Leżenie na zimnej skałce w lesie o północy może nie jest najbardziej udanym pomysłem, ale alternatywą był powrót do domu Amber.
I impreza.
Cóż, Rose naprawdę nie chciałaby na nią iść, a zaproszenie Justina było tylko dodatkowym powodem jej sprzeciwu.
Za to czekała ją noc spędzona na dworze, w podmuchach lodowatego wiatru.
Wiedziała, że nie zaśnie. Nawet nie mogła sobie pośpiewać w obawie przed dzikami. Cóż, las w nocy zawsze ją przerażał, ale w sumie lubiła to miejsce. Przychodziła tu od kiedy była mała, razem z dziadkiem.
Potem, gdy on umarł już sama.
Było makabrycznie ciemno, więc czytanie odpadało i zaczynało jej się nudzić, a zbyt długie zostawanie sam na sam ze swoimi myślami było błędem. Mogła wtedy zrobić coś głupiego, wymyślać projekt kolejnego tatuażu, albo zacząć wspominać. Co prawda już od kilku miesięcy z powodzeniem nie myślała o tym głupim zakładzie, przez który ostatecznie miała złamane serce, ale też wcześniej nie przebywała aż tak często z Justinem.
Ani się z nim nie całowała.
Przez ten rok od zakończenia ich popieprzonego ,,związku" Rose bardzo się zmieniła. Już nie była tą słodką, naiwną dziewczynką, która wierzyła w wieczną miłość. Poznała smak wódki, różnych środków psychoaktywnych, uzależniła się od papierosów, zaczęła głodzić. Nikt jeszcze nie widział jej tatuaży, ani sporego zapasu tabletek. Nikt nie zauważył pustych oczu z powiększonymi źrenicami... Oprócz Justina, chociaż on też nie wiedział o wszystkim.
To cholernie ironiczne, że największą empatią w stosunku do dziewczyny wykazała się osoba, przez którą tak bardzo cierpiała.
Przez zwykłe odgłosy lasu przebił się dźwięk.
-Roose! - A zza drzew wytoczył się Justin.
Dlaczego nie była nawet zdziwiona?
- Jak tu trafiłeś? - zapytała jedynie zrezygnowana.
- Pomósz, Rose - wybełkotał w ramach odpowiedzi chłopak. Westchnęła i kierując się głosem ruszyła w jego stronę. Trafiła na ciepłe ciało, mocno woniejące alkoholem i drogimi papierosami. I samym Justinem, który bez krępacji oparł się o nią całym swoim ciężarem. Z trudem doholowała go na skałkę. Zrezygnowała z odpowiedzi na poprzednie pytanie, zamiast tego zadając nowe.
- Co tu robisz?
- Nie było cię na imprezie - wymamrotał, wtulając twarz w jej różowe włosy. Nie przeszkadzało jej to, wręcz przeciwnie, więc go nie odepchnęła. Chociaż chyba powinna.
- I dlatego przyszedłeś?
- Bo jesteś sama... w lesie. Chcesz zostać zabita?!
- Obchodzi cię to?
- Taaa... trochę. W końcu gdzie znajdę teraz taką drugą ofiarę losu? Nie będzie z kogo się pośmiać.
Zauważył, że drży z zimna, więc posadził ją sobie na kolanach i zapiął za jej plecami swoją bluzę, tworząc kokon z tego okrycia*, a ona bez wahania oplotła go nogami, przytulając lodowate dłonie do jego pleców. Kiedyś często tak siedzieli, na tej samej skale.
- Jesteś takim skurwielem - westchnęła, szczęśliwa po raz pierwszy od dłuższego czasu.
- Nie pozwoliłem ci tu zdechnąć z zimna, więc chyba raczej nie.
- Prędzej zjadłyby mnie jakieś zwierzęta. Teraz wszystkie odstraszysz swoim oddechem.
- Nie pozwalaj sobie, szmato, dalej jesteś dla mnie nikim. - Pocałował ją w szyję. Zamruczała i wygięła się, chcąc więcej.
Chociaż w tym momencie w jej krwiobiegu nie krążyły żadne wspomagacze, czuła się jak pijana. Jakby przez skórę Justin przekazał jej swoje upojenie, ale to może po prostu była sama jego obecność. Nie zamierzała się nad tym zastanawiać.
Tymczasem dłonie chłopaka zjechały na jej tyłek, ubrany w stare jeansy.
- Spodnie ci lecą z tyłka, mała - wymruczał jej prosto do ucha.
- Jeżeli je ściągasz, to się nie dziw - odparła, ocierając się kroczem o wybrzuszenie w jego spodniach. Mogła sobie pozwolić na lekkomyślność, bo nie sądziła, żeby w tym stanie był zdolny do czegoś więcej. W odpowiedzi z warknięciem mocno zassał skórę na jej szyi i zanim oprzytomniała z nagłej fali przyjemności, chłopak zdążył zrobić jej sporą malinkę.
Ugh, czeka ją kilka dni noszenia apaszki.
Ale jakoś nie była o to zła.
Justin w końcu pocałował ją w obolałe z pragnienia usta i to był najbardziej namiętny pocałunek jaki kiedykolwiek przeżyła. Zamknęła oczy, chociaż wcześniej i tak nic nie widziała, i po prostu poddała się rozkoszy.
To się nie liczyło, tej nocy nigdy nie było.
Justin i tak nie będzie rano niczego pamiętał.
*naprawdę nie wiedziałam jak to inaczej opisać, więc nie bijcie XD
A Justin jest w tym rozdziale takim dupkiem, że aż mi samej jest szkoda Rose XD jutro będzie miała potężnego moralniaka, zwłaszcza gdyby się okazało, że Justin jednak nie był tak pijany na jakiego wyglądał...
Może
A może nie...
Zobaczę ;-)
Dobra, lecę czytać Wasze książki :-*
CZYTASZ
Good Girl ♠Justin Bieber♠
Short StoryGdy Rose zostaje przed całą szkołą upokorzona przez Justina, swojego chłopaka, nie radzi sobie z ogarniającymi ją uczuciami. Zaczyna się głodzić, zadaje sobie ból, na różne sposoby modyfikuje swoje ciało, popada w nałogi. Nie ma żadnych przyjaciół...