Rozdział. VII.

4 0 0
                                    

*William*

Nie odrywałem wzroku od chłopaka naprzeciw mnie, chociaż czułem, że Emilia delikatnie ciągnęła mnie za kurtkę, abym spojrzał na nią. Nie mogłem. Musiałem być twardy i nie pokazywać jemu jak zależało mi na dziewczynie. Inaczej nie dałby jej żyć.

- Znalazłeś sobie nową zabaweczkę? - zapytał ze śmiechem, ale nie był to przyjemny śmiech. Dobrze go znałem i wiedziałem co mu chodziło chodzić po głowie. Mógł pomarzyć.

- Nie twój interes - syknąłem w odpowiedzi, ale nie chciał odpuścić. Zrobił krok w naszą stronę, przez co dziewczyna się cała napięła. Czułem jej strach i byłem zły na siebie i niego, że tak się stało.

- Nie bądź taki. Podziel się - powiedział z szerokim uśmiechem, dotykając jej bluzki. Wzdrygnęła się od razu i odepchnęła jego dłoń, przez co zdenerwował się. Nie reagowałem. Nie mogłem za dużo pokazywać emocji.

- Niegrzeczna. Lubie takie - skomentował i mocniej chwycił za jej twarz. Pisnęła, a ja nie wytrzymałem i zabrałem jego dłoń nie zbyt delikatnie.

- Oho bohater się znalazł - skomentował, ale zabrał ręce i skrzyżował je na piersi.

- Nie masz nic lepszego do roboty? - zapytałem oschle i potarłem ramiona Emilii, aby ją trochę uspokoić. Ani razu na nią nie spojrzałem. Zbyt się bałem co zobaczyłbym w jej oczach. Wyjaśnię jej wszystko na spokojnie, ale nie teraz.

- Tak się składa, że nie i liczyłem na jakiś numerek. Może twoja panna będzie chętna? Lubię brunetki i niegrzeczne - powiedział z złośliwym uśmieszkiem, taksując ją wzrokiem. Czułem jak z sekundy na sekundę, ogarniała ją większa panika, ale mimo wszystko stała nieruchomo, aby go nie prowokować.

- Co mała? Zobaczymy co fabryka dała? - dodał i chwycił za jej dekolt, chcąc rozerwać bluzkę. Dziewczyna krzyknęła i wyrwała się z moich ramion, cofając o krok. Spojrzała na mnie z łzami w oczach,a potem okryła się dłońmi, aby zamaskować drżenie ciała.

- Lubię jak udają opór - powiedział i ruszył w jej stronę.

Zaczęła się przerażona cofać, a ja nie wytrzymałem. Nie pozwolę mu jej tknąć! Nie ważne jak potem będę miał mieć przerąbane. Nie pozwolę mu jej skrzywdzić.

Chwyciłem go za tył kurtki i odepchnął w tył tak, że równał jak deska na chodnik. Upadł z jękiem i spojrzał na mnie, unosząc jedną brew.

- Popełniasz błąd Will, ale zapomnę o tym, jak dasz mi ją przelecieć - powiedział z dobrodusznym uśmiechem i wstał. Prychnął i odwróciłem się do niego twarzą.

- Marzyć dobra rzecz - skomentowałem tylko i przygotowałem się na jego atak.

- Jesteś trupem, wiesz o tym tak? - zapytał sucho, a ja wzruszyłem ramionami i pokazałem mu gestem dłoni, aby zaczął. Zaśmiał się oschle i zerknął na Emilię, która stała pod drzewem i przypatrywała się nam.

- Tobą zajmę się za chwilę - zwrócił się do niej i posłał jej buziaka, a ja usłyszałem jak powstrzymała szloch ręką. Po moim trupie ją tknie!

Nim zdążył zareagować rzuciłem się na niego i zadałem cios z pół obrotu w głowę. Upadł, ale zaraz wstał. Z boku głowy ciekła stróżka krwi.

- Po to - powiedział, dotykając rany i rzucił się na mnie. Bez problemu uchyliłem się od ciosu, ale drugi raz nie zdążyłem. Oberwałem w żebra i poczułem jak powietrze uciekło mi z płuc. Nie zwracałem uwagi na ból. Zaatakowałem go i zacząłem bić z całej siły. Oberwał w twarz, nos i brzuch. Miałem go dość, bo co chwila na jego ustach pojawiał się ten arogancki uśmieszek. Szybko go się pozbyłem, uderzając z pięści w jego usta. Stracił dwa zęby i krew pojawiła się na jego brodzie. Był zamroczony i wykorzystałem to. Rzuciłem się na niego i trzymając jedną dłonią za szyję, kopnąłem z całej siły w brzuch. Zatoczył się i upadł na ziemię. Zemdlał, ale wiedziałem, że szybko się pozbiera.

Kochaj, walcz i cierp...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz