zwołują nawet elfie kurwy. Zaraz przeoramy cię tak jak niegdyś nasi pobratymcy twoją kurwią matkę, suko! - W czasie tej uroczej przemowy kolejne trzy typy spod ciemnej gwiazdy wyłoniły się z mroku, tym razem od frontu.
- A nie przyszło wam do tych pustych łbów, że to elf wyruchał jedną z waszych matek? - Odparła stojąc nieruchomo i wsłuchując się w rytm niespokojnych serc. Zastanawiała się czy to jej gest czy może słowa sprawiły, iż na ich twarzach pojawiły się zaciekłe rumieńce. - To moje ostatnie ostrzeżenie. Odejdźcie zanim jeszcze widzicie ręce przed sobą. - Dodała powoli sięgając dłonią do brunatnego pasa opiętego na skos przez klatkę piersiową. Nie nosiła zbroi czy chociaż kurtki jak inni. Górna część tułowia okryta była jedynie zwiewną, śnieżnobiałą koszulą sięgającą wiązanym kołnierzem, aż po samą żuchwę wiedźminki. Tworząc pod nią delikatny i niewielki żabot. Od bieli odznaczał się jedynie srebrny łańcuszek trzymający niczym na uwięzi, medalion z wizerunkiem smoczego łba. Poniżej, pod biustem aż po biodra, jej ciało okalał czarny, skórzany gorset z trzema pasami na prawym boku. Mimo, iż głównie były zapięciem gorsetu to przy każdej klamerce znajdował się wsunięty pod pasek krótki, szpiczasty sztylet. Mimo, że większość mieszkańców o tej porze roku zakładała już ciepłe ciżemki to Advara nie czuła potrzeby by na ramiona zarzucić płaszcz. Wystarczały skórzane okowy przedramion które mieniły się od posrebrzanych ćwieków. Te same tworzyły symetryczny wzór od knykci do przegubów przedramion trójpalczastych rękawic z nieco lżejszej skóry.
- Teraz poczujesz jak to jest! - Najbardziej wygadany zamierzał być też pierwszym, który najwięcej zrobił. Zamierzał. Kiedy wykonał gwałtowny ruch by rzucić się do biegu, białowłosa szarpnęła za trzymany pas, a w dłoń, trzymaną nad lewym ramieniem, wskoczył obity skórą, trzpień. Wystarczyły dwa szybkie kroki oprycha by jego, wyciągnięta w szale bojowym, ręka została skrócona do łokcia. Trwało to tyle ile spokojne mrugnięcie. Sam nawet nie zdążył zareagować na ból. Podbiegł do Advary, uniósł kikuta i zamarł rozdziewając gębę oraz wybałuszając ślepia. Te, panicznie i błędnie szukały dłoni. Brzęk blachy odbił sie szerokim echem po okolicy. A brunatna posoka wpływała pod szarawy rękaw przyciemniając go miarowo. Ta sama kapała na ziemię prosto z klingi żłobionego sztychu i ozdobiła cienką, nakrapianą strużką blady policzek półelfki. Odruchowo jej pionowe źrenice zwęziły się mocno przypominając teraz czarne, połyskujące nicie złożone na syto szmaragdowym aksamicie. Nie wyrażały jednak żadnych emocji. Jedynie szkarłat krwi na kości twarzy odbijał się w nich co mylnie można było odczytać jako wściekłość.
- Współczuję każdej dziewce, która to usłyszała. - Zadrwiła ze wstrząśniętego zakapiora i nastała cisza. Czekała na kolej rzeczy bacznie obserwując kompanów chłystka. Ci zdawali się nie być pewni czy aby przypadkiem nie śnią. Czy dobrze rozumieją to co widzą. Niezręczną ciszę przerwał krzyk wypełniony przerażeniem i bólem. Okaleczony padł na kolana wprost w kałuże swej krwi. Advara przewróciła oczami i robiąc mały krok w jego stronę pchnęła butem jego klatkę, ten padł jak długi po czym zwinął się tuląc swój krwawy kikut. - Może by do tego nie doszło, gdybyście wzięli się do roboty i naprawili mur ochronny bym mogła wziąć co moje i wyjechać. A tak, muszę chodzić w niewygodnych butach i siekać was jak befsztyki. - Pochyliła sie tuż nad zrozpaczonym mężczyzną który wciąż nie mógł się otrząsnąć. Pokiwała głową z dezaprobatą rozpoznając początki konwulsji.
- Ervin trzymaj się! Zajmiemy się tą szmatą! - Nagle wrzasnął jeden z grupy od frontu po czym cała trójka ruszyła w stronę białowłosej. Wyprostowawszy się strzepnęła zalegającą krew z miecza i poprawiła nogę w bucie. Na jej twarzy pojawił się grymas poirytowania. Postanowiła więc, załatwić tę sprawę inaczej. Dopuściła by jedno ze zbliżających się ostrzy sięgnęło jej klatki. Trzon ostrza biegnącego oprycha zderzył się ze skórą tuż nad sercem. Impet był nieco większy niż spodziewała się tego wiedźminka bo w oporze musiała postawić lewą nogę do tyłu. Towarzyszący temu dźwięk przypomniał bardziej roboty kowala niż śmiercionośny cios. Klinga bowiem nie zatopiła się w ciele, nie przeszyła klatki piersiowej mimo tak dużego impetu. Napierała przez chwilę, dziurawiąc jedynie koszulę Advary. Dzierżący oręż najwidoczniej nie rozumiał dlaczego, jego broń nie przebija się przez ciało dziewczyny. Advara jednak planowała szybko i skutecznie odwrócić uwagę od tej sytuacji i dwoma płynnymi i nadzwyczajnie szybki gestami rąk odwróciła łokieć napastnika przy akompaniamencie dźwięku łamiącego się chrustu. Teraz krok lewą nogą był początkiem zabójczego tańca. Kończąc półobrót, w ledwo wychwytywanym przez ludzkie oko ruchu skierowała ostrze wprost pod gardziel drugiego mściciela. Trzymała teraz miecz jedynie w jednej dłoni, druga powoli opadła do prawego biodra. W tym czasie zza jej pleców dobiegł tępy huk, przypominający rzut wora z bulwami. Był to jednak trzeci z grupy frontowej, któremu z czoła wystawała króciutka, opleciona rękojeść sztyletu. Rzucony w trakcie półobrotu nabierał dużej mocy, nawet takiej by przebić kolczugę, czy lekką zbroję. Ten krótki i tępy dźwięk wywołał na jej twarzy grymas, przypominający uśmiech, zamachnęła się pokazowo kiedy zagrzmiało od stali rzuconej na bruk.
- Nie! Błagam! - Duma rzezimieszka pękła niczym gliniana waza, zalewając jego twarz rzęsistymi łzami. Uniósł wolne dłonie ponad głowę. Zatrzymało to teatralny gest Advary. Słyszała jak jego serce dudniło z przejęcia, a linia prawdy w głosie była mocno napięta i słyszalna. - Proszę, daj mi odejść. - Spuścił mokrą twarz ku ziemi. Jednak teraz, cienka struna prawdy zadrgała. Advara wiedziała, że już nie był tak szczery w tym co mówił jak poprzednio. Wrażliwe uszy słyszały zbliżające się do jej pleców drżące serce. Słyszała również zgrzyt trzęsących się zębów, które obijały się o siebie z przypadku. Były mocne i twarde, tak jak i serce ich właściciela. Był to najmłodszy z napastników, o jasnych, niczym pszenica w bezchmurne południe, włosach. Do tej pory stał w bezruchu po tym jak Ervin, wyrwał się z jego boku do walki jako pierwszy, tracąc ramię. Szybko wyliczyła czas jaki jej pozostał i stojąc nad skruszonym łotrem jak kat zaczęła kreślić przed sobą jedną dłonią zamaszyste kształty. Gesty te, nie były widoczne dla skradającego się młokosa. Zaciskając dłonie na rękojeści swej broni szedł powoli starając się nie zdradzić swej pozycji nawet najdrobniejszym szelestem. W tym czasie czekający na łaskę oprych, chyba nie mogąc się jej doczekać uniósł głowę. Widząc jak między palcami dziewczyny tańczą białe, mieniące się kształty wybałuszył oczy. Miał wrażenie, iż wokół jej dłoni bawią się malutkie białe smoki w śnieżnej mgle. Te za sprawą jednego ruchu dziewczyny uciekły rozpraszając się w wielką chmurę mrożących drobinek. Lodowaty powiew znaku Iays skuł ziemię pod nogami młodzieńca, unieruchamiając go.
- Weźcie się lepiej do roboty. miasto was potrzebuje, żywych. - Jej głos zadudnił w ich uszach niczym dzwon. Obaj trzęśli się jak trusie, jeden ze strachu, drugi z zimna.
- T-t-tak! M-masz r-r-rację-ę. - Otuliwszy się ramionami młokos rzucił broń na ziemię, tym samym, niespodziewanie uwalniając się z lodowych okowów.
- I to jest to co kobieta powinna co dzień słyszeć od mężczyzny. - Miecz nieco ozdobiony jeszcze krwią wrócił do pochwy na plecach Advary. A resztki oddziału czmychnęły czym prędzej zabierając ze sobą okaleczonego. W trakcie przeszukiwania ciał Advara znalazła poplamiony i pognieciony list. Serdeczny palec, wolny od rękawicy pobłądził po złamanej i pokruszonej pieczęci. Odbita była rewersem z łbem wściekłego wilka. Wąskie źrenice poszerzyły się, by rozszyfrować w półmroku rozmyte litery. Nie doczytała jednak do końca a z oddali słyszała zbliżający się patrol straży. Niczym kot odskoczyła ze środka uliczki i jednym susem sięgnęła dachu pobliskiej chaty by zniknąć w cieniu pozostałości muru w drodze do izby.
CZYTASZ
Szkarłat i szmaragd
FantasyOpowiadanie wypełniające lukę w świecie Geralta, syna A. Sapkowskiego. Aktualnie bazujące na podstawowych informacjach na temat uniwersum. Jest to historia o tej, o której nikt jeszcze nigdy nie mógł usłyszeć, z krainy, do której nigdy nikt nie dot...