epilog

131 18 19
                                    

      Biała koperta wypadła z moich roztrzęsionych rąk, a oczy w jednej chwili zapełniły się łzami. Nie wierzę...
Tak długo czekałam na jego powrót i chciałam, by wszystko wyszło idealnie, a tu taka wiadomość.
Zrezygnowałam z przygotowania kolacji i postanowiłam spędzić ten dzień w łóżku. Mimo wielu starań, nie potrafiłam w tamtym momencie nie płakać. Było mi ogromnie przykro, że Ashton nie wróci. Niby to tylko jeden dzień zwłoki, a dla mnie wydawał się być wiecznością. Zmęczona natłokiem myśli i emocji, zasnęłam podczas oglądania jakiejś komedii romantycznej.
    Z głębokiego snu wyrwało mnie głośne pukanie do drzwi. Niechętnie podniosłam się z łóżka, owinęłam się kocem i poszłam zobaczyć kto tak pilnie chce się ze mną zobaczyć. Przeglądnęłam się w lusterku wiszącym w korytarzu i nie ukrywam, że przestraszyłam się samej siebie. Każdy włos odstawał w inną stronę, rozmazany tusz pod oczami sprawiał, że wyglądałam prawie jak panda. Z jedną różnicą - pandy są urocze, a ja w tym momencie wyglądałam jak postać wyjęta z horroru.
     Szybko poprawiłam swój wygląd, wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi. W oczy rzucił mi się ogromny bukiet białych róż. Zdziwiona wpatrywałam się przed siebie i czekałam na jakikolwiek ruch osoby, która trzymała kwiaty. Gdy ujrzałam przed sobą twarz Ashtona, zaskoczenie zawładnęło całym moim ciałem. Zakryłam dłonią usta, a nogi odmówiły mi posłuszeństwa i gdyby nie szybka reakcja mojego chłopaka, przewróciłabym się. Zaprowadził mnie do salonu, odłożył na stoliku moje ulubione róże i usiadł obok mnie. Między nami panowała długa cisza, niezręczna cisza, którą w końcu postanowiłam przerwać.
- Co… Co ty tu robisz?
- Nie cieszysz się, że wróciłem? – gdy usłyszałam jego smutny głos, poczułam okropny ucisk w gardle i starałam powstrzymać się od płaczu.
- Cieszę się, ale… Od rana wszystko przygotowywałam na twój powrót, cieszyłam się jak małe dziecko, aż tu nagle wiadomość, że wracasz dopiero jutro. Płakałam. Okropnie płakałam. A ty teraz tak po prostu pojawiasz się w naszym domu. Nie wiem, co mam o tym myśleć…
- Przepraszam cię, kochanie. Nie wiedziałem, że aż tak zareagujesz na mój plan… Chciałem zrobić ci niespodziankę, dlatego wymyśliłem tą ściemę z wywiadem. Nie bądź na mnie zła, błagam.
Zobaczyłam w jego pięknych oczach łzy i po prostu nie potrafiłam dłużej trzymać w sobie urazy do niego. Chciał dobrze, niestety ja jak zwykle zareagowałam zbyt gwałtownie. Przytuliłam się do niego i to było tak cholernie dobre w końcu mieć go przy sobie.
- Zbieraj się, mała, to nie koniec niespodzianek.
Przez kolejną chwilę wpatrywałam się w niego i nie byłam wstanie domyślić się, co on planuje. Posłusznie wstałam z łóżka i skierowałam się do pokoju z zamiarem ubrania się. Zmieniłam bieliznę, założyłam czarne spodnie, białą koszulę w kwiecisty wzór i poprawiłam swój zniszczony makijaż. W przedpokoju założyłam moje czarne botki i granatową kurtkę przeciwdeszczową. Krzyknęłam do Ashtona, że jestem gotowa i z niecierpliwością czekałam na niego przy drzwiach. Czułam ogromny ścisk w brzuchu, który pojawiał się w każdej stresującej sytuacji. Przygryzłam wargę i zlustrowałam chłopaka od góry do dołu. Wyglądał bardzo dobrze w tych czarnych spodniach z dziurami na kolanach i zwykłej białej koszulce, a bandama w jego włosach i oulary na nosie dodawały mu uroku. Mimo że nie miał wady wzroku, lubiał je nosić. Mi to nie przeszkadzało, zupełnie pozwalałam mu być sobą.
     Od dobrych dwudziestu minut próbowałam wyciągnąć od Ashtona informację o tym, gdzie jedziemy. On jednak pozostawał nieugięty i ciągle odpowiadał tak samo – to niespodzianka. Widziałam, że jest bardzo zestresowany, co denerwowało mnie jeszcze bardziej i po prostu bałam się tego, co miało się wydarzyć. Co kilka chwil blondyn wsuwał dłoń do kieszeni swojej kurtki i przygryzał delitatnie swoje usta. Gdy to robił, miałam ogromną rzucić się na niego i uwolnić jego wargi i po prostu je ucałować. Jednak powstrzymywałam się najlepiej jak mogłam, bo w końcu nie chciałam, by przeze mnie spowodowal wypadek. Z moich rozmyślań wyrwał mnie dotyk jego dłoni na mojej nodze i jego ciepły głos, informujący, że jesteśmy już na miejscu. Wysiadłam z samochodu i objęłam się ramionami z powodu panującego zimna.
Dobrze, że nie pada…
     Ashton wyjął z bagażnika duzy wiklinowy kosz i jakiś koc, którego wcześniej nie widziałam. Złapał moją dłoń i prowadził w nieznanym kierunku. Rozglądałam się wokół, ale otaczająca nas ciemność nie pomagała mi z zidentyfikowaniem miejsca, w którym jesteśmy. Przestałam się tym zastanawiać i pozwoliłam, by chłopak mnie prowadził. Po kilku minutach zatrzymaliśmy się i blondyn zawiązał chustkę na moich oczach. Mimo moich protestów, był strasznie uparty i powiedział, że to konieczne.
Chwilę później puścił moją dłoń i pocałował mnie. Wplotłam palce w jego miękkie włosy i przedłużyłam pocałunek, który jak dla mnie, mógłby nigdy się nie kończyć.
     Gdy chłopak zdjął materiał z moich oczu rozejrzałam się wokół i spostrzegłam, że jesteśmy przy tym samym jeziorze, na którym byliśmy na naszej pierwszej prawdziwej randce. Łzy zebrały się w moich oczach na to wspomnienie i uśmiechnęłam się, czująć jak szczęście przepełnia mnie od góry do dołu.
Usiadłam obok Ashtona i wpatrywałam się w delikatną taflę jeziora, w której odbijał się duży Księżyc, który w tym momencie był naszym jedynym źródłem światła. Blondyn wyjął z koszyka szampana, pudełko moich ukochanych truskawek i bitą śmietanę. Zaśmiałam się głośno na ponowne wspomnienie naszej pierwszej randki, która odbywała się tak samo. Uspokoiłam się jednak, gdy zobaczyłam poważną minę Ashtona. Wytarłam o spodnie moje spocone dłonie i wyczekiwałam na jakiekolwiek słowa z jego strony.

- Sophie… To dla mnie bardzo ważna chwila, od której będzie zależeć całe moje dalsze życie, więc proszę nie przerywaj mi. – kiwnęłam potwierdzająco głową i wzięłam głeboki oddech, czekając aż będzie kontynuował. – To wszystko co pisałem w listach do ciebie było prawdą. Dziękuję ci za wszystko, co dla mnie robisz, a przede wszystkim za to, że stałem się lepszym człowiekiem. Właśnie dzięki tobie. Przeżyliśmy razem mnóstwo wspaniałych chwil i wierzę w to, że jeszcze wiele ich przed nami. Takie jest moje marzenie, mieć cię już zawsze przy sobie. Cholera, nawet nie wiesz, jak bardzo się teraz denerwuję… Jesteś miłością mojego życia i czy… Sophie, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zgodzisz się zostać moją żoną?

Moje usta w tym momencie tworzyły idealną literę „o”. Zaskoczenie mieszało się z ogromną radością. Wpatrywałam się w piękny pierścionek, który blondyn trzymał w swoich dłoniach. Blask Księżyca sprawiał, że wygladał on przepięknie i wręcz raził mnie po oczach.
Byłam pewna swojej odpowiedzi. Już od dawna wiedziałam, że to właśnie z Ashtonem chcę spędzić resztę moich dni. Był pierwszym chłopakiem, którego tak ogromnie pokochałam i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy, a ja roztrzęsionym głosem podarowałam mu odpowiedź, na którą z niecierpliwością oboje czekaliśmy.

- Tak, zostanę twoją narzeczoną, później żoną, a zarazem najszczęśliwszą kobietą na tej planecie. Kocham cię…

***

W końcu po kilku miesiącach to napisałam. Brawa dla mnie...
To pierwsza historia, którą napisałam w całości, do ostatniego rozdziału, od początku do końca tak, jak chciałam.

W tym miejscu chciałabym z całego serca podziękować każdej osobie, która przeczytała to opowiadanie, zostawiła gwiazdkę lub komentarz. To było bardzo motywujące i po prostu DZIĘKUJĘ! ❤

Być może w niedalekiej przyszłości jakaś kolejna historia zawita na moim profilu. Kto wie...
Na razie zapraszam was na "book covers" i "story ideas".

Życzę wam wszystkim udanych wakacji i wszystkiego dobrego. Odpocznijcie misie. Ilysm ❤

✔ white roses  •  ashton irwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz