- Stój! - Wrzasnęła mimowolnie rzucając miecz na ziemię. Nie tak wyobrażała sobie swoje ostatnie słowa. Jej głos wraz z brzękiem ostrza, odbiły się echem po murach, co machinalnie odnotowała. Osłaniając się ramionami, zamknęła oczy. Aura opuściła jej ciało na dobre. Dziewczyna zaczęła czuć ciepło na swoim zranionym udzie. Za ułamki sekund spodziewała się jednak czegoś znacznie gorszego. Stała tak chwilę. I kolejną chwilę. I następną. W niemal kompletniej ciszy. Aż wreszcie otworzyła oczy i jakby w niecierpliwym geście odsłoniła sobie widok. Geniusz niczym potulny psiak stał tuż przed nią. Wściekłość aż z niego kipiała. Lecz, nie wykonał śmiercionośnego ciosu zatrzymując się w ostatniej chwili. Jeśli by oddychał, jego wydech rozpraszałby kosmyki włosów przy jej smukłej twarzy. Dziewczyna jakby się ocknęła i oceniając sytuację odskoczyła krok do tyłu mierząc trzonem ostrza prosto w D'ao.
- J.e...o. - Do jej lekko szpiczastych uszu dotarł cichy, słaby pomruk. Dochodził z leżącego nieopodal ciała. Była niezwykle blisko i choć teraz właśnie nie powinna spuszczać przeciwnika z oczu to zaobserwowała jak kształt poruszył się nieznacznie. Geniusz również to zauważył i potrząsnął znów mocno ziemią, sypiąc kamiennymi odłamkami z sufitu i ścian. Najwyraźniej, nie musiał się nawet poruszać by po prostu pogrzebać Wiedźminkę żywcem. Będąc w zgodzie z myślą śmierci już od kilku chwil, Advara ruszyła do ciała. Dobrze wiedziała, że "co się odwlecze to nie uciecze" więc postanowiła działać, by jednak chwila ta odwlekła się jeszcze na długi czas. Padła przy leżącym na kolana i wsparła się na ramionach osłaniając najważniejsze ośrodki, ledwie żywego ciała, przed gruzem.
- Coś mamrotał?! - Miała przed nosem zmarnowaną twarz mężczyzny, który zdawał się nie jeść od kilku miesięcy. W jego czarnej burzy kosmyków, widać już było srebrne przebłyski, świadczące o średnim wieku. Miał niebieskie tęczówki, które ledwo wychylały się z ociężałych powiek, a przy tym błądziły jakby szukały czegoś po omacku. Chwilę trwało zanim uświadomił sobie obecność dziewczyny, której to, coraz większe odłamki spadały na plecy i ramiona, tworząc za nią gęstniejąca chmurę kurzu.
- Jeszcze... jedno. - Najwidoczniej nie tylko jego twarz była w kiepskiej formie. Każda sylaba wydawała się być dla niego wielce trudna do wyduszenia. A kiedy już mu się to udało, wiele wysiłku kosztowało go wyregulowanie oddechu. Po chwili zdołał wreszcie skupić wzrok na twarzy białowłosej a potem przyjrzał się miotającemu się, smoczemu łbowi na srebrnym łańcuszku. Wyglądał przy tym, jakby nie wiedział w co ma bardziej niedowierzać - ratunek czy kobieta-wiedźmin?
- Co chcesz?! - Dziewczyna w irytacji zmarszczyła brwi próbując poskładać niejasny przekaz z obecną sytuacją. Równocześnie jej plecy zaczynały nieco doskwierać z powodu ciągłych uderzeń kamieni, co tylko wzmacniało frustrację. Widząc to, więzień Geniusza spiął się i spojrzał prosto w szmaragdowe oczy.
- Pie...częć. - Zdobył się na jeszcze jedno słowo, próbując nakierować myśli swojej wybawicielki na właściwe tory. Co stało się niemal od razu, kiedy tylko wydał z siebie ostatni dźwięk. Po czym wrócił do męczącego oddychania. Jej wzrok wyostrzył się automatycznie a lewa dłoń, która będąc tuż przy jego skroni, wspierała swoisty dach, momentalnie znalazła się na zakrwawionej kieszeni koszuli. Geniusz widząc ten gest i czując, że wróg może za chwilę pokrzyżować mu play, wzmógł trzęsienia. Sprawiając tym samym, że korytarz, prowadzący do komnaty, praktycznie zawalił się, odcinając jedyną, znaną Advarze, drogę ku powierzchni.
- Dlatego nie może ruszyć. - Skwitowała dzierżąc w dłoni magiczną pieczęć. - Mam pieczęć. A to było moje życzenie. - Choć skupiła swój wzrok na artefakcie, to widziała jak w tle kiwa się czarnowłosa głowa, potwierdzając jej słowa. Pozostało jeszcze jedno życzenie, myśli Advary szalały w sztormie między kopułami jej mózgu. Mogła wszystko: ocalić Kaer Morhen, zdobyć wszystkie informacje na temat Valtarii dostępne w tej krainie, odnaleźć Vesemira, przeżyć.
- Ja. - Wyszeptał przez zaciśnięte gardło mężczyzna. - Tylko ja...mogę... ocalić. - Wydusił i uniósł dłoń opierając ją na ociężałej piersi. Geniusz, po trzecim życzeniu był zwolniony z uprzęży jaką nakładała mu pieczęć, ale czy wtedy nie byłby niebezpieczeństwem dla miasta, większym niż do tej pory? Mimo, iż przebywała wśród ludzi, krótko, słyszała po wielokroć, że "tonący brzytwy się chwyta". Jednak zawsze, można upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Co więcej, "lepszy wróbel w garści...". Dziewczyna uchwyciła dłonią z pieczęcią za koszulę mężczyzny i uniosła go, przybliżając do siebie twarze.
- Nie możesz tu zginąć. - Jej, uważnie dobrane słowa, mimo huków i trzasków, wyraźnie odbiły się w pomieszczeniu. Patrzyła prosto w przerażone oczy mężczyzny, po czym zwolniła uścisk, a ten padł na podłogę. Nie miała najmniejszego zamiaru mu zaufać. Wykazałaby się nie tyle co naiwnością, ale również ignorancją dla swoich zmysłów, które wywęszyły podstęp od razu. Trzęsienie ustało. Gadzi wij, w postaci Da'o zatoczył kilka okręgów pod sufitem komnaty, celebrując odzyskaną wolność, po czym zatopił się w wyrwanej wcześniej dziurze, wypełniając ją chwilowo zielonkawą mgłą. Zapadła ciemność. Znaczyło to, że życzenie spełnił, a sam mógł wreszcie wrócić do swojego wymiaru. Kurz zaczął powoli opadać, choć nieliczne odłamki spadały jeszcze na posadzkę, odbijając się dziewczynie nieustannym piskiem w uszach. Wstała i popatrzyła na pobojowisko, a następnie na bruneta, któremu wyraźnie się polepszyło. Zaczął odsuwać się od niej mimo, że wciąż obejmował brzuch ręką i nie widział nic. Ciągle oddychał ciężko, ale teraz jego strach karmiony był nieprzeniknioną dla niego ciemnością. Nie miał dokąd uciec, więc Advara ostrożnie podeszła do leżącego miecza. Uniosła go z ziemi i otarła z pyłu o rękaw koszuli, a następnie wsunęła na miejsce, tuż nad lewą łopatką. Westchnęła by uwolnić resztki adrenaliny i uspokoić rozszalałe serce. Ze swej saszetki wyjęła bandaż, którym mocno oplotła ranne udo, wcześniej przemywając ją specyfikiem, który zasyczał w kontakcie z posoką i brudem. Każdy dźwięk płoszył mężczyznę, któremu udało się dopełzać do kąta. Czy to był mag, który faktycznie chciał zawładnąć Geniuszem? Do tego potrzeba było nie lada umiejętności, a ten tutaj najwyraźniej nimi nie grzeszył.
- Ciemność to dla maga taki problem? - Nagle mrok rozerwał krótki taniec płomienia, który otulił światłem również twarz białowłosej. Co poskutkowało, krótkim wrzaskiem bruneta. Wykorzystując znak Igni, dziewczyna zapaliła świecę stojącą na stole. Tuż obok niego leżały szczątki skrzyni i jej zawartości. Pod blatem znajdowała się szuflada z okrągłą, żłobioną klamką. Jedno jej szarpnięcie wystarczyło, by można było zajrzeć do wnętrza. Lecz nie było w niej nic, oprócz zaśniedziałego klucza. Znalazł miejsce w saszetce przy pasie. - Weź świece, idziemy. - Odparła patrząc w stronę skulonego mężczyzny i ruszyła przez wyrwę w ścianie do następnej komnaty.
CZYTASZ
Szkarłat i szmaragd
FantasyOpowiadanie wypełniające lukę w świecie Geralta, syna A. Sapkowskiego. Aktualnie bazujące na podstawowych informacjach na temat uniwersum. Jest to historia o tej, o której nikt jeszcze nigdy nie mógł usłyszeć, z krainy, do której nigdy nikt nie dot...