Rozdział 5.

204 19 4
                                    



Ostatnie dni były szalone. Menager stwierdził że nie mogę tak marnować czasu wiec załatwił wywiad w radiu za pare dni. Wszystko przebiegało po dobrej myśli. W niedługim czasie powinnismy juz wyruszyć w dalszą trasę. Ale coś mnie tu trzymało. A wiedziałem nawet co, ale nie chciałem przynieść tego przed sobą.

Wybierałem się właśnie do kawiarni odwiedzić Harrego. Chciałem zabrać go w ważne miejsce. Bardzo sentymentalne.

Dochodziła godzina osiemnasta wiec powinien zaraz zamykać.

Nasza relacja po incydencie w hotelu można było powiedzieć, że zaczynała się rozwijać. Zawsze w jego obecności towarzyszyło mi dziwne uczucie. Bałem się że przerodzi się w coś większego.

Nie że miałem coś do gejów. Wręcz przeciwnie. Miłość to miłość i tego się trzymam. Ale nie uważałem się za homoseksualistę. Poza tym jeden zły ruch i mógłbym stracić Harrego. Mojego przyjaciela.

Przekroczyłem próg piekarni, a do moich uszu dobiegł charakterystyczny dzwoneczek. Chwile potem za ladą już stał lokowaty.

- Witaj Louis.

- Hej. - zdjąłem okulary z nosa które stanowiły cześć mojego stroju maskującego. - Skończyłeś? Chciałbym cię gdzieś zabrać.

***

Po przeszło 3 godzinach jazdy byliśmy na miejscu. Harry spał, a jego głowa opierała się o szybę samochodu. Potrząsnąłem lekko jego ramię, aby go obudzić.

- Harry jesteśmy. - szepnąłem do bruneta.

Pomimo iż było już ciemno nie miałem zamiaru rezygnować z moich planów. Ta pora nawet bardziej mi odpowiadała.

Szliśmy z chłopakiem w ciszy przez miasto, aż nie zobaczyłem budynku którego szukałem. Do mojej głowy automatycznie zaczęły napływać wspomnienia. Skierowaliśmy się na tył posiadłości. Harry wyglądał na zdezorientowanego gdy bez problemu otworzyłem drzwi pożarowe.

- Zaufaj mi. Nie zamkną nas.  - wyciągnąłem do chłopka rękę aby zachęcić go choć trochę.

Brunet szedł za mną po długich schodach, aż nie dotarliśmy do ostatnich drzwi. Rześka fala powietrza uderzyła w mnie a ja odetchnąłem. Podszedłem do krawędzi dachu i spojrzałem. Czułem ze Harry jest tuż za mną.

- Tutaj napisałem pierwszą piosenkę wiesz? Siedziałem z gitarą w ręku i po prostu grałem. To wszystko wtedy było takie proste. Chciałbym żeby teraz też tak było. Ta cała presja, którą wywołują media, wytwórnia. Brakowało mi osoby, która po prostu będzie. I wiesz co? Chyba ją znalazłem. Ale dobija mnie fakt, że  nie mogę zostać tu długo. Za niedługo prawdopodobnie wznowią trasę.

- Lou... Moje dłonie i twoje dłonie. Uwiązane jak dwa statki. Lekkie fale próbowały to zniszczyć. Zrobiłbym wszystko, żeby to ocalić.

Popatrzyłem w oczy chłopaka. To co powiedział było takie prawdziwe. Wszystko co mówił wiedziałem, że jest prosto z serca. Ponieważ serce Harry'ego było niesamowite. Wielkie i dobroduszne. Było bez skazy.

Jakby nie biło bezpośrednio dla niego, tylko dla nas wszystkich pozostałych.

PRZEPRASZAM WRACAM I WYNAGRODZĘ WAM TO!
Jakieś nocne czuwające marki tu są?
Pamiętajcie ilysm!
xx

Real Angel • Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz