W powietrzu unosiła się woń alkoholu wymieszanego z dymem papierosowym. Na scenie zespół muzyków grających jazz. Kobiety w luźnych sukienkach i wiszących na szyjach boa z piórkami. Dżentelmeni odziani w garnitury z podwyższoną talią i spodnie w kant. Wszyscy razem tańczą, popijają drinki.Kobiety trzymające czarne cygaretki, mężczyźni pykający fajki.Piękne czasy.
Młoda dziewczyna wybiegła z klubu jazzowego i skierowała się w stronę rynku głównego.
Echo jej kroków roznosiło się we wszystkie strony.Kiedy miał już skręcać w ostatnią uliczkę,napotkała dwóch starszych od niej mężczyzn. Chciała zawrócić, gdy jeden z nich się odezwał.
-A gdzie to się panienka wybiera?-Jego przepity głos dudnił jej w uszach.
-A może napijesz się z nami?-Spojrzała na nich i prychła.
-A co to ma znaczyć? Trochę szacunku!-Brązowooki zagrodził jej drogę.
-Chciałabym przejść.-Posłusznie ustąpił jej miejsca. Ruszyła przed siebie, lecz jego towarzysz chwycił ją za nadgarstek i powalił na ziemię.-Puść mnie!Z całej siły uderzył ją w brzuch.Ta tylko zdołała jęknąć z bólu.
-Co ty robisz? Chcesz mieć kłopoty?-Zielonooki spojrzał na swego przyjaciela i uderzył leżącą dziewczynę w twarz.-Przestań!
-Chcę tylko nauczyć ją dobrych manier.- Przez nieuwagę mężczyzn, białowłosa zdołała się podnieść.
-Widzę, że ktoś tu ma bardzo dużo siły.
-Mówisz o dobrych manierach a sam się zachowujesz jak imbecyl.-Zielonooki chwiejnym krokiem podszedł do dziewczyny.
-O i jeszcze wygadana!- Zapach alkoholu był bardzo silny.
-Przestań nie chce mieć kłopotów!
-Oj zamknij się już!Nic nam nie będzie.-Młoda kobieta powoli się oddalała . Ściągnęła czarne buty na obcasie i położyła je na ziemi .
-Co ty robisz!-Jeden z nich zauważył ją.
-HEJ!- Szarooka zaczęła biec, mijając kolejne kamienice. Towarzyszył temu ogromny ból. Z całych sił starała się zgubić napastników. Zza okien dobiegała głośna muzyka, nawet jeśliby krzyczała o pomoc nikt by jej nie usłyszał.Szybko zakręciła w jedną z kolejnych uliczek.
Gdy ktoś chwycił ją za ramie i wbił w plecy coś ostrego.
Spojrzała w dół i ujrzała kałuże krwi.
-Myślałaś, że nam uciekniesz?-Mężczyzna wyjął nóż z jej ciała. Upadła..Przycisnęła rękę do rany i powoli przesuwała się do przodu.-A gdzie to się wybierasz?-Zielonooki chwycił ją za ręce i zaciągnął w ślepą uliczkę. Zimne powietrze parzyło jej skórę.
-Co teraz robimy?
-Spokojnie.-Z spodni wyciągnął długi,srebrny pistolet i wycelował w dziewczynę.
-Zamierzasz ją zabić?-Brązowooki odsunął się od towarzysza.
- I tak jej jest już wszystko jedno.
-Spie***laj!-Dziewczyna groźnie spojrzała na wysokiego mężczyznę.
-Patrz jeszcze ma siłę, aby przeklinać! heheheh-Odbezpieczył broń. Zamknęła oczy, nie chciała na nich patrzeć. Usłyszała strzał i dźwięk upadającego ciała.
-Co do chole..!-Drugi strzał. Poczuła pod palcami jakąś ciepłą ciecz. Powoli otwarła oczy.
-Nic ci nie jest?-Przed sobą ujrzała przystojnego mężczyznę, w białym garniturze.Szybkim krokiem do niej podszedł i ukląkł. Mogłam dostrzec jego mocno zarysowaną brodę, pokrytą kilkudniowym zarostem.
-Brzuch mnie boli..
-Spokojnie.-Z czarnej torby wyjął złoty kielich i położył go na ziemi. Zza pleców wyciągnął lśniący sztylet i przeciął nim dłoń nad kielichem. Następnie sięgnął po dłoń dziewczyny lecz ta odskoczyła.-Nic ci nie zrobię.-Po jej policzkach spływał łzy. Nieufnie wyciągnęła rękę w jego stronę.Ten szybkim ruchem przeciął go nad naczyniem.
-Nie chcę umierać...- Mężczyzna zmieszał ze sobą dwie ciecze, które zaczęły emanować biało-niebieskim światłem.Podał kielich białowłosej.
-Pij! Słyszysz, musisz to wypić!-Młoda kobieta przyłożyła naczynie do ust i szybko wypiła jego zawartość. Po czym zaczęła się dusić. Jej delikatna skóra zaczęła emanować ciepłym, białym światłem.Po chwili zaczęła pękać i rozpadła się na tysiące połyskujących kawałków. Obudziła się we miękkim i przyjemnym świetle. Nigdy nie czuła się tak bezpiecznie jak teraz.
//// I oto kolejny rozdział!!! :D Podejrzewacie kim jest tajemniczy przystojniak?
CZYTASZ
Córka Nadziei
Paranormal-Wstawaj!- Ze snu wyrwał mnie głos Fabiana. Pewnie to znowu jakieś dziwne złudzenie.-Szybko! -Zostaw mnie!-Machnęłam ręką i z powrotem powróciłam do snu. -Weź ją na ręce, nie ma czasu!- Collin krzyczał jak opętany. Słyszałam głośne dudnienie, które...