Rozdział 6 "SPEM"

23 4 4
                                    


                                                                                        ***

-Boże on jest boski!-Noelia aż podskoczyła.

-Teraz zamiast przyjaciółki będę miała stalkera?- lekko się uśmiechnęłam.

-Nie.. może. Nie ważne.

-Hejka.

-Cześć Patryk.-Noelia spojrzała na mnie z chytrym uśmieszkiem.

-Nie wydaje się wam trochę dziwny?-Patryk spojrzał w stronę przystojnego bruneta.

-On? Dlaczego?-Noelia uniosła lewą brew i zamieniła się w słuch.

-To dziwne, że przeprowadził się tutaj z Wielkiej Brytanii. Zwykle jest na odwrót. Poza tym krąży plotka, że wywalili go ze szkoły ponieważ kogoś zabił.-Przyjrzałam się Luisowi.

-Że co?

-Wiedziałam że jest zbyt idealny.-Noelia weszła do klasy i położyła plecak na ziemi.Usiadłam koło niej.

-To nie możliwe. Jakim cudem by tutaj był?-Spojrzałam na Patryka.A on posłał mi smutny uśmiech.

-Nie wiem.

-Poza tym to tylko plotka.-Wyciągnęłam zeszyt na ławkę i zapisałam temat.

Do klasy wszedł wysoki mężczyzna.Od razu można było usłyszeć ciche westchnięcia dziewczyn.

-Dzień dobry klaso.-Czyżby to nasz nowy nauczyciel?-Nazywam się Mike Brown. Od dzisiaj będę waszym nowym nauczycielem biologii-Chyba zostanę wróżka-Rozejrzał się niespokojnie po klasie i otworzył jakąś książkę.

-Hej.-Spojrzałam w stronę dźwięku.-Mogę usiąść?-Luis wskazał na krzesło obok mnie.

-Po co ?

-Ponieważ, nigdzie indziej nie ma miejsca.-Rozejrzałam się po klasie.

-Przepraszam. Usiądź.

-Dzięki.

-Widzę że ktoś lubi się spóźniać.-Pan Brown podszedł do stolika Luisa.-Żeby mi to był ostatni raz.-Groźnie spojrzał na bruneta.

-Zawsze się czepia.

-Jak to zawsze? Jest tu pierwszy raz.

-Sorki przejęzyczenie.

                                                                                 ***

Po zajęciach wraz z Noelią wracałam do domu.

-Cieszę się, że twoja mama pozwoliła mi dziś u ciebie nocować.

-Ja też.

-Czy coś się stało?

-Nie, dlaczego?

-Przez połowę dnia masz głowę w chmurach .

-Nie to nic.Źle spałam.

-Aha. To co dziś oglądamy?

-Nie wiem, może jakiś horror.-Noelia spojrzała na mnie zaskoczona.

-Okej. Mi pasuje.

-To super!

-Czy ty, też zauważyłaś, że pan Mike i Luis są strasznie podobni?

-Ty też to zauważyłaś?

-Tak. A wiesz co to znaczy?

-Co?

-Mam 2 szanse!- Spojrzałam na moją przyjaciółkę.

-Naprawdę?Jesteś ohydna.

-A ty niedobra.

-Phi, jak śmiesz?-Spojrzałyśmy na siebie i zaczęłyśmy się śmiać.

                                                                             ***

-Blair witch project?

-Może być. Uprażyłam popcorn!

-Ok.Idę się przebrać.- Weszłam do łazienki i przemyłam twarz wodą.

-Mogę popatrzeć jak będziesz się kąpać?-Charles siedział na oknie, z uśmiechem na ustach.

-Jezu! Nie strasz mnie.-Uderzyłam go ręcznikiem.

-Przepraszam.. hahaha. Szkoda, że nie widziałaś swojej miny.

-Po co tutaj przyszedłeś?-Czarnowłosy chłopak wyciągnął z kieszeni biała kopertę.

-To dla ciebie od Collina.

-Co to?

-Przeczytaj.-Otworzyłam kopertę i wyciągnęłam szara kartę ozdobioną małymi cekinami.-Zaproszenie?-Spojrzałam w stronę Charlesa, lecz go już tam nie było.Wyszłam z łazienki i schowałam kopertę w moim biurku.Nagle,kątem oka zauważyłam jakiś cień .Starałam się nie ujawnić tego, że go widzę.Ale pokusa była zbyt silna, spojrzałam w stronę czarnego kształtu. Ten zaś zamienił się w czarną mgłę i pochłonął cały pokój. A wraz z nim mnie.


-Spem...-Usłyszałam delikatny głos, który był miodem na moje uszy.-Spem..-Głos kobiety delikatnie oplatał moje ciało.-Spem..Obudź się..- Chciałam odpowiedzieć, lecz nie dałam rady. Czułam się tak lekko.-Kochana otwórz oczy..-Powoli otwarłam oczy.-Witaj.-Rozejrzałam się wokół.Jestem w tym samym domku ze snu.-Myślałam, że nigdy się nie obudzisz.-Obok mnie klęczała złotowłosa kobieta .-Muszę ci o czymś powiedzieć.

-Kim ty jesteś?

-Słuchaj. Musisz uważać. Na twojej drodze stanie ktoś, kto jest ci zarazem najbliższą osobą jak i wrogiem.

-O kim mówisz?


 -Wybacz, lecz musisz już wracać.-Kobieta podniosła się, a z jej rąk rozbłysła wiązka białego światła. 


-Jejku Carmen.-Otwarłam oczy i od razu tego pożałowałam.-Myślałam że dostane zawału.

-Carmen, proszę nie rób mi tego więcej.-Mama delikatnie pogłaskała moje lico. 

-Gdzie ja jestem?-Starałam się podnieść z łóżka.

-W szpitalu kochana. Zasłabłaś w pokoju.

-To moja wina. - Noelia zaczęła płakać.

-Kochana to wcale nie jest twoja wina. 

-Witam panie. Jestem doktor Oscar Evans.-Do pokoju wszedł wysoki blond mężczyzna. 

-Dzień dobry. Doktorze co z moją córką?-Mama podeszła do doktora Evansa.

-Spokojnie,to tylko zasłabnięcie. Prawdopodobnie jest to spowodowane przemęczeniem. 

-Czyli wszystko jest dobrze?

-Jak najbardziej. Czy mógłbym porozmawiać z panią na osobności?

-Oczywiście.-Popatrzałam na doktora. Ten zaś miał kamienną twarz. I tylko spojrzał nieufnie na moją rękę. 

-Cieszę się, że nic ci nie jest.

-Spokojnie Noelia. -Spojrzałam na moja prawdą rękę.-Po co mi ten opatrunek?

-Em.. nie wiem, może masz tam jakąś ranę.

-Hmmm

-Carmen, wybacz ale jest już późno i muszę wracać do domu.-Pocałowała moje czoło.- Moja mama już po minie przyjechała. Dobranoc.

Wybiegła z sali i zamknęła za sobą drzwi. Dziwne. Spojrzałam na zegarek.- 3:47-Poczułam jak ręka zaczęła mnie szczypać. Wiem, że nie powinnam tego robić. Ściągnęłam opatrunek i zobaczyłam coś dziwnego. Na moim nadgarstku widniało pięć liń, które nie były połączone ze sobą. Miały brzydki czerwono-brązowy kolor. Przypominały gałązki akacji.

Córka NadzieiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz